Jeszcze w 2014 roku Eugenie Bouchard była sklasyfikowana na piątym miejscu w rankingu WTA, ale słaba dyspozycja i częste kontuzje sprawiły, że teraz jest dopiero na 167. miejscu. Półfinalistka Australian Open oraz French Open, a także finalistka Wimbledonu otrzymała dziką kartę na paryskim turnieju, który startuje już 27 września. Bouchard to nie jedyna wyróżniona zawodniczka. Dziką kartę dostała też Cwetana Pironkowa, bułgarska tenisistka, która w 2016 roku grała w ćwierćfinale French Open.
- Szczerze? Jestem zszokowana - powiedziała Kanadyjka, która niedawno rozegrała świetny turniej w Stambule. W Turcji poległa w finale 6:2, 1:6, 6:7(4) z Patricią Marią Tig.
Bouchard wraca po wielkiej zapaści. Nie była w finale żadnego turnieju od czterech lat, w ubiegłym sezonie przegrała 13 meczów z rzędu, wypadła poza trzecią setkę rankingu. Nie dawała o sobie w tym czasie zapomnieć: a to odważne zdjęcia, a to opowieści o randkach, a to charytatywna randka, a to reklama portalu randkowego. Jak tłumaczy, tak sobie życzą sponsorzy i nie zamierza tego zmieniać. Mówi, że gdy wygrywała, ludzie ją kochali za to, co wrzucała do sieci. Kiedy zaczęła przegrywać, za to samo jej nienawidzą. Więcej przeczytacie w tekście Pawła Wilkowicza.
Przeczytaj też: