Iga Świątek (54. WTA) awansowała do 4. rundy Australian Open. Polka w meczu 3. rundy pokonała Donnę Vekić (20. WTA) 7:5, 6:3. Chorwatka była rozstawiona w Melbourne z numerem 19. W nocy z niedzieli na poniedziałek Świątek zagra o ćwierćfinał Australian Open. Jej rywalką będzie Estonka Anett Kontaveit (31. WTA).
Tomasz Świątek: To był mecz naładowany emocjami z jednej i z drugiej strony. Widziałem, że u Igi pojawiło się trochę nerwów, ale wytrzymała to. Bardzo się cieszę z tego, co zrobiła. Wyrównała swój najlepszy wynik w Wielkim Szlemie, bo w Paryżu rok temu także była w 4. rundzie. Przed spotkaniem dawałem obu dziewczynom po połowie szans, ale to Iga lepiej sobie radziła w tych kluczowych momentach.
- Odnoszę wrażenie, że jest ogólnie mocniejsza. To się przekłada na całą grę. Jest szybsza, ma lepszą kontrolę nad piłką. Właśnie do tego cały czas dążymy, by rozwijała się z turnieju na turniej.
- Wiem, że Iga miała swoje obawy, że może sobie z tym meczem nie poradzić. To było uzasadnione, bo ta Chorwatka gra bardzo dobrze. W zeszłym roku była w ćwierćfinale US Open. Tym większy to sukces córki.
- To niespodzianka, bo Bencić to uznana tenisistka, rozstawiona z szóstką. Nawet nie tyle wygrana Estonki jest zaskoczeniem, co jej rozmiary i styl. Trochę to niepodobne do Szwajcarki, która, co prawda ostatnio gra w kratkę, ale w tym meczu jakby jej nie było na korcie.
- Dokładnie takie same jak z Vekić. Obie dziewczyny mają moim zdaniem po 50 procent szans. Te turnieje wielkoszlemowe są specyficzne. Faworyci odpadają, ci mniej znani potrafią zajść bardzo wysoko. Nie da się tego przewidzieć, w tym roku w Melbourne też było już sporo zaskoczeń - w piątek odpadły m.in. Serena Williams i Naomi Osaka.
- Pamiętam to spotkanie, było bardzo zacięte. Znając Igę wiem, że takie porażki nie pozostają bez wpływu na jej przyszłość. Stara się wyciąga z nich wnioski i to może jej pomóc w tym nadchodzącym meczu. Poznała już rywalkę i wie czego się spodziewać.
- Samą grą nie jestem zaskoczony, bo widziałem, jak ciężko trenowała między sezonami. Rozegrała wiele sparingów, a po drugiej stronie nie stały dziewczyny, tylko sami faceci. I dała sobie z nimi radę. Czułem, że jest mocna, ale i tak wszystko rozstrzyga się w sferze mentalnej. Widzę, że jak na razie jej głowa funkcjonuje idealnie. Nie uzewnętrznia swoich słabości, nerwów. Czasem je dostrzegam, ale to trzeba tak dobrze znać Igę. Jestem bardzo zadowolony, bo widzę, że jest progres na tym polu. Praca z psycholog Darią Abramowicz nie idzie na marne. Dobrze, że psycholog jest z Igą na miejscu w Melbourne, bo to dużo córce daje.