Iga Świątek przegrała w Melbourne! Nie wytrzymała naporu rywalki

Iga Świątek przegrała z Rosjanką Jekatieriną Aleksandrową 4:6, 2:6 w meczu 1/8 finału turnieju WTA 500 w Melbourne. Kolejny występ Polki to wielkoszlemowy Australian Open.

Środową rywalką 19-latki z Raszyna była starsza o siedem lat Jekatierina Aleksandrowa. Tenisistka urodzona w Czelabińsku w drugiej rundzie turnieju WTA 500 Gippsland Trophy w Melbourne pokonała Słowaczkę Annę Schmiedlovą 4:6, 6:4, 6:2. Świątek także potrzebowała trzech setów, by wyeliminować 104. na świecie Słowenkę Kaję Juvan 2:6, 6:2, 6:1.

Zobacz wideo Finał turnieju wielkoszlemowego jak zwykłe zawody? "Jeżeli w poprzednich meczach działały pewne rutyny, to dlaczego robić coś innego"

Pojedynek z Aleksandrową zapowiadał się trudniejszy dla Polki niż starcie z Juvan. Rosjanka jest sklasyfikowana na 33. pozycji w rankingu WTA (Świątek na 17. miejscu), a w turnieju w Melbourne została rozstawiona z numerem 9. (Świątek z numerem 6). Słynie z agresywnej gry, niedawno była bardzo bliska ogrania piątej na świecie Eliny Switoliny z Ukrainy na turnieju w Abu Zabi.

Wyrównany set dla rywalki

Na początku pierwszego seta obie tenisistki utrzymywały serwis aż do stanu 2:2. Wtedy to pierwsza rakieta Rosji odebrała Polce podanie, wygrywając gema do zera. Dwa błędy Światek, kończąca piłka po skosie i genialny return Aleksandrowej dały jej pierwsze przełamanie. Mistrzyni Roland Garros szybko odrobiła straty, wyrównując na 3:3. Duża w tym zasługa samej Rosjanki, która zakończyła własne podanie podwójnym błędem serwisowym.

Siódmy gem przy podaniu Świątek był bardzo wyrównany, ale ostatecznie drugi raz z rzędu 19-latka została przełamana po tym, jak popełniła minimalny błąd z bekhendu. 4:3 dla Aleksandrowej, a chwilę później 5:3. Była szansa dla Świątek przy stanie 0:30, ale kolejne niewymuszone błędy Polki i dobry serwis rywalki nie dopuściły do przełamania powrotnego.

W kolejnym gemie serwisowym Świątek Aleksandrowa miał dwie piłki setowe po kapitalnych returnach (po jednym z nich podirytowana Świątek rozłożyła bezradnie ręce, patrząc w kierunku trenera Piotra Sierzputowskiego). Nasza tenisistka obroniła się jednak i dorzuciła gema na 4:5. Następnie Aleksandrowa zmarnowała przy własnym serwisie kolejne dwa setbole, popełniając podwójne błędy serwisowe. Jednak do pięciu razy sztuka - wykorzystała kolejną szansę na zamknięcie seta, którego wygrała 6:4.

Świątek odpadła z turnieju

Drugi set zaczął się źle dla Polki. Agresywna gra Rosjanki wymuszała jej błędy. Rywalka wykorzystała trzeciego break pointa i wyszła na prowadzenie 1:0. Była szansa na szybkie obrobienie strat, ale od stanu 0:30 Aleksandrowa wygrała cztery piłki z rzędu. Posłała przy tym m.in. kolejnego asa i podwyższyła na 2:0. 19-latka z Raszyna odpowiedziała wygraniem gema przy własnym podaniu. 1:2, a chwilę później 1:3, bo Rosjanka pewnie obroniła serwis.

Piąty gem był bardzo udany dla Świątek. Szybki, pewnie wygrany. Aleksandrowa odpowiedziała tym samym. Efekt? 4:2 dla niej. Imponujące były zwłaszcza serwisy 26-latki w tamtym gemie. Chwilę później Świątek niespodziewanie gładko przegrała podanie i była już na krawędzi porażki. 2:5 i serwis Aleksandrowej. Rosjanka nie zmarnowała okazji i zamknęła drugiego seta wynikiem 6:2. Po tym zwycięstwie awansowała do ćwierćfinału imprezy w Melbourne. W następnym meczu zmierzy się z lepszą z pary: Simona Halep (2. WTA, Rumunia) - Laura Siegemund (51. WTA, Niemcy). 

Teraz Australian Open

Świątek nie zagrała w środę najlepszego spotkania. Brakowało jej ognia w ataku, popełniała za dużo błędów. Aleksandrowa była bardziej zdecydowana i zdominowała naszą tenisistkę. Szczególnie ostrzeliwała ją mocnymi returnami. Kolejny start 19-latki z Raszyna to rozpoczynający się w najbliższy poniedziałek 8 lutego turniej Australian Open. Nie ma sensu wyciągać zbyt daleko idących wniosków z porażki z Aleksandrową w kontekście australijskiej imprezy wielkoszlemowej. We wrześniu, tuż przed Roland Garros, Świątek przegrała w pierwszej rundzie w Rzymie z Holenderką Arantxą Rus 6:7, 3:6. W Paryżu zaś nie było na nią mocnych. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.