Czesi zawstydzają polskich tenisistów. "Stworzyli swój wzór profesjonalizmu"

Czesi mogliby być dla nas wzorem w tenisie. Nasi południowi sąsiedzi mają wiceliderkę rankingu WTA oraz 10 tenisistek w czołowej setce. U nas są tylko Magda Linette i Iga Świątek. I to mimo, że Polska ma prawie cztery razy więcej mieszkańców niż Czechy. - Pasja do tenisa jest w DNA naszego narodu - przyznaje w rozmowie ze Sport.pl dziennikarz Karel Knap. Wytłumaczył nam, dlaczego czeski tenis stoi na tak wysokim poziomie.

Czeszki rządzą w światowym tenisie. Wiceliderką rankingu WTA jest aktualnie Karolina Pliskova. Jej rodaczka Petra Kvitova jest na 7. miejscu. Dwie czeskie zawodniczki są w top 10, a aż osiem w top 100. Pliskova i Kvitova są najstarsze z tego grona - odpowiednio 27 i 29 lat. Po zakończeniu kariery zastąpią je najprawdopodobniej Marketa Vondrousova (20 lat, 18. na świecie) i Karolina Muchova (23 lata, 34. na świecie). Vondrousova w czerwcu doszła do pierwszego wielkoszlemowego finału - grała o tytuł w Roland Garros. Muchova z kolei kilkanaście dni temu wygrała swój pierwszy turniej WTA w karierze, gdy w finale w Seulu rozbiła naszą Magdę Linette 6:1, 6:1.

Porównujemy talent Hurkacza i Majchrzaka. Kto lepszy?

Zobacz wideo

Jak to się robi w Czechach

Polska, kraj prawie 40-milionowy, ma w pierwszej setce dwie tenisistki. To Iga Świątek (60. WTA) i Magda Linette (42. WTA). Czechy, kraj z cztery razy mniejszą liczbą mieszkańców od naszej, ma w setce cztery razy więcej zawodniczek. W jaki sposób udało się naszym południowym sąsiadom wychować tyle zdolnych tenisistek?

- Czesi kochają tenis. Mamy wielkie tradycje w tym sporcie. To m.in. Lendl, Navratilova, Novotna, Korda i Kvitova. Sukcesy tych wielkich mistrzów wciąż inspirują dzieci i ich rodziców. Pasja do tenisa jest w DNA naszego narodu - przyznaje w rozmowie ze Sport.pl dziennikarz tenisowy Karel Knap z portalu idnes.cz.

Czesi potrafią nie tylko osiągać sukcesy w tenisie, ale i czerpać z nich na przyszłość. Budują w kraju zainteresowanie wokół tej dyscypliny sportu. Jak przyznaje nasz rozmówca, tenis jest w pierwszej trójce najpopularniejszych sportów w Czechach. Równać mogą się z nim jedynie piłka nożna i hokej na lodzie. W Polsce to nie do pomyślenia. Nawet gdy grała Agnieszka Radwańska, Polacy nie oglądali jej występów tak masowo, jak Czesi swoje zawodniczki. - Petra Kvitova to u nas prawdziwa gwiazda, nawet celebrytka. Wielką popularnością cieszą się także rozgrywki drużynowe: Puchar Federacji i Puchar Davisa - dodaje Knap.

Czesi wzorem, jak szkolić młodzież

W Polsce szkolenie tenisistów wciąż jest oparte na rodzicach. To zwykle oni trenują swoje dzieci oraz finansują ich rozwój. Rodzina Radwańskiej musiała sprzedawać obrazy, by opłacić jej szkolenie. Obecne sukcesy Igi Świątek, Magdy Linette, Huberta Hurkacza i Kamila Majchrzaka też nie są efektem systemu szkolenia, którego w naszym kraju brakuje. Gdyby nie ciężka praca i poświęcenie polskich zawodników oraz ich rodziców, nigdy nie dotarliby do miejsc, w których są obecnie. Jak to wygląda w Czechach?

- Mamy mnóstwo małych klubów tenisowych, nawet w bardzo małych miastach. Pracują w nich dobrzy trenerzy, a nad całością czuwa Czeski Związek Tenisowy, który wspiera kluby i różne roczniki. Organizowanych jest wiele małych turniejów dla młodych graczy - wylicza nasz czeski rozmówca.

W Czechach znajdują się liczne ośrodki szkolenia tenisowej młodzieży, ale najważniejsze zlokalizowane są w Pradze (dwa) oraz w Prościejowie. To tam uczą się gry najzdolniejsze dzieciaki z całego kraju. To tam szlifuje się talenty, ale myśli także o ogólnym rozwoju. Największe kluby/akademie tenisowe zapewniają młodym zawodnikom szkolenie sportowe, które łączą z nauką. Jeśli rodziców nie stać na posłanie pociech do akademii, mogą liczyć na wsparcie od związku lub od sponsorów, którzy chętnie inwestują w tenis.

Siła czeskiego tenisa to także efekt wysokiego poziomu ligi seniorskiej. U naszych południowych sąsiadów jest wiele klubów, które rywalizują ze sobą w rozgrywkach krajowych. Podobnie jest w Niemczech, we Francji czy we Włoszech. Tamtejsze rozgrywki ligowe stoją na dobrym poziomie, co jest z korzyścią dla ich całego tenisa. Tego także brakuje w Polsce, gdzie kluby zwykle są wciąż zbyt słabe.

Od kilkunastu lat w stolicy Czech mieszka Łukasz Kubot. - Najbardziej podoba mi się czeska organizacja i konsekwencja - mówił w rozmowie z Przeglądem Sportowym. I dodawał: „Robią dobrze czy źle, nieważne. Zawsze jednak dają z siebie sto procent. Nie tylko w tenisie. Stworzyli własny wzór na profesjonalizm". Ojciec Kubota śmiał się kiedyś, że syn jest już prawie Czechem. Nasz tenisista, mimo 37 lat na karku, wciąż jest jednym z najlepszych deblistów świata. Aktualnie w rankingu debla jest na 5. miejscu.

Chwilowa zapaść w męskim tenisie

Było o tym, czego możemy zazdrościć Czechom w tenisie. A czego oni mogą nam? Hurkacza i Majchrzaka. Przez wiele ostatnich lat ich czołowym tenisistą był Tomas Berdych, których utrzymywał się w pierwszej „10" rankingu ATP. W 2010 roku grał w finale Wimbledonu, najwyżej był na 4. miejscu w 2015 roku. Od kilkunastu miesięcy 34-letni Berdych ma problemy zdrowotne i wypadł z pierwszej setki (obecnie 104. ATP). Mimo to, wciąż jest najwyżej sklasyfikowanym czeskim tenisistą. Dlaczego?

- Ten problem jest analizowany przez ludzi odpowiedzialnych w Czechach za tenis. Szukamy przyczyn obecnej sytuacji wśród mężczyzn. Niektórzy uważają, że ostatnio większość utalentowanych chłopaków wolała wybrać piłkę i hokej, a nie tenis - tłumaczy Knap. Jednocześnie uspokaja: „To się za chwilę może odwrócić. 18-letni Jonas Forejtek wygrał w tym roku juniorski US Open w singlu. Do tego dołożył także triumfy w Wimbledonie i Australian Open w deblu. Wielką karierę wróży się również dwóm 17-latkom. To Jiri Lehecka i Dalibor Svrcina".

Z chwilowymi brakami w męskim tenisie Czesi poradzą sobie pewnie bardzo szybko. Wszak u naszych południowych sąsiadów tenis jest zorganizowany bardzo profesjonalnie. Możemy się od nich wiele nauczyć, jak pracować na sukces na korcie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.