Wozniacki, Lisicki, Kerber? To znamy. Trzecia rakieta Włoch też mówi po polsku

Iga Świątek zaczyna grę w Gippsland Trophy w Melbourne dopiero we wtorek rano, ale jedna tenisistka mówiąca po polsku już jest w III rundzie: Jasmine Paolini, córka Polki i Włocha. Właśnie pokonała - broniąc po drodze dwa meczbole - rozstawioną z 10 Chinkę Qiang Wang 3:6, 7:5, 6:4.

Qiang Wang to na razie najwyżej rozstawiona tenisistka wyeliminowana z Gippsland Trophy, turnieju, w którym Iga Świątek wraca do gry po kilkumiesięcznej przerwie (w pierwszej rundzie miała wolny los, w drugiej zagra we wtorek rano ze Słowenką Kają Juvan). A pokonanie jej po ponaddwugodzinnej walce i dwóch obronionych meczbolach w drugim secie to jedno z najważniejszych zwycięstw w karierze Jasmine Paolini.

Zobacz wideo Finał turnieju wielkoszlemowego jak zwykłe zawody? "Jeżeli w poprzednich meczach działały pewne rutyny, to dlaczego robić coś innego"

Wakacje u babci Barbary

Niewysoka, bardzo waleczna Włoszka o ciemnej karnacji jest w czołowej setce rankingu od listopada 2019, jest trzecią rakietą Włoch, a była w pewnym momencie pierwszą, pokonywała już rywalki z czołowej pięćdziesiątki WTA, ale Wang - 34. WTA – jest najwyżej notowaną z pokonanych. Nie było też więc do tej pory wielu okazji, żeby usłyszeć o polskich korzeniach Jasmine, choć opowiada o nich chętnie. O wakacyjnych wizytach u babci Barbary w Łodzi, o więzi, jaką ma z polską częścią rodziny, o nauce języka polskiego, którym się posługuje całkiem sprawnie, choć do Polski przyjeżdżała częściej jako małe dziecko, potem już nie było tylu okazji.  

Najsłynniejsze tenisistki o polskich korzeniach: Caroline Wozniacki, Angelique Kerber i Sabine Lisicki (każda z nich grała w finale Wielkiego Szlema, Wozniacki i Kerber zdobywały wielkoszlemowe tytuły), są dziećmi z małżeństw, które zdecydowały się na emigrację z Polski. U Jasmine emigrancką historię ma tylko rodzina matki, Jacqueline Gardiner, i to podwójnie: w żyłach Jasmine płynie też ghańska krew, bo takie pochodzenie (ale paszport  - duński) miał Salomon, ojciec mamy. 

Mama Jasmine wyjechała z Polski za pracą i została w Toskanii

Mama, Jacqueline, ponad trzydzieści lat temu wyjechała razem z kuzynką do Włoch w poszukiwaniu pracy. Została w Toskanii, tam założyła rodzinę, prowadzi m.in. zajęcia z tańca. Z mężem Ugo Paolinim, właścicielem baru w Bagni di Lucca, mają jeszcze syna Williama, kilka lat młodszego od Jasmine, też próbującego godzić naukę z trenowaniem tenisa. Tak było u Jasmine: najpierw nauka, potem tenis. 

Paolini ma 25 lat, ale w prawdziwym reżimie treningowym tenisa jest dopiero od dziesięciu, i znalazła jeszcze czas, żeby skończyć szkołę rachunkowości. Ugo Paolini jest zapalonym tenisistą, ale nigdy nie naciskał na karierę córki (ani nie jeździł z nią na turnieje - ale to żeby nie zapeszać). Jasmine ćwiczyła w klubie tenisowym, w którym grał ojciec, miała szczęście do dobrych trenerów, bo pracował tam np. Ivano Pieri, którego córka Jessica jest dziś w trzeciej setce rankingu WTA. Ale w Bagno di Lucca to była raczej zabawa w tenis, poważne treningi zaczęły się dopiero po przejściu do klubu z Tirreny. Jasmine wspominała kiedyś, jak w jakimś dziecięcym turnieju grała ze Szwajcarką Belindą Bencić, dziś 12. zawodniczką WTA. Bencić już wtedy była nastawiona na karierę, otoczona profesjonalną opieką, a Paolini i jej włoskie koleżanki trenowały tylko tyle, ile się dało pogodzić ze szkołą, nie miały żadnych zajęć na siłowni.  

Dziś Paolini jest pod opieką trenera Renzo Furlana (w połowie lat 90. był w czołowej dwudziestce ATP), ćwiczy nadal w Toskanii, ale teraz w klubie z Carrary. I czeka na kolejny skok w karierze. W trzeciej rundzie w Melbourne zagra z Czeszką Karoliną Muchovą. Stawką jest awans do ćwierćfinału i 100 pkt do rankingu: tak wielu Paolini nie zdobyła jeszcze w żadnym turnieju.  

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.