W czwartek Iga przegrała pierwszego seta, mimo że w tie-breaku prowadziła 5:0 (od tego momentu straciła siedem punktów z rzędu). Chwilę później mecz przerwał deszcz.
Spotkanie dokończono w piątek. Notowana na 53. miejscu w rankingu WTA Świątek znów bardzo męczyła się z dopiero 160. Amerykanką, ale w końcu zdołała wygrać. W trzeciej rundzie Iga zagra z byłą liderką zestawienia, Wiktorią Azarenką (dziś 27 WTA). Białorusinka to dwukrotna finalistka US Open, a jej największymi sukcesami w karierze są dwa wygrane turnieje Australian Open.
Dawid Celt, kapitan reprezentacji Polski w Pucharze Federacji, były tenisista, komentator: Rzeczywiście liczba niewymuszonych błędów Igi jest bardzo duża. I trochę niepokojąca. Na pewno ten mecz, delikatnie mówiąc, nie stał na wysokim poziomie. Ale najważniejsze, że Iga ten mecz wygrała. Potwierdziło się, że jest jeszcze tenisistką nieprzewidywalną. Potrafi zagrać fajne, solidne spotkanie, jak w pierwszej rundzie z Kudermietową, a za chwilę przychodzi mecz z Vickery, gdzie jest zdecydowaną faworytką, i dźwiga ten ciężar, ale z wielkim trudem. Oczywiście podkreślam, że jednak dźwiga, to jest najważniejsze. Widziałem wiele takich meczów jak Igi z Vickery kończących się tak, że zwycięstwo faworyzowanym zawodniczkom uciekało. Iga sobie poradziła. Koszt duży, tak. Mogła wygrać to spotkanie dużo łatwiej, dużo szybciej. Była lepsza, to było widać gołym okiem, ale brakowało jej spokoju, wyrachowania i chyba też odpowiedniej taktyki. Za szybko chciała wszystko zrobić, za bardzo się spieszyła, stąd aż tyle błędów. A przecież Vickery ani nie serwowała dobrze, ani nie generowała prędkości z głębi kortu, nie miała niczego, czym mogłaby Idze zagrozić.
- Dokładnie. Idze brakowało cierpliwości, wyrachowania, wyczekania odpowiedniego momentu do ataku. Vickery wiele piłek przebijała, ale bezpiecznie, nie robiła Idze żadnej krzywdy, a Iga się niecierpliwiła i psuła. Grała za szybko, za ostro i jeżeli w trzeciej rundzie z Azarenką chce powalczyć, to musi wejść na wyższy poziom.
- Wiemy, że stać ją na to, żeby grać lepiej, na wysokim poziomie. Brakuje jej ogrania, ale jak wszystkim w tym roku, bo przerwa przez pandemię koronawirusa była bardzo długa.
- Powiem szczerze: myślałem, że jest już po Azarence, że gra, bo gra, bo może lubi, bo chce, ale że już nie osiągnie wielkiej formy. Tymczasem ona gra jak za swoich najlepszych czasów. Oglądałem jej mecz z Sabalenką i to był kosmos. Poziom bardzo wysoki, widać było koncentrację i determinację, widać, że ona jest głodna dużego sukcesu, skupiona na celu i ona do tego celu zmierza. Podbudowała się zwycięstwami, zobaczyła, że może wygrywać z czołowymi zawodniczkami i znowu oglądamy Azarenkę grającą kapitalny tenis. Po Sabalence się przejechała jak walec. Grała blisko linii, szybko po koźle, wchodziła w kort, wchodziła na piłkę, nie dekoncentrowała się, nie popełniała błędów.
- Oczywiście, to dobra znajoma Agnieszki z kortów. Było mnóstwo meczów Azarenka - Radwańska. Myślę, że ona poukładała sobie różne rzeczy i złapała wewnętrzny spokój. Wiemy, że miała mnóstwo problemów natury osobistej [długo walczyła o prawo do opieki nad swoim dzieckiem] pokonała je i teraz pokazuje, że nie zapomniała, jak się gra w tenisa. Pironkowa też powiedziała, że to, że jest mamą, nie znaczy, że zapomniała jak się gra. Coś w tym jest.
- Na razie nie ma takich planów.
- Iga jest przede wszystkim bardzo waleczna, charakterna i nie pęka. Umówmy się: z Vickery grała słabo, a nie wyprowadziło jej to z równowagi. Poza tym posiada dużą siłę gry, potrafi siać spustoszenie uderzeniami z głębi kortu. Jeżeli będzie miała dobry dzień, będzie dobrze serwować, dobrze wejdzie w mecz i nie da Azarence odskoczyć, to na pewno może powalczyć. Na pewno bym Igi nie skreślał, ale stoi przed bardzo trudnym zadaniem. Ważne jest jeszcze to, że presji na Idze teraz będzie mniej. Z Kudermietową i Vickery musiała wygrać, trzeba było te dwie rundy szarpnąć. Teraz presja przeniesie się na Azarenkę, a Iga może z tego skorzystać. Tylko musi się wznieść na swój wysoki poziom.