Wirus, który atakuje tenisistów. "Są bardziej narażeni niż inni sportowcy"

Roger Federer, Andy Roddick, Robin Soderling, Marion Bartoli, Christina McHale - to jedni z wielu, którzy chorowali na mononukleozę. To nie przypadek, że tenisiści tak często łapią tego niebezpiecznego wirusa.

Jesienią 2012 roku Christina McHale czuła się wyczerpana. Nie miała sił trenować, nie mówiąc o występach w kolejnych turniejach. Wiedziała, że coś jest nie tak. Jako 19-letnia wówczas tenisistka miała zwykle dużo sił. Wyróżniała się dobrym przygotowaniem fizycznym, które pozwalało jej wygrać nie jedno spotkanie. - Wygrałam 6-4 w trzecim secie, ale pamiętam, jak powiedziałem trenerowi, że mam wrażenie, że właśnie uderzył mnie autobus - przyznała Amerykanka po jednym ze spotkań, cytowana przez CNN.

Chodziła od lekarza do lekarza, robiła kolejne testy. Nikt nie mógł stwierdzić, co jej dolega. W końcu usłyszała diagnozę: mononukleoza. To choroba wirusowa, która może się utrzymywać przez tygodnie, miesiące, a nawet lata. Nazywana "chorobą pocałunków", bo do zakażenia dochodzi zwykle poprzez ślinę. Objawy mogą przypominać te związane z grypą - w przypadku McHale były to m.in. problemy z zatokami i żołądkiem. Amerykanka nie jest jedyną przedstawicielką tenisa, która chorowała na mononukleozę.

Zobacz wideo Iga Świątek: Decyzja French Open zdziwiła mnie i zaskoczyła świat tenisa

Wygrał z Nadalem, a mononukleoza zakończyła jego karierę

"Choroba pocałunków" zniszczyła karierę Robina Soderlinga. Świat usłyszał o Szwedzie w 2009 roku, gdy w 4. rundzie Roland Garros sprawił wielką sensację - pokonał Rafaela Nadala 6:2, 6:7, 6:4, 7:6. Była to pierwsza w życiu porażka Hiszpana na paryskich kortach. Triumfował we wcześniejszych czterech edycjach turnieju. Soderling w tamtym roku dotarł do finału Roland Garros, a wyczyn ten powtórzył jeszcze rok później. Wiosną 2011 roku zaczął chorować na mononukleozę. Kilka razy zapowiadał powrót na kort, ale w grudniu 2015 roku w wieku 31 lat ostatecznie zakończył świetnie zapowiadającą się karierę.

Do gry wrócił za to Mario Ancić, ale nie był już sobą po przejściu choroby. Chorwat w 2004 roku był w półfinale Wimbledonu, dwa lata później w ćwierćfinale Roland Garros. W kolejnym sezonie łapał uraz za urazem, a kluczowy okazał się mecz Pucharu Davisa z Niemcami. Gdy rozgrywał spotkanie singlowe, był tak oszołomiony, że ledwo trzymał rakietę. Skarżył się na objawy grypopodobne, w deblu zastąpił go debiutujący wówczas w chorwackiej drużynie Marin Cilić. Po serii badań wyszło, że Ancić choruje na mononukleozę. Po wyleczeniu nie wrócił do formy i przestał grać w 2011 roku. Na sportową emeryturę przeszedł w wieku 26 lat. 

Federer: Nie mogłem normalnie trenować

Robin Soderling i Mario Ancić nie mieli tyle szczęścia, co m.in. Christina McHale, John Isner, Heather Watson, Roger Federer i Andy Roddick. Oni wszyscy także przeszli mononukleozę, ale po wyzdrowieniu odzyskali formę. Każdy organizm inaczej radzi sobie z tym wirusem. Wiosną 2013 roku Watson obawiała się, że brak chęci do gry to efekt wypalenia. Okazało się, że choruje na mononukleozę, a po kilku tygodniach poczuła się lepiej. Latem 2010 roku Andy Roddick czuł się okropnie, choć jeszcze na początku lipca dotarł do 4. rundy Wimbledonu. Diagnoza była ta sama co w przypadku wyżej wymienionych.

Mononukleoza nie oszczędza nawet największych gwiazd tenisa. Roger Federer wyznał, że walczył z chorobą na początku 2008 roku. - Nie mogłem normalnie trenować. Bałem się, że wypadnę z gry na kilka miesięcy - przyznał po ówczesnym Australian Open. W Melbourne odpadł w półfinale z Novakiem Djokoviciem, a przed wielkoszlemowym turniejem nie zagrał ani jednego meczu. Ospałość i zmęczenie tłumaczył przemęczeniem, ale prawda była inna. Choć w końcu wyzdrowiał, Federer nie był w stanie wyjaśnić, skąd u niego taka choroba. 

Chore na mononukleozę były także m.in. Jelena Dokić, Marion Bartoli i Urszula Radwańska, a ostatni przypadek dotyczy Thanasisa Kokkinakisa. - W czasie snu przestałem oddychać. Moje gardło spuchło do tego stopnia, że nie byłem w stanie tego robić - podkreślił Australijczyk, którego udało się uratować tylko dzięki szybkiej interwencji lekarzy. - Straciłem 10 kilogramów, bo nie mogłem jeść. Czułem się fatalnie - dodał. 

Dlaczego tenisiści łapią mononukleozę? 

Były tenisista Justin Gimelstob nie jest zaskoczony, że tenisiści są tak podatni na mononukleozę. Twierdzi, że to dlatego, iż muszą czasami zmieniać kontynenty co kilka dni i podróżują przez 11 miesięcy w roku. - W odróżnieniu od przedstawicieli golfa, krykieta czy Formuły 1, innych sportów wymagających ciągłych, globalnych podróży, tenisiści non stop przekraczają granice fizycznych możliwości człowieka - twierdzi Gimelstob, który do niedawna pełnił funkcję przedstawiciela zawodników w zarządzie ATP. Amerykanin zakończył karierę w 2007 roku z powodu kontuzji pleców. 

Zdaniem Gimelstoba, stale przemęczeni tenisiści mają niższą odporność i stąd są bardziej narażeni na złapanie wirusa. - Gdy spaceruje teraz z psem, moje ciało odczuwa, jak wcześniej przekraczałem bariery, których prawdopodobnie nie powinienem - dodaje. 

Liczne podróżuje, nadludzki wysiłek

Profesor Leslie Findley z Centrum Neurologii w Essex leczył wielu zawodników chorujących na mononukleozę. Początkowo uważał, że to mit, iż tenisiści są bardziej narażeni na zachorowanie niż inni sportowcy. W końcu jednak zmienił zdanie. - Częste podróże sprawiają, że zawodnicy są bardziej narażeni. Są zmęczeni, mają obniżoną odporność - wskazuje Findley, cytowany przez CNN. I dodaje: Jeśli weźmiemy kogoś z syndromem chronicznego zmęczenia i wsadzimy do samolotu, który wykona ośmiogodzinny lot z Londynu do USA, będzie to miało druzgocący wpływ na stan jego zdrowia.

Podobnie uważa McHale. - Jesteśmy bardziej podatni na to, bo nasze organizmy są zaniedbane z powodu tak wielu podróży - twierdzi Amerykanka. Dodaje, że problemem jest też częste dzielenie się butelkami z wodą, ręcznikami i innym sprzętem. - Czasem na korcie biorę butelkę wody do ręki i po czasie zauważam, że to nie była moja butelka. Tak to się też przenosi - wskazuje.

Tenisiści bagatelizują problem?

Findley uważa, że wielu tenisistów bagatelizuje pierwsze objawy mononukleozy. Gdy mają gorączkę, ból gardła lub dokucza im żołądek, powinni odpuścić treningi i rozgrywanie spotkań. Zwykle jednak jest inaczej. - Zwykły człowiek kładzie się do łóżka i w ciągu tygodnia lub dwóch wraca do formy - zauważa brytyjski profesor. Przekonuje też, że diagnozowanie mononukleozy nie jest łatwe. Brakuje specjalistów, a pierwsze testy mogą nie dać jednoznacznego wyniku.

Władze WTA tłumaczą, że mononukleoza to choroba ludzi młodych, a to ci głównie występują w turniejach tenisowych. Z kolei szefowie ATP nie chcieli komentować problemu. Doradca medyczny ATP Gary Windler przyznał jedynie: Zawodowi sportowcy nie są odporni na choroby dotykające ogółu społeczeństwa.

Przeczytaj też:

Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a

Sport.pl LiveSport.pl Live .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.