W nocy z niedzieli na poniedziałek rusza Australian Open, pierwszy w tym sezonie turniej wielkoszlemowy. W imprezie weźmie udział trzech polskich singlistów: Iga Świątek, Magda Linette i Hubert Hurkacz. O ich szanse zapytaliśmy Karola Stopę, komentatora tenisa w Eurosporcie.
Karol Stopa: W przypadku Huberta mam tylko jedną obawę, żeby się nie powtórzył ten sam scenariusz, co na zeszłorocznym US Open. Wtedy wygrał turniej w Winston-Salem, ale miał bardzo mało czasu na odpoczynek i odpadł w pierwszej rundzie turnieju wielkoszlemowego w Nowym Roku. Teraz powtórzyli mu się nawet rywale w Auckland, bo z Feliciano Lopezem i Benoit Pairem grał także w Winston-Salem.
Trzeba wierzyć Hubertowi i jego trenerowi, że wiedzą, co robią. Na ogół zawodnicy w turniejach tuż przed Wielkim Szlemem grają luźniej. Hubert zaś jest na dorobku, dopiero wchodzi w rozgrywki. Chce grać, co zrozumiałe, i trudno to krytykować. Byleby tylko nie zabrakło mu sił na Australian Open.
W drugiej rundzie trzeba uważać na Millmana. Australijczyk dwa lata temu na US Open ograł samego Rogera Federera. Oczywiście dusza chciałaby do raju i zobaczyć mecz Huberta z Federerem w trzeciej rundzie w Melbourne.
Gdyby Hubert dojechał do tego spotkania z Federerem, nie tracąc po drodze w dwóch pierwszych rundach zbyt dużo energii, to nie wykluczam, że mógłby być za chwilę kimś, o kim cały świat będzie rozmawiał. To jest absolutnie prawdopodobny scenariusz, że on może dziś tego Federera dorwać. Nie powiem, że tak się stanie na pewno. Szwajcar to wielka postać, legenda tenisa. Wiemy jednak, że miewa już zapaści formy. Ciągle gra, a publiczność mu sprzyja. Cały świata chciałby, żeby jeszcze wygrywał. Tymczasem ci młodzi, a Hubert do nich należy, są wobec Federera coraz częściej bardzo bezwzględni.
Podobna sytuacja jest w kobiecym tenisie. Zapytali niedawno Karolinę Pliskovą, czy nie obawia się Sereny Williams. Czeszka szczerze przyznała, że Amerykanka faktycznie była kiedyś bardzo groźna, ale teraz zaczyna coraz częściej przegrywać, a ona też z nią wygrała i wie, jak to się robi. Pliskova nie deklarowała, że na pewno pokona Williams, ale zapewniała, że będzie się bez obaw biła o zwycięstwo w ich meczu.
Nie ukrywam od lat, że marzę o tym, by te największe gwiazdy tenisa dały sobie już spokój. Mam na myśli Serenę Williams, a u panów Novaka Djokovicia, Rafaela Nadala i Rogera Federera. Szanuję bardzo ich dokonania, ale chciałbym, żeby to młodsi zaczęli wreszcie wygrywać.
Z tej grupy sprawia bardzo dobre wrażenie. Aż strach pomyśleć, gdzie to może nas zaprowadzić, bo wtedy wszyscy zwariujemy, a Hubert będzie od rana do nocy na czołówkach wszystkich gazet i dzienników.
Na ten moment wygląda to tak, że on ma wszystko, by być wielkim zawodnikiem. Potrzebuje tylko więcej doświadczenia. Jeśli nie przydarzy mu się jakaś kontuzja i dalej będzie mądrze kierował karierą, to może nam dawać wiele wspaniałych chwil. Słyszałem, że ten amerykański trener [Craig Boynton - przyp. red.] potraktował go jak życiowe wyzwanie. Nagle zorientował się, że dostał do ręki taki nieoszlifowany diament. Trenerzy marzą o tym, by otrzymać tenisistę, który ma takie atuty, jak: młody, wysoki, nieźle się porusza, ma świetny serwis. Ponadto Hubert ma dobrą psychikę. Jest pokorny, nie widzimy chamskich zachowań z jego strony. Jeśli trener nie zepsuje swojej roboty, a nasz zawodnik uwierzy w siebie, co powoli następuje, to możemy tylko zacierać ręce.
Znam kulisy polskich mediów i troszkę obawiam się tego hurraoptymizmu w naszym kraju, gdyby Hubert zaczął osiągać naprawdę wielkie wyniki. Z drugiej strony związał się z amerykańskim szkoleniowcem i bardzo dużo czasu przebywa za granicą, więc to mogłoby mu pomóc.
Jest coś na rzeczy. Porusza się w sposób podobnie niechlujny jak Szkot. Nogi mu się ciągną, choć u Murraya to był raczej efekt charakteru. Jeśli chodzi o sposób gry, to też są podobieństwa. Nasz zawodnik potrafi zwalniać akcję, by nagle bardzo efektownie przyśpieszyć.
To z pewnością jest przeciwniczka w jej zasięgu. Polka grała już z dużo groźniejszymi rywalkami. Ostatnio miała dłuższą przerwę i ciężko przewidzieć do końca, na co ją stać. Wydaje mi się jednak, że można dość spokojnie na to patrzeć. To w miarę optymistyczne losowanie. Babos potrafi grać nieprzyjemnie, mocniej uderzyć, ale to bardziej deblistka niż singlistka. Świątek dopiero w kolejnej rundzie będzie miała już sporo trudniej.
Hiszpanka jest w słabej formie, powoli kończy karierę. Nie wydaje mi się, żeby była tenisistką, która w Melbourne będzie się specjalnie liczyła. Co innego Sabalenka, która jest rozstawiona, a ponadto gra ostro i niebezpiecznie. Ma podobny styl gry do Igi, a jednocześnie dużo więcej doświadczenia i poważnych sukcesów w porównaniu do naszej zawodniczki.
Arantxa Rus to tenisistka, która 10 lat temu dobrze się zapowiadała i od tego czasu niewiele się zmieniło. Była nadzieją holenderskiego tenisa, ale niestety dla Holendrów nie robi postępów. Przypominam sobie jej pojedynek z Kim Clijsters, jaki rozegrały na korcie centralnym Roland Garros w 2011 roku. Belgijka wygrała dopiero po trzech setach, a Rus zagrała jedną taką piłkę, która po kontakcie z siatką wróciła na kort. W sumie to niewiele było akcentów z nią związanych, o których można byłoby opowiadać, a ma już 29 lat. Magda Linette gra na tyle dobrze, że z taką rywalką powinna sobie poradzić.
Keys zdążyła już udowodnić w tym sezonie, że jest w formie. Doszła do finału w Brisbane, w którym przegrała z Karoliną Pliskovą. Mecz z Amerykanką byłby sporym wyzwaniem dla Polki.