"Iga Świątek jest nierozszyfrowana. Za chwilę jej tenisowe życie stanie się trudniejsze"

- Iga ma w sobie spektakularny tenis. Wiedziałem, że wcześniej czy później to zrobi - mówi Tomasz Wiktorowski. Iga Świątek jest w półfinale wielkoszlemowego turnieju Roland Garros. Czy zrobi jeszcze więcej? W czwartek 19-latka będzie faworytką meczu o finał z Nadią Podoroską.

Świątek zajmuje 54. miejsce w rankingu WTA. Dotąd jej największymi sukcesami były występy w IV rundach ubiegłorocznego French Open i tegorocznego Australian Open. Teraz jest o jeden mecz od finału paryskiego turnieju. W półfinale zmierzy się Argentynką Nadią Podoroską sklasyfikowaną na 131. miejscu rankingu WTA. Mecz zaplanowano na godzinę 15. Relacja na żywo na Sport.pl, transmisja w Eurosporcie.

- Tenisowe życie Igi za chwilę na pewno stanie się trudniejsze. Ale nie martwię się o nią - mówi trener Wiktorowski, ekspert Eurosportu, a przez lata szkoleniowiec Agnieszki Radwańskiej.

Zobacz wideo Fyrstenberg: "Iga jest w miarę wypoczęta, w półfinale będzie faworytką"

Łukasz Jachimiak: Znów dotarł Pan daleko w turnieju wielkoszlemowym, teraz jako komentator, a nie trener. Podoba się Panu robota, za którą - jak widzę - jest Pan bardzo chwalony?

Tomasz Wiktorowski: Myśli pan, że jestem bardziej chwalony niż za moją pracę trenerską? (śmiech)

Słyszę i czytam, że jest fachowo, że przystępnie, że pokazuje Pan to, czego na pierwszy rzut oka nie widać. Pan dostaje takie informacje?

- Naprawdę świetnie mi się pracuje. To dlatego, że mam genialnych prowadzących. Razem mamy dobry rytm. Z kim bym nie komentował, pracuję w teamie, a nie w układzie, w którym ktoś kogoś próbuje przegadać, udowodnić, że wie więcej. Jak się pracuje z doświadczonym, a jednocześnie skromnym komentatorem, to łapie się łatwość w odbiorze meczu. Oglądam i mogę się skupić na tych elementach, których nie widać od razu. A chyba taka jest rola tego drugiego, tego siedzącego na prawym krześle. Ta przygoda jest szczególnie fajna, bo świetnie gra Polka, a to powoduje, że aż chce się oglądać i komentować. Iga spisuje się tak znakomicie, że nawet jeżeli pojawiają się jakieś błędy komentatorskie, to nasze drobne potknięcia kibice nam wybaczają.

Iga po awansie do półfinału napisała w mediach społecznościowych: "Nigdy nie przypuszczałam, że moja przygoda z tegorocznym French Open potrwa tak długo". A Pan przypuszczał?

- Nie zastanawiałem się czy Iga może teraz to zrobić, ale wiedziałem, że wcześniej czy później to zrobi. Iga ma w sobie spektakularny tenis. Skuteczny, efektywny i efektowny. Dlatego zastanawiałem się nie "czy", tylko "kiedy". W tym turnieju Polka pokazuje ogromną dojrzałość, czyli coś, czego wcześniej nie pokazywała. Teraz stała się zawodniczką kompletną. To nie znaczy, że już nie ma się czego uczyć. Będzie jeszcze zbierała doświadczenia. Nie jest tak, że już zawsze, w każdym turnieju, będziemy ją widzieli na tym etapie co teraz. Ale na pewno ten turniej pokazuje, że pierwsza "50" rankingu WTA to nie jest miejsce Igi. Będziemy ją oglądać dużo wyżej, myślę, że w pierwszej "10". Ale proszę mnie nie pytać kiedy, bo nie wiem. Wcześniej czy później to nastąpi. Ona będzie się stawała jeszcze lepszą zawodniczką. I myślę, że oprócz tego, że będzie w stanie osiągać bardzo dobre wyniki w poszczególnych turniejach, to będzie też utrzymywała dobrą średnią. To w tenisie ważne, bo ranking buduje się regularnością, bronieniem punktów, co jest trudne, kiedy się już dochodzi do dalekich rund. A będzie tym trudniej, że przeciwniczki nauczą się gry Igi. W tej chwili Iga jest młodą zawodniczką wchodzącą w dalszym ciągu do touru i już wschodzącą gwiazdą. Dla takich tenisistek jak Simona Halep ona jest jeszcze nową postacią. I dla trenerów też jest nową postacią. Coraz mniej jest materiałów ogólnodostępnych, prawa telewizyjne powodują, że z Youtube'a wycinane są mecze. Tam można było znaleźć dużo materiałów, a teraz są już tylko pojedyncze mecze i skróty. Iga jest więc jeszcze nierozszyfrowana. Jej tenisowe życie za chwilę na pewno stanie się trudniejsze. Ale podkreślam, że ona ma w sobie tak wspaniały tenis, że jeżeli dalej będzie go popierała taką koncentracją i taką dojrzałością, jakie w tej chwili pokazuje, to nie martwię się o nią.

"Guardian" przeanalizował prędkości piłek uderzanych przez Igę i ogłosił, że młoda Polka potrafi bić tak mocno, jak tylko Serena Williams. Dla mnie to zaskoczenie, a co Pana najbardziej zaskakuje w tenisie Igi?

- Siła gry jest bardzo ważna, ale nie wolno patrzeć tylko na największe prędkości. Liczą się jeszcze długość piłki, jej ciężar i jej średnia prędkość. Myślę, że średnia prędkość piłki Igi jeszcze nie jest na tym poziomie co Sereny Williams, natomiast pojedyncze uderzenia rzeczywiście mogą się do tego poziomu zbliżać. Ale na przestrzeni meczu istotne jest, z jaką średnią prędkością się gra. Mecz dwusetowy to przecież około 120 punktów, a trzysetowy - nawet 200 punktów. Tu jedno uderzenie z góry na dół forhendem czy jeden behkend wzdłuż linii nie może zaburzyć odbioru całości. Iga ma tę prędkość, jest w stanie ją wygenerować, ale musi pracować, żeby potencjał przerodzić w dobrą średnią prędkość uderzeń. Bo ważna jest - to zabrzmi może dziwnie - wysoka średnia prędkość.

Wszystko jasne - na razie Iga zagra w meczu powiedzmy pięć takich piłek, jakich Serena zagra 50.

- Dokładnie tak. Może rozbieżność nie jest aż tak duża, ale o to chodzi. Im bardziej regularna w grze z wysoką prędkością będzie Iga, im częściej będzie uderzała na 80-90 procent swojej mocy, tym lepiej, bo to już będzie za szybko dla większości dziewczyn. W tym turnieju Iga to robi, bardzo rozsądnie buduje proporcję ataku do gry w równowadze i rzadko musi grać w obronie, dzięki temu, że jest aktywna, że ma technikę, która pozwala jej na kontrolowanie piłki.

Po meczu z Hsieh Maciej Synówka stwierdził w rozmowie ze Sport.pl, że przez ostatni rok Iga największy postęp zrobiła w sferze mentalnej. W tamtej rundzie błyskawicznie wyszła z dołka i w ćwierćfinale z Trevisan też to zobaczyliśmy. Było 1:3 w pierwszym secie, a skończyło się na 6:3, 6:1. Na Panu też robi wrażenie sposób, w jaki Świątek zarządza kryzysami?

- Z jednej strony wynik 1:3 mógł spowodować, że Iga straci koncentrację, a z drugiej strony przeszkadzały jeszcze bardzo trudne warunki atmosferyczne. Pogoda od obu zawodniczek wymagała wyrozumiałości względem samych siebie. Iga wyszła z kłopotów jak zawodniczka z ogromnym doświadczeniem. W żadnej sytuacji nie dała się ponieść negatywnym emocjom. No dobrze, było kilka nerwowych reakcji, ale one zdarzają się totalnie wszystkim zawodnikom.

Jasne - to ludzie, a nie maszyny.

- Dokładnie. I czasami nawet taka odrobina samokrytyki jest potrzebna. Idze ona się zdarzyła może dwa-trzy razy. A generalnie ona poradziła sobie świetnie, do warunków dostosowała się lepiej niż Trevisan. Widziałem, że większości piłek Iga nie uderza w taki sposób, w jaki by chciała. Ale była w stanie dostosować się do warunków, zmodyfikowała swoje uderzenia. Niedojrzałością byłaby chęć grania na siłę w taki sam sposób jak w poprzednich meczach. Popełniając błędy Iga szybko wyciągała wnioski i w następnych uderzeniach korygowała to, co chwilę wcześniej zrobiła źle. Tak się zachowuje dobry, mądry i utalentowany tenisista. Mentalnie Iga oczywiście prezentuje się w tym turnieju świetnie. Jeżeli w kolejnych turniejach, pewnie już w przyszłym sezonie, będzie w stanie utrzymywać taki poziom koncentracji i taki spokój w trudnych momentach, to wtedy już na pewno będzie wiadomo, że zrobiła ogromny postęp w sferze mentalnej. Teraz bezsprzecznie prezentuje się dużo lepiej niż we wszystkich poprzednich turniejach, nawet w tych bardzo dla niej udanych.

Iga mentalnie radzi sobie świetnie, a co się teraz dzieje w jej sztabie? Jakie zadania ma otoczenie zawodniczki, która dociera do półfinału czy finału turnieju wielkoszlemowego? Trzeba zadbać przede wszystkim o odizolowanie jej od dziennikarzy, od internetu, żeby przeczytała część miłych gratulacji, ale żeby nie zaczęła żyć wszystkimi opiniami i oczekiwaniami? Na pewno sztab Igi wie, co robić, ale jestem ciekaw, jak bardzo Wy dbaliście w takich sytuacjach o Agnieszkę Radwańską.

- Akurat moja zawodniczka była bardzo powściągliwa, jeśli chodzi o zagłębianie się w portale społecznościowe czy szukanie informacji o odbiorze jej meczów. Nie interesowała się komentarzami, przewidywaniami. Oczywiście bardzo ważne było dla nas i na pewno jest ważne dla każdego sztabu, żeby przygotowanie do kolejnego meczu było bardzo podobne jak do poprzednich, aczkolwiek odpowiednio zmodyfikowane do potrzeb sytuacji. To są ogólniki, ale wszyscy sobie zdają sprawę z tego, że naprawdę tak jest. Do tego półfinału należy się przygotowywać tak jak do meczu pierwszej rundy, który został wygrany. Iga wygrała wszystkie mecze, więc oni robią to dobrze. A modyfikacje wynikają z różnych aspektów. Na przykład takich jak leworęczna rywalka. Albo inna pora meczu. Jeżeli Aga grała wieczorem, to myśmy rano robili mobilizację na siłowni, trochę później jechaliśmy na korty, trochę później robiliśmy pierwszą rozgrzewkę i rozgrzewkę tenisową.

Ta mobilizacja to pobudzenie mięśni? Bo skoro siłownia, to domyślam się, że nie pogadanka o sprawach mentalnych.

- Tak, to odtworzenie czucia, budowanie zakresu ruchów, mobilizacja manualna wykonywana przez fizjoterapeutę. Potem była rozgrzewka właściwa, potem rozgrzewka na korcie, potem posiłek, chwila wyciszenia, rozmowa przed meczem.

Czyli jak najwięcej rutyny i w rozmowie przed meczem raczej brak haseł typu "wielka szansa", "wyjątkowy mecz"?

- Tego w ogóle nie ma. Rozmowa trenera z zawodniczką przed meczem musi wyglądać dokładnie w taki sam sposób, jak przed wszystkimi innymi meczami. Oczywiście jeśli trzeba rozmowy motywacyjnej, to wtedy jej przebieg jest już sprawą indywidualną, tu wszystko zależy od zawodnika i od doświadczenia sztabu w pracy z tym zawodnikiem. Ale rutyna przedmeczowa powinna być taka sama, z małymi modyfikacjami. Przynajmniej takie jest moje doświadczenie. Myśmy tak robili i zwykle to działało.

Patrząc na drogę Igi do półfinału French Open, przypomina Pan sobie jakiś czas, kiedy wszystko działało Wam szczególnie dobrze? Może Wimbledon 2012 z Agnieszką w finale?

- Dziewczyny są zupełnie inne, grają w inny sposób, inaczej budują punkty. Dlatego nie. Ich drogi są inne. Iga przy takiej dyspozycji jest w stanie większość punktów wygrywać sama, z kolei Agnieszka, też w bardzo dobrej dyspozycji, do budowania punktów musiała używać siły przeciwniczek. Przez to musiała wykonywać inny rodzaj pracy.

Agnieszka bardziej wymuszała błędy rywalek, a Iga raczej kończy piłki.

- Tak, Agnieszka przede wszystkim wymuszała błędy i dokładała do tego jakąś ilość punktów wygranych bezpośrednio. Iga jest zawodniczką, która zmusza do defensywy, wygrywa dużo punktów sama, ma w tym turnieju świetne proporcje między winnerami a niewymuszonymi błędami, co pokazuje jak agresywny jest jej tenis. Dlatego porównywać tych dziewczyn nie można. Tak samo nie da się porównywać dróg do sukcesu w danych turniejach. Jesteśmy w innych czasach, tenis się zmienił. Kiedy Agnieszka miała 19 lat, to prędkość piłki była elementem dominującym, a dziś jest oczywiste dla wszystkich, że prędkość musi być wysoka i teraz bardziej wracamy do kontroli piłki, do skupiania się na technice wykonywania uderzeń. Bo jeżeli chce się kontrolować tak dużą prędkość piłki, to trzeba mieć odpowiednią technikę, a nie tylko wspaniałe przygotowanie fizyczne oraz możliwości motoryczne. Przez dekadę od momentu wchodzenia Agnieszki do wielkiego tenisa do momentu wchodzenia do takiej gry Igi zmieniło się tak dużo, że daleki byłbym od szukania podobieństw.

A czy Pana zdaniem Iga nie jest teraz w sytuacji podobnej do tej, w jakiej Agnieszka była na Wimbledonie 2013? Wtedy przegrała dramatyczny półfinał z niżej notowaną Sabiną Lisicki, a cała Polska liczyła, że Aga wygra cały turniej, bo pozostawała najwyżej rozstawioną zawodniczką. Teraz też wiele osób mówi, że Iga jest na autostradzie do wielkiego sukcesu.

- Ja bym się z takimi opiniami wstrzymał. W dolnej części drabinki jest Petra Kvitova. Ona jeszcze jest w stanie zagrać szybszą piłką niż Iga. Iga na swojej drodze nie miała jeszcze tego typu rywalki. W ogóle to nie chcę powiedzieć, że mnie pan podpuścił, ale nigdy nie wybiegam dwa mecze do przodu.

Właśnie się zdziwiłem, że zaczął Pan mówić o ewentualnym finale, a przeskoczył Pan czekającą w półfinale Nadię Podoroską.

- Dlatego, że o Podoroskiej niewiele wiem. Dopiero planuję znaleźć o niej materiały. Trevisan znałem, dlatego, że w styczniu dwa razy trenowała z nią moja zawodniczka, Olga Danilović. Wiedziałem, co Trevisan jest w stanie zaprezentować, natomiast Podoroska jest jeszcze dla mnie zupełną niewiadomą. A skoro mówił pan, że Iga wygra turniej, to tu staram się wyhamować oczekiwania. Wiem, że pan tylko cytował różne opinie, więc teraz może pan mnie zacytować - że po pierwsze jest mecz z Podoroską, a po drugie w finale może się znaleźć zawodniczka, która dla Igi byłaby bardzo, bardzo, bardzo trudna. Sofia Kenin też może być taką rywalką, ale uważam, że przede wszystkim Kvitova z racji stylu i obycia na najwyższym poziomie każe nam studzić oczekiwania. Zresztą, Podoroską też trzeba docenić. Po drodze do półfinału z Igą pokonała kilka zawodniczek, które w tym turnieju były w dobrej formie, a w ćwierćfinale wygrała ze Switoliną, która zawsze prezentuje poziom lepszy niż przyzwoity i pokonanie jej musi dawać do myślenia. Iga na razie ma tylko jedno zadanie: wygrać z Podoroską.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.