Organizatorzy za wszelką cenę prą do przeprowadzenia US Open. "Nikt normalny nie chce przylecieć"

Organizatorzy US Open prą do przodu. Nie wyobrażają sobie, by wielkoszlemowy turniej nie rozpoczął się w Nowym Jorku pod koniec sierpnia. Z tą pewnością są jednak bardzo samotni. - Nikt normalny nie chce w tej chwili przylecieć do USA - przekonuje Szwajcarka Belinda Bencić, ósma rakieta świata.

Jeszcze w czerwcu wydawało się to niemożliwe, by US Open udało się w ogóle rozegrać. Nowojorskie korty służyły za magazyny do przechowywania sprzętu dla osób leczonych na koronawirusa. Na miesiąc przed rozpoczęciem wielkoszlemowej imprezy pewne jest tylko to, że organizatorzy chcą ją zorganizować za wszelką cenę, a buntują się przeciw temu kolejni tenisiści. W Ameryce przybywa nowych zakażeń, a zaplanowany na 14 sierpnia turniej ATP w Waszyngtonie został odwołany. To wtedy miały wrócić męskie rozgrywki, zawieszone podobnie jak kobiece od połowy marca (termin powrotu rozgrywek WTA to 3 sierpnia). Po odwołaniu turnieju w Waszyngtonie jest coraz więcej wątpliwości, czy zaplanowany w dniach 31 sierpnia - 13 września US Open się odbędzie. - Niestety istnieją istotne okoliczności, na które nie mamy wpływu i stąd rezygnacja z turnieju w Waszyngtonie - powiedział szef ATP, Andrea Gaudenzi.

Zobacz wideo "Tenis zawodowy będzie jednym z ostatnich sportów, które ruszą"

Co z US Open?

Tenisiści śledzą informacje o pandemii. Wielu z nich wciąż nie zadeklarowało, czy zagra w Nowym Jorku. - To logiczne, że nikt normalny nie chce dziś przylecieć do USA. Wolałabym zostać w Europie. Z drugiej strony organizator gwarantuje, że warunki będą bezpieczne, ale nie wiem, czy to wszystko jest warte mojego udziału - wypaliła Szwajcarka Belinda Bencić, ósma zawodniczka świata w wywiadzie dla portalu tagblatt.ch.

Pozostaje wiele pytań, od odpowiedzi na nie zależy, czy uda się wznowić rozgrywki tenisowe w sposób zaplanowany przez WTA i ATP. Dwa tygodnie po zakończeniu US Open ma ruszyć w Paryżu Roland Garros. Przed nim odbędą się imprezy przygotowujące do gry na kortach ziemnych w Rzymie i w Madrycie. A co z zawodnikami, którzy będą wracali do Europy z USA? Czy nie będą musieli przechodzić 14-dniowej kwarantanny? Przykład byłej liderki rankingu i zwyciężczyni zeszłorocznego Wimbledonu Simony Halep pokazuje, jak to wszystko jest skomplikowane. Rumunka miała wystąpić w turnieju w Palermo na początku sierpnia. Dwa dni temu zrezygnowała gdy usłyszała, że Włochy wznowiły obowiązek 14-dniowej kwarantanny dla osób podróżujących z Rumunii i Bułgarii.

Halep nie przekonywały nawet tłumaczenia organizatora, że nie dotyczy to tenisistek z Palermo. - Jesteśmy głęboko rozczarowani jej decyzją - napisał dyrektor turnieju, Oliviero Palma. Strata największej gwiazdy imprezy boli Włochów. Z kolei Rafael Nadal zadeklarował, że zagra w Paryżu, ale jego występ w Nowym Jorku, podobnie jak Novaka Djokovicia, jest niepewny. Hiszpan trenuje obecnie niemal wyłącznie na kortach ziemnych, co wiele mówi o jego priorytetach.

Nowe zasady bezpieczeństwa na US Open

Organizatorzy US Open nie przejmują się tymi wątpliwościami. Twardo stoją na stanowisku, że turniej się odbędzie. W ostatni weekend opublikowali nowe wytyczne dotyczące bezpieczeństwa podczas nowojorskiej imprezy. Wszyscy tenisiści mają mieszkać w hotelu Marriott na Long Island. Nie będzie im wolno opuszczać pokoi, dopóki nie będą znane wyniki ich testów na koronawirusa, które mają być przeprowadzane co dwa dni. Zawodnicy mają mieć zakryte twarze w przestrzeni publicznej - wyjątkiem będą treningi i same mecze. Codziennie będą mieli mierzoną temperaturę. Nie wiadomo, czy po przylocie do USA będzie ich obowiązywać 14-dniowa kwarantanna, choć zdaniem menedżera Dominica Thiema, Herwiga Straka, nie będzie takiego obowiązku. Na trybuny nie zostaną wpuszczeni kibice. - Można przypuszczać, że nie zwiększa to chęci wśród tenisistów, by przyjechać do Nowego Jorku - podsumowuje "Spiegel".

- Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie, żeby turniej w Nowym Jorku doszedł do skutku w tych okolicznościach - mówi Barbara Rittner, dyrektorka turnieju WTA w Berlinie. Nawet jeśli tenisiści i tenisistki zagrają w Nowym Jorku, turniej odbędzie się zapewne bez wielu gwiazd. Nie będą to, jak nazwa wskazuje (US Open) - otwarte mistrzostwa USA. Raczej US Closed. Amerykanie zastanawiają się, co zrobić z turniejem, który ma ruszyć za miesiąc. Australijczycy też przygotowują się do styczniowego Australian Open. Dyrektor Craig Tiley przyznał, że pojemność trybun w Melbourne Park zostanie drastycznie zmniejszona, by zrealizować przepisy dotyczące odstępu. Tiley nie wykluczył, że wpuszczani na widownie będą jedynie obywatele Australii.

Przeczytaj też:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.