- Były takie momenty, gdy sobie nie radziłem nie tylko z tenisem. I byłem wtedy w poważnej depresji. Pamiętam jak się którego roku obudziłem w Szanghaju. Była szesnasta, ja ciągle w łóżku, zasłony zaciągnięte. Nie chciałem oglądać światła dnia. Czułem, że nikomu już nie mogę ufać. Było ciemno i pusto - mówi w wywiadzie dla magazynu "Stellar" Nick Kyrgios, tenisista z wielkim talentem i długą listą kar i skandali. Na tej liście kar i skandali Szanghaj pojawia się dwa razy: po meczu z Mishą Zverevem z października 2016 Kyrgios został zdyskwalifikowany na kilka tygodni za to, że ostentacyjnie nie podjął walki - zdarzył mu się wtedy serwis, po którym poszedł na swoją ławeczkę nawet nie czekając na return Zvereva.
Dostał wtedy dwie kary finansowe: jedną za brak starań, drugą za awanturę z kibicem. I już wtedy władze ATP zachęcały go do pracy z psychologiem, oferując złagodzenie kary, jeśli tak zrobi. Kyrgios przepraszał, postanawiał poprawę, ale rok później w Szanghaju zszedł z kortu już w meczu pierwszej rundy po awanturze z sędzią, karze za przekleństwa i przegraniu pierwszego seta ze Stevem Johnsonem. Po prostu podał rękę rywalowi i wyszedł, tłumacząc się potem problemami z żołądkiem. Znów wtedy przepraszał widzów i organizatorów. I od 2018 zaczął już pracować z psychologiem.
Teraz Kyrgios opowiada w "Stellar", jak trudna bywała walka z presją i samym sobą, mówi, że spalał się w pogoni za podtrzymaniem dobrych wyników. - Ludzie wywierali na mnie presję, ja wywierałem na siebie presję. Straciłem radość z gry, straciłem kontrolę nad sobą. Wpadłem w depresję, bo uważałem, że muszę być kimś, kogo sobie narzuciłem. Bałem się wyjść i rozmawiać z ludźmi. Uważałem, że ich zawiodłem, bo przestałem wygrywać - opowiada. Był w pewnym momencie już 13. na świecie, dziś jest 45. Ale w rozmowie ze "Stellar" mówi o odzyskanym spokoju, o zmianie życia na lepsze. Dzięki temu, że zrezygnował z grania w turniejach po przerwie wymuszonej pandemią, wreszcie mógł spędzić więcej czasu z rodziną. Zadomowił się z powrotem w domu rodziców, w swoim pokoju z dzieciństwa. Zmienił życie prywatne. Rozstał się z rosyjską tenisistką Anną Kalińską. Teraz spotyka się z Chiarą Passari. Niezwiązaną z tenisem. - Kocham być w domu z rodziną i dziewczyną - mówi. Największy awanturnik tenisa zaczął w tym roku bywać głosem rozsądku. Krytykował Novaka Djokovicia za sposób organizacji Adria Tour.
Uznał, że w roku pandemii tenis przestał być ważny, zaczął pomagać potrzebującym mieszkańcom swojej rodzinnej Canberry. - Zrobiłem w spożywczym zakupy za osiem tysięcy dolarów i wszyscy na mnie patrzą. "Ludzie, to nie dla mnie!" - opowiada. Sam roznosił pudełka z zakupami pod drzwi potrzebujących, zaangażował się też w ostatnich miesiącach w inne akcje charytatywne. Polubił to i widzi też, że zaczął być inaczej odbierany przez kibiców. Australijczycy zaczęli lepiej rozumieć, dlaczego tak się czasem męczył, żeby swój niebywały talent zamienić na regularne sukcesy. - Czułem w pewnym momencie, że nikt nie chce wiedzieć, jakim jestem człowiekiem. Interesował ich tylko tenisista, i jak go wykorzystać - tłumaczy.
Przerwa w grze pomogła mu odbudować więź z rodzicami, która ucierpiała podczas pogoni za wynikami. - Gdy trwa normalny sezon, jest siedem miesięcy, gdy nie mam szans na odwiedziny w domu rodzinnym, teraz korzystam z każdej chwili. Ludzie chyba nie są w stanie zrozumieć, jaką samotnością jest tenis. Jesteś na korcie sam. Nie wolno ci z nikim rozmawiać. Musisz problemy rozwiązać sam. Miałem z tym kłopot - mówi Kyrgios i chwali sobie obecną nudną prywatność. - Jest tak nudno: wstaję, idę po kawę, odbieram dziewczynę z pracy i trenuję - opowiada. Do gry ma wrócić w styczniu 2021 w Australian Open. O ile turniej dojdzie do skutku.