Agnieszka Radwańska: Początek w wykonaniu Igi był trochę nerwowy, ale na szczęście szybko sobie z tym poradziła. Odnalazła swój rytm, weszła na wysoki poziom i zdecydowanie lepiej radziła sobie w trudnych, wietrznych warunkach. Czy dzisiaj się denerwowałam? Nie, nie denerwowałam się, bo Iga szybko opanowała sytuację i jak tylko przystosowała się do warunków, to weszła na poziom, który był nieosiągalny dla Trevisan. Wielkich emocji nie było. Za sprawą bardzo dobrej gry Igi.
- Ona zdecydowanie ostrzej uderzała piłkę. Z większą rotacją, pod dobrym kątem, z odpowiednią głębokością. To wszystko sprawiło, że Włoszka miała mnóstwo problemów. Próbowała, walczyła, ale nie miała czym się Idze przeciwstawić. Łatwość, swoboda, z jaką Iga uderza piłkę z linii końcowej, to jest jej niesamowita broń. Właśnie to zrobiło największą różnicę w tych trudnych, wietrznych warunkach.
- Szczerze mówiąc, nie znam Podoroskiej. Jest to dla mnie niewiadoma, bo udało mi się ją zobaczyć jedynie w kilku gemach tego turnieju. Ale nie jest najważniejsze, kto będzie stał po drugiej stronie siatki. Pewne jest, że Iga będzie odczuwała bardzo duże emocje. To już półfinał, stawka rośnie. Ale przecież z każdym kolejnym meczem Igi stawka rośnie, a ona sobie nic z tego nie robi, przechodzi przez kolejne przeszkody suchą stopą. Jeśli Iga utrzyma swój poziom, to kto by nie stał po drugiej stronie siatki, będzie w poważnych tarapatach.
- Zawsze miło się ogląda tenis na takim poziomie, na jakim Igra gra w Paryżu. A kiedy tak gra rodaczka, to przyjemność jest podwójna. Trzymam za Igę kciuki i mam nadzieję, że do samego końca turnieju utrzyma ten poziom. Prezentuje grę godną podziwu. Co do mnie, to wiadomo, że role się zmieniają. Teraz jestem w roli kibica i cieszę się, że zapoczątkowałam nową erę polskiego tenisa. Pokazałam, że można grać z najlepszymi. Przez lata to mnie oglądano, a teraz ja mogę oglądać innych i bardzo się cieszę, że po mnie nie ma pustki, że mogę kibicować tenisistkom i tenisistom z naszego kraju, którzy rywalizują na najwyższym poziomie. Iga w Paryżu po prostu szaleje. A mam nadzieję, że wkrótce inni do niej dołączą.