"Mówił: Jesteś nikim. Ja mam sukcesy i pieniądze. Nie chciałam żyć". Wstrząsające wyznania Szarypowej

Paweł Wilkowicz, Dominik Lenart
- Byłam w ciężkiej depresji. To było piekło. Nie chciałam dalej żyć - mówi Olga Szarypowa, oskarżając byłego narzeczonego, niemieckiego tenisistę Aleksandra Zvereva, o przemoc. Szarypowa w długim wywiadzie dla "Raquet" opowiada wstrząsające historie. Zverev nadal wszystkiemu zaprzecza.

"Jesteś nikim. Niczego jeszcze nie osiągnęłaś w życiu. Ja mam sukcesy i pieniądze" - od tego miało się zacząć: od przemocy słownej, już dwa lata temu podczas wakacji na Malediwach. Potem były coraz ostrzejsze awantury. Ta w Monaco, gdy Zverev, tenisista, który był już numerem 3 na świecie (dziś jest 7.), finalista US Open 2020, 23-latek będący jednym z kandydatów do przejęcia władzy w tenisie po pokoleniu Federera, Nadala i Djokovicia, miał pierwszy raz użyć siły. - Pchnął mnie tak, że uderzyłam głową o ścianę. A potem się przestraszył i zaczął kłamać. Że to ja uderzyłam go pierwsza - opowiada Szarypowa. Potem była awantura niedługo przed US Open 2019, gdy uciekła z pokoju hotelowego, schroniła się u znajomego z dzieciństwa, ale dała się mu przekonać do powrotu do Zvereva. Ale było już tylko gorzej. Gdy pojechali do Genewy na Laver Cup, Zverev pierwszy raz nie ograniczył się do szarpania, czy duszenia. - Wtedy pierwszy raz mnie uderzył - mówi Szarypowa.

Zobacz wideo Świątek wygrała Roland Garros. "Kiedyś przetrwała mentalny kataklizm"

- To było piekło. Nie rozumiałam, dlaczego to się dzieje. Wiedziałam, że już tak dalej nie chcę, ale on mnie nie puści - opowiada o próbie samobójczej z Genewy. Wstrzyknęła sobie wtedy insulinę, znalezioną w jego rzeczach - Zverev jest cukrzykiem - i zamknęła w łazience. Zverew i jeden z turniejowych działaczy przekonali ją, żeby otworzyła i podali jej glukozę, żeby doszła do siebie. Niedługo później uciekła i od roku próbuje odbudowywać normalne życie. Zverev - według jej relacji - jest człowiekiem, który nie przyjmuje odpowiedzi odmownych. - Często kłóciliśmy się o to, że nie poświęcam mu dość uwagi. Tak to przedstawiał, żebym zawsze czuła się winna. Już mi się nie chciało żyć. Potem zawsze przepraszał. Wydawało się, że wszystko rozumie. I tak w kółko - mówi Szarypowa w "Raquet". Ze Zverevem znają się od dzieciństwa, czasami jako nastolatkowie grali w tych samych turniejach. Byli krótko parą gdy mieli 15 lat, potem nawiązali kontakt w 2018. Ten związek trwał 13 miesięcy.

Zdjęcie posiniaczonej twarzy. "Co to?". "To Sasza" 

Wywiad w "Raquet" przeprowadza z nią Ben Rothenberg, jeden z najlepszych dziennikarzy tenisowych. Szarypowa podczas rozmowy pokazuje mu zdjęcia i konwersacje z Whatsapp ze znajomymi: jej zdjęcie z siniakami na twarzy, drugie z posiniaczonym ramieniem. I wymiana wiadomości. "Co to?". "To Sasza". Rothenberg rozmawia też z Wasylem Surdukiem, znajomym z dzieciństwa, i jego przybraną matką, którzy dali schronienie Szarypowej, gdy uciekła z hotelu w Nowym Jorku przed Zverevem. 

To drugi ważny wywiad w tej sprawie: tydzień temu Szarypowa opowiedziała o przemocy, której doświadczała ze strony Zvereva, w wywiadzie dla rosyjskiej strony "Championat". A jeszcze wcześniej zaczęła zdradzać szczegóły ich związku we wpisach na Instagramie.

- Zostałam zaatakowana i nie będę już siedziała cicho. Starał się udusić mnie poduszką, uderzał moją głową o ścianę, wykręcał mi ręce. Bałam się o swoje życie. Dlaczego od razu nie odeszłam? Dlaczego wybaczyłam? Nie umiem odpowiedzieć na te pytania - napisała na Instagramie. Wtedy jeszcze nie wskazała, o kogo jej chodzi. Zrobiła to w rozmowie z portalem championat.com, wskazując na Zvereva. 

- Napisałam na Instagramie, że próbował udusić mnie poduszką, wykręcał ręce. Kilka razy próbowałam wybiec z pokoju, ale mi nie pozwolił. Bałam się, że ktoś może nas zobaczyć i usłyszeć. Ale w końcu udało mi się uwolnić i wybiegłam boso. [...] Na początku ukrywałam się w hotelu, ale Sasza mnie znalazł. Staliśmy przy bocznym wejściu. Płakałam i próbowałam wyjść, a on chciał, żebym wróciła do pokoju i żebyśmy porozmawiali. Ale w tym momencie zrozumiałam, że nie będzie żadnej rozmowy. Bałam się i chciałam uciec. Ale Sasza pchnął mnie na ścianę i powiedział, że ujdzie mu to na sucho, a moim losem nikt się nie zainteresuje, bez względu na to, co mi zrobi - opowiadała. 

- Wielokrotnie podnosił na mnie rękę. Ale za każdym razem starałam się o tym zapominać i obwiniałam siebie o to. Ale ta sytuacja z sierpnia była naprawdę przerażająca, obawiałam się o swoje życie - kontynuowała Szarypowa, odpowiadając również na pytanie, czemu zdecydowała się podzielić swoją historią. 

"Chcę, żeby Sasza zrozumiał, że wcześniej czy później za wszystko trzeba odpowiedzieć" 

- Przede wszystkim dlatego, że to było przerażające. Po drugie, potrzebowałam czasu, by to przetrawić i dojść do siebie po tym związku. Uwolniłam się od tych przeżyć i jestem gotowa, by o nich opowiadać. Wcześniej nie byłam w stanie. [...] Zostałam zaatakowana przez jego otoczenie, kiedy byłam z nim w związku. I przeżyłam to. To też przeżyję. Chcę tylko, żeby Sasza zrozumiał, że wcześniej czy później za wszystko trzeba odpowiedzieć. Oczywiście nie ma naocznych świadków, że mnie dusił. I nie może być, bo to wydarzyło się tylko między nami. Ale jestem gotowa na wszelkie testy, w tym wykrywacz kłamstw, aby potwierdzić moje słowa. Niczego od niego nie żądam. Chcę tylko to ujawnić - zakończyła Szarypowa. 

Tego samego dnia, w którym Szarypowa upubliczniła swoje oskarżenia w championat.com, inna była dziewczyna tenisisty - modelka Brenda Patea - ogłosiła, że jest w 5. miesiącu ciąży, a Zverev jest ojcem dziecka. - Chciałam opowiedzieć o tym od dłuższego czasu. Tak się po prostu złożyło, że jednego dnia dwie byłe dziewczyny opublikowały głośne oświadczenia. Dzisiaj wrócił do niego bumerang. Ludzie powinni być odpowiedzialni za wszystkie swoje czyny, czy to chodzi o dziecko, czy przemoc - tłumaczy Szarypowa. 

Alexander Zverev wydał oświadczenie na Twitterze. "Nie mogę się doczekać dziecka" 

- Ostatnie kilka dni były dla mnie dużym wyzwaniem. Będę ojcem w wieku 23 lat. I nie mogę się doczekać dziecka. Chociaż Brenda i ja nie jesteśmy już razem, mamy dobre relacje i będę wypełniać moje obowiązki ojca. Razem zaopiekujemy się małym człowiekiem, który musi się rozwijać. Ale nie chcę mówić więcej publicznie na ten prywatny temat. Jestem pewien, że Brenda i ja poradzimy sobie z tym bez udziału mediów - zaczął swój wpis Zverev na Twitterze. 

Przed oświadczeniem Zvereva, Patea powiedziała, że nie ma z nim "żadnego kontaktu" i nie planuje dzielić opieki nad swoim dzieckiem z Niemcem. Wyszczególniła również powody swojego rozstania z tenisistą, który skontaktował się z nią w paryskiej kawiarni w październiku zeszłego roku, aby rozpocząć ich romans. 

- Mieliśmy już kryzysy, a potem zakończyliśmy nasz związek z Alexem, ponieważ mamy różne poglądy na życie. Każdy, kto jest sportowcem, musi poddać się takim sytuacjom - powiedziała na łamach "Bilda". Ogłaszając ciążę w mediach społecznościowych, Patea dodała: - Na początku zawsze jest magia. Trudno mi wyrazić słowami, jak to jest być w ciąży - to po prostu przytłaczający czas. Bycie mamą napawa mnie wielką radością, a jednocześnie trochę mnie przeraża. 

- Te z was, które były już w ciąży, prawdopodobnie mogą to odczuć. W ciągu ostatnich kilku tygodni były chwile łamiące serce i radosne, a potem znowu sytuacje niepewności, ponieważ moje dziecko urodzi się w burzliwych czasach. Ale bez względu na to, co nas czeka, będę kochać i chronić moje dziecko do końca moich dni. Już jestem najszczęśliwszą mamą na świecie i cieszę się, że mogę dzielić się z Wami tym szczęściem - zakończyła Patea. 

Tenisista odniósł się do zarzutów Szarypowej. "Są nieuzasadnione i nieprawdziwe" 

W dalszej części cytowanego wyżej oświadczenia Alexander Zverev odniósł się natomiast do zarzutów przemocy domowej skierowanych pod jego adresem przez Szarypową. Tenisista nazwał je "bezpodstawnymi" i "nieprawdziwymi".  

- Nieuzasadnione oskarżenia mojej byłej dziewczyny Olgi Szarypowej bardzo mnie zasmucają. Znamy się od dzieciństwa i dzieliliśmy się wieloma doświadczeniami. Bardzo żałuję, że wygłasza takie oświadczenie, ponieważ zarzuty są po prostu nieprawdziwe. Byliśmy w związku, który skończył się dawno temu. Dlaczego Olga wysuwa teraz te oskarżenia, po prostu nie wiem. Naprawdę mam nadzieję, że znajdziemy sposób, by się dogadać ze sobą tym w rozsądny i pełen szacunku sposób - napisał Zverev. W "Raquet" odpowiedzi na oskarżenia udzielił w imieniu Zvereva specjalista od zarządzania kryzysowego, Bela Anda. Powtórzył jego wcześniejsze dementi i wyrazy ubolewania sprzed tygodnia. "Nadal pracujemy nad próbą rozsądnego i pełnego szacunku porozumienia, o którym Alexander napisał w oświadczeniu".  

Szarypowa zapewnia, że nie zamierza składać ani zawiadomienia do prokuratury, ani cywilnego pozwu. Zależało jej tylko, żeby wszyscy poznali jej wersję wydarzeń.  

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.