- Jestem podekscytowana - zostałam częścią rodziny Rolexa. To dla mnie ważne, bo uświadamiam sobie, jaką drogę pokonałam. Od bycia dzieckiem oglądającym w telewizji, jak Roger podnosi trofea z zegarkiem na nadgarstku do posiadania własnego - zegarka, nie trofeum (jeszcze?) - taki wpis pojawił się na koncie tenisistki na Twitterze. Wpis, który wywołał burzę.
- Czy też bylibyście podekscytowani, gdybyście zostali częścią rodziny Rolexa? Czy byłoby to dla was ważne i uświadomiłoby to wam, jaką drogę pokonaliście? A tak serio. Póki co to chyba PR-owcy pokonali Igę Świątek - napisał dziennikarz Piotr Semka publikujący m.in. w "Do Rzeczy".
Semka tłumaczył się później: "Zdanie w tweecie na kilometr zajeżdża PR-owską nowomową. I to razi, a nie, że ktoś zawiera kontrakt" oraz "Umowy reklamowe to nic dziwnego w sporcie. Gorzej, gdy młoda, sympatyczna dziewczyna zaczyna wrzucać do tweetów rzekomo osobiste wyznania w stylu reklamowej nowomowy." Nie brakowało także negatywnych komentarzy ze strony kibiców.
Sprowadzanie kontraktu 19-latki z Rolexem do jej wpisu na Twitterze jest trudne do zrozumienia. Rolex to jeden z gigantów branży zegarków. Firma wspiera światowy tenis od 1978 roku, gdy została oficjalnym chronometrażystą Wimbledonu. Wkrótce potem nawiązała współpracę z pozostałymi turniejami wielkoszlemowymi. Od lat ambasadorem Rolexa jest legendarny Roger Federer, jeden z najwybitniejszych tenisistów w historii, zwycięzca 20 imprez Wielkiego Szlema. Oprócz niego szwajcarskie zegarki reklamują m.in. Caroline Woźniacka, Dominic Thiem, Stefanos Tsitsipas i Angelique Kerber.
- A potem przyszedł rok 2009. Jechałem na Wimbledon z zamiarem pobicia rekordu Pete’a Samprasa pod względem liczby wygranych turniejów Wielkiego Szlema. Gdy wygrałem w Londynie, wprost nie mogłem w to uwierzyć. Przez cały mecz z Andym Roddickiem nie udawało mi się zdobyć przełamania, aż końcu zrobiłem to w ostatnim gemie, co zapewniło mi wygraną. Gdy w końcu uniosłem trofeum, miałem na nadgarstku zegarek Rolexa. To właśnie dlatego ten zegarek jest dla mnie tak ważny. Gdy na niego patrzę, wydarzenia tamtego dnia ożywają w moich wspomnieniach - takie słowa Federera możemy przeczytać na stronie rolex.com. Czy PR-owcy pokonali także szwajcarskiego tenisistę?
- Z mojego punktu widzenia to ważna i prestiżowa transakcja, także dla polskiego marketingu sportowego. Rolex to nie tylko marka globalna, ale także niezwykle prestiżowa. Ma wielką renomę. To też marka, która bardzo starannie dobiera ambasadorów. Wybór Igi Świątek to ogromne wyróżnienie dla zawodniczki i dla naszego sportu - mówi w rozmowie ze Sport.pl Grzegorz Kita, specjalista z zakresu marketingu i konsultingu sportowego.
Jego zdaniem nie było dotąd bardziej prestiżowego kontraktu zawartego przez polskiego sportowca. - Rolex wybiera niewielu ambasadorów. Iga Świątek została zaproszona do elitarnego klubu - dodaje Kita, który cieszy się, że do tej transakcji doszło tak szybko. - Na początku kariery tenisistki, tuż po pierwszym wielkim triumfie. To może jej otworzyć drogę do kolejnych poważnych marek. Tak szybka reakcja Rolexa to też forma docenienia jej sukcesu oraz potencjału - uważa.
Adam Pawlukiewicz z Pentagon Research odnosi się do wpisu tenisistki w mediach społecznościowych. - Iga napisała o zegarku jako o symbolu doskonałego tenisa, dziecięcej wizualizacji sukcesu. W końcu taka jest strategia marek luksusowych, aby kojarzyły się z wybitnymi osiągnięciami. Na turniejach obok kortu często są eksponowane ekskluzywne samochody czy inne produkty lub usługi premium - tłumaczy.
- Chyba całkiem przypadkowo Iga wykonała lepszą pracę niż PR-owcy. Uruchomiła efekt domina. Przeciętny Polak nie wiedział nawet, że istnieje marka Rolex. A jak się gdzieś z nią zetknął, niewiele na jej temat może powiedzieć. Od dzisiaj 80 procent będzie wiedziała, że jest taka marka, że jest oznaką sukcesu i perfekcji. Pan Piotr Semka nieświadomie bardzo się do tego przysłużył - dodaje Pawlukiewicz.
Grzegorz Kita patrzy na to inaczej. - Komunikacja Świątek była w tym wypadku dość niezręczna, styl niepotrzebnie kontrowersyjny, a timing źle wybrany. To kilka czynników, którymi obudzono hejterów - uważa. Jego zdaniem moment na publikację wpisu był niekorzystny, bo tuż po porażce z Simoną Halep w Australian Open. - Do tego niektóre sformułowania były niezbyt szczęśliwe, a komunikat zbyt sztuczny. Język tego komunikatu był częściowo PR-owy, trochę nawet napuszony - twierdzi nasz rozmówca.
Kita odnosi się też bezpośrednio do zdania: "Jestem podekscytowana, że zostałam częścią rodziny Rolexa". - To sformułowanie bardzo niezręczne w czasach trudnych dla większości ludzi. Niepotrzebnie przemieszcza to komunikat w kierunku bogactwa, grupy bogaczy odseparowanych od maluczkich. Tylko bardzo zamożni ludzie mogą sobie pozwolić na ceny tych zegarków. Nie wyszło to dobrze. To woda na młyn krytykantom - wskazuje.
Kita uważa, że tenisistka otrzymała ten tekst z zewnątrz i można go było inaczej przygotować. - Wystarczyło sformułować, że to wyraz uznania od Rolexa, docenienia zawodniczki, a nie radość Igi z powodu znalezienia się w rodzinie Rolexa. Jednak jest to tylko chwilowy problem wizerunkowy, bo sam kontrakt jest dla niej wielkim sukcesem - kończy. Wielkim sukcesem, z którego nie wszyscy w Polsce potrafią się cieszyć, a 19-letnia tenisistka z pewnością nie powinna się tym przejmować.
Tomasz Redwan, ekspert z agencji marketingu sportowego REDSport, zastanawia się zaś, jaki cel chce osiągnąć szwajcarska firma, podpisując kontrakt z polską tenisistką. - Pamiętam taką wypowiedź z lat 90., gdy zapytano prezesa Rolexa, dlaczego sponsoruje zawody w skokach przez przeszkody koni. Odpowiedział: "Tylko tutaj siedzą na widowni ludzie, których stać na kupno zegarka za 10 tys. dolarów". Kogo za sobą pociągnie Iga Świątek? Ona jako ambasadorka mówi do kibiców: kupcie ten produkt, jeśli jesteście moimi fanami. Czy 19-latka ma takich kibiców, których stać na Rolexa? Chyba że Szwajcarzy chcą stworzyć dział dla młodych ludzi, ale dotychczas nic takiego nie przekazano - powiedział nam Redwan.