Iga Świątek zdecydowanie się poprawiła. "Nie wpada w dziury na długo. Zarządza"

- Iga Świątek zdecydowanie poprawiła się mentalnie - mówi Maciej Synówka, trener i komentator tenisa. W drugiej rundzie Rolanda Garrosa 19-latka zagrała tak pewnie jak w pierwszej i tym razem pokonała Su-wei Hsieh 6:1, 6:4. Teraz Iga zagra z wracającą do formy dawną gwiazdą Eugenie Bouchard. - Iga potrafi nie przejmować się tym, co robi przeciwniczka - przekonuje Synówka.

Bouchard to dopiero 168. zawodniczka rankingu WTA (Świątek jest 54), która w Paryżu gra z dziką kartą. Ale 26-letnia Kanadyjka ewidentnie ma ochotę udowodnić, że znów może być znana ze świetnej gry w tenisa (w 2014 roku była finalistką Wimbledonu oraz półfinalistką Australian Open i Rolanda Garrosa), a nie z bycia celebrytką. "Mogło umknąć, ale Eugenie Bouchard nadal gra w tenisa. Awansowała do półfinału w Stambule, to jej pierwszy taki sukces od dwóch lat. W ratowaniu kariery pomogli Steffi Graf i Andre Agassi. - Może się starzeję? - mówi Kanadyjka. - Już nie czuję, że muszę codziennie wrzucać zdjęcia mojego tyłka" - pisał o niej niedawno Paweł Wilkowicz.

Bouchard będzie groźna, ale Świątek prezentuje się tak dobrze, że na jej występ w trzeciej rundzie możemy czekać z dużymi nadziejami.

Zobacz wideo "Świątek wyciągnęła z US Open wszystko, co się dało. Hurkacz rozczarowaniem"

Łukasz Jachimiak: 6:1, 6:2 z finalistką sprzed roku Marketą Vondrousovą i 6:1, 6:4 z doświadczoną Su-wei Hsieh - jak się panu podobała Iga Świątek w pierwszych rundach Rolanda Garrosa?

Maciej Synówka: W moich oczach Iga w ciągu ostatniego roku poczyniła postęp. Widać to pod względem taktycznym. Lepiej operuje skrótem, lepiej gra przy siatce. Wzbogaciła swój warsztat tenisowy. I zdecydowanie poprawiła się mentalnie. Musimy pamiętać, że ona jest wciąż młodą zawodniczką, ma 19 lat, cały czas się uczy. W otwarty sposób mówi o swoim niepokoju, o oczekiwaniach, o presji. Pamiętajmy, że ona w Paryżu broni punktów za czwartą rundę.

W sensie ścisłym nie broni, bo wobec pandemii punkty są zamrożone (żeby nie tracił ten, kto nie zdecyduje się grać w trudnych, tegorocznych warunkach).

- Tak, punkty są zamrożone, ale oczekiwania nie. Iga sama od siebie dużo oczekuje. Po pokonaniu Vondrousovej dała kapitalny wywiad na oficjalną stronę Rolanda Garrosa. Mówiła o oczekiwaniach, o pracy, jaką wykonała z Piotrkiem Sierzputowskim [trener] i z Darią Abramowicz [psycholog sportu]. Oni naprawdę są na bardzo dobrej drodze.

Jak Iga radzi sobie z kryzysami, to chyba widzieliśmy w drugim secie jej meczu z Hsieh. Był gorszy moment, zrobiło się 1:4, ale Iga uspokoiła sytuację i od tego momentu rządziła, doprowadzając do stanu 6:4 i kończąc spotkanie.

- Dokładnie tak. Ten mecz pokazuje, że Iga nie wpada w dziury mentalne na długo, że kryzysem zarządza.

W trzeciej rundzie z Eugenie Bouchard trudnych momentów będzie więcej niż z Vondrousovą i Hsieh? To w ogóle będzie bardzo trudny mecz czy ma Pan poczucie, że jeśli Iga zagra swoje, to będzie dobrze?

- Podoba mi się to pojęcie, że trzeba grać swoje. Gra Igi jest skuteczna, Iga potrafi nie przejmować się tym, co robi przeciwniczka, tylko mieć taki poziom pewności, żeby skupiać się na swojej grze. Bouchard jest groźna. To bardzo dobra zawodniczka. Co więcej, ona wraca do formy po tym jak spadła bardzo nisko w rankingu WTA. Kanadyjka będzie trudną rywalką, ale już wiemy, że Iga potrafi takie ogrywać.

W ćwiartce drabinki z Igą gra dalej Bouchard, grają Anisimova i Halep, ale w całym turnieju mnożą się niespodzianki, jak na przykład gładkie zwycięstwo 161. w rankingu WTA Schmiedlovej nad Azarenką. Tylko czy tymi niespodziankami jesteśmy naprawdę zaskoczeni?

- Mamy szczególne czasy, pandemia ma duży wpływ na tenis. Szczególne czasy sprzyjają wyjątkowym wynikom. Widzimy teraz wielu zawodników dotąd dla nas anonimowych, z drugiej setki rankingów ATP i WTA, którzy nagle potrafią przechodzić eliminacje i wygrywać mecze w turnieju głównym. Schmiedlova zawsze miała problem z motywacją i z utrzymaniem równego poziomu gry, a teraz spisała się świetnie. Natomiast Azarenka gdzieś w końcu musiała pęknąć, bo to już nie jest ta sama Azarenka co kilka lat temu, gdy potrafiła tygodniami grać na najwyższym poziomie. Teraz miała trzy bardzo udane tygodnie, ale w końcu musiała mieć słabszy dzień.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.