Grali w deszczu i zimnie przez pięć godzin i osiem minut, w czwartym secie Thiem miał już prawo wierzyć, że skruszył opór Schwartzmana, ale Argentyńczyk doprowadził do tie-breaka, wygrał go, a potem zaskakująco szybko - jak na ten mecz - rozstrzygnął decydującego seta na swoją korzyść.
- Jestem rozczarowany porażką, ale cieszę się jego szczęściem - mówił Thiem o swoim przyjacielu Schwartzmanie. Trzy tygodnie temu w Nowym Jorku Thiem wygrał swój pierwszy wielkoszlemowy tytuł: pod nieobecność Rafaela Nadala i Rogera Federera, po dyskwalifikacji Novaka Djokovicia. W Paryżu już w poprzedniej rundzie był w opałach, gdy mimo prowadzenia 2:0 w setach został zmuszony do pięciosetowej walki przez Hugo Gastona. W decydującym secie ze Schwartzmanem zmęczenie było już zbyt duże.
Ich ćwierćfinał to była piękna lekcja sportu, w pewnym momencie przy spornej piłce Thiem poszedł sprawdzić ślad i dał znać, że Schwartzman ma rację i sędzia nie musi schodzić z krzesła. Dla Schwartzmana, tenisisty o wzroście Leo Messiego (ze 170 cm jest jednym z najniższych w Tourze), to pierwszy półfinał w Wielkim Szlemie. A dla Argentyny - piękne zwieńczenie dnia, w którym wcześniej Nadia Podoroska sprawiła wielką niespodziankę i po pokonaniu Eliny Switoliny została pierwszą w erze open kwalifikantką, która w Roland Garros doszła do półfinału. Jest pierwszą Argentynką od 2004, która doszła w Wielkim Szlemie do czołowej czwórki.
Masz ciekawy temat związany ze sportem? Wiesz o czymś, co warto nagłośnić? Chcesz zwrócić uwagę na jakiś problem? Napisz do nas: sport.kontakt@agora.pl
Przeczytaj też: