Iga Świątek: Na pewno zmieniło się moje nastawienie. Miałam mniej oczekiwań przed startem Roland Garros. Dałam sobie taką przestrzeń. Zdałam sobie sprawę, że nie jestem jeszcze w światowej czołówce i nie muszę wygrywać każdego meczu. Prawda jest taka, że po przerwie w rozgrywkach spowodowanej pandemią przepracowałam bardzo dobrze okres przygotowawczy. Przez to moje oczekiwania wzrosły, co nie pomogło mi na turniejach w USA [porażka przed US Open jeszcze w 1. rundzie w Cincinnati - przyp. red.]. Bardzo ciężko pracowaliśmy potem nad tym, by skupić się na tych podstawach, na samym czerpaniu przyjemności z gry w tenisa, a nie na myśleniu o wyniku. To zaczęło przynosić efekty - bardzo się cieszę, że akurat podczas Wielkiego Szlema.
- Moje poczucie pewności siebie i skuteczności wzrastało z meczu na mecz. Miałam taką świadomość, że gram świetny tenis i mogę wygrać z dużą liczbą zawodniczek. Z drugiej strony, za każdym razem, gdy myślałam o tym, że moje oczekiwania wzrastały, chciałam znów sprowadzić się na ziemię. Stosowaliśmy takie techniki z treningu mentalnego, żebym za bardzo nie stresowała się tymi oczekiwaniami.
- Myślę, że bardzo pomaga nam to, że ten turniej był na koniec sezonu. Teraz mam czas na uporządkowanie tego wszystkiego, co zmieni się w moim życiu. Szczerze mówiąc, nie wiem, jaki ten sukces będzie miał na mnie wpływ. Można o to zapytać Darię [Abramowicz - psycholog Igi Świątek - przyp. red.]. Na pewno może mnie to uskrzydlić. Jestem bardziej świadoma tego, że mogę wygrać siedem spotkań z rzędu podczas tak wymagającego turnieju, jak Wielki Szlem. Po wygraniu Roland Garros będę bardziej sobie ufać, że mogą udźwignąć presję.
- Bez wątpienia wypada zadawać takie pytania, bo mam mimo wszystko dopiero 19 lat i wiele do poprawy. Mój tenis jeszcze nie jest idealny. Całym procesem szkoleniowym zajmują się trenerzy. Nie wiem jeszcze dokładnie, nad czym będziemy pracować w najbliższym okresie przygotowawczym. Wiem, że nawet moje ciało nie dorosło jeszcze do tego, by przyjmować największe obciążenia. Mamy dużo do poprawy. Muszę się rozwinąć w każdym aspekcie gry. Nie uważam, że umiem już wszystko.
- Na pewno takie porównania pochlebiają mi. Staram się jednak podchodzić do tego z dystansem. Mam jeszcze dużo pracy przed sobą. Przede mną długa droga, by stać się taką legendą, jak oni. Na razie koncentruje się na samej pracy, a wiem, że wyniki będą jej efektem.
- Nie wiem, z czego wynikają ich wahania, ale uważam, że nie mają nic do stracenia. Gdy zaczynałam przygodę z psychologami, nie od razu trafiłam na taką osobę, która w pełni mi pomagała. Też musiałam zebrać w tym względzie doświadczenie. Myślę, że jeśli ktoś jest świadomy tego, jak ważna jest ta mentalna część gry, jak duży ma to wpływ na wykonanie, to zrobi wszystko, by sobie pomóc. Ważne, by w Polsce nie było takiego przekonania, że psycholog jest tylko dla ludzi, którzy mają problemy, bo jest także dla tych, którzy chcą się rozwijać. Moja rada jest taka, żeby spróbować i zobaczyć, jaki to przyniesie efekt. Sprawdzić, jak to działa. Nie dla wszystkich taka forma współpracy, jaka jest między mną a Darią, jest idealna. Niektórzy nie chcieliby tak wpuszczać w życie członków sztabu. Woleliby spotykać się raz w tygodniu na sesję.
- Życzcie mi spokoju i tego, bym była w stanie odpocząć. Poza tym mam wszystko, czego potrzebuję.
Masz ciekawy temat związany ze sportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl