Maria Szarapowa nie przypomina samej siebie. Co się z nią dzieje?

Maria Szarapowa nie przypomina zawodniczki, która wygrywała turnieje wielkoszlemowe. Jej słabsza forma to efekt kontuzji, wieku czy braku meldonium, za stosowanie którego Rosjanka była zdyskwalifikowana?
Zobacz wideo

Ostatnie miesiące w wykonaniu 32-letniej Marii Szarapowej są bardzo nieudane. Rosjanka po powrocie z dyskwalifikacji notuje słabe wyniki, a jej karierę hamują kolejne kontuzje. Była liderka światowego rankingu jest obecnie 87. na świecie. Po trwającym US Open będzie jeszcze niżej - spadnie na dopiero 134. miejsce. Tak nisko rosyjska tenisistka nie była od sierpnia 2017 roku, gdy pauzowała z powodu przyjmowania środków dopingujących.

Znokautowana przez Williams

Tegoroczny wielkoszlemowy turniej w Nowym Jorku był dla Szarapowej kompletnie nieudany. Przegrała już w 1. rundzie z Sereną Williams 1:6, 1:6. Spotkanie Szarapowa - Williams miało być hitem pierwszego dnia US Open 2019, a okazało się bardzo jednostronne. Trwało tylko godzinę. Amerykanka zupełnie zdemolowała Rosjankę, która nie miała nawet jednego break pointa, a własny serwis straciła pięć razy. Po tak sromotnej klęsce „pięknej Marii” zasadne zdaje się być pytanie, jak może wyglądać jej przyszłość? I dlaczego po powrocie z dyskwalifikacji Szarapowa nie przypomina tej zawodniczki, która wygrała w poprzednich latach pięć turniejów wielkoszlemowych?

 

Wpadła na meldonium

W czerwcu 2016 roku Szarapowa została ukarana dwuletnią dyskwalifikacją przez niezależny trybunał powołany przez Międzynarodową Federację Tenisową. To kara za stosowanie meldonium, substancji zakazanej od stycznia 2016 roku. Próbkę, która wykazała w jej organizmie obecność  tej substancji, pobrano podczas Australian Open sprzed czterech lat. Od tego czasu biegła jej kara, która ostatecznie została skrócona przez Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie do 1,5 roku.

Rosjanka tłumaczyła, że od 10 lat przyjmuje mildronat, lek zawierający meldonium. Stosowała go przy zaburzeniach rytmu serca i niedoborze magnezu. Przyznała przy tym, że otrzymała od światowych władz informację o zmianach w zakresie dopuszczalnych środków, ale się z nią nie zapoznała. W czasie przerwy od tenisa napisała książkę „Niepowstrzymana”, studiowała na Harvardzie oraz trenowała boks.

Kontrowersyjny powrót

Do rywalizacji Rosjanka wróciła w kwietniu 2017 roku podczas turnieju w Stuttgarcie. Do tej imprezy oraz następnych w Rzymie i w Madrycie otrzymała tzw. „dzikie karty” , z czym nie zgadzało się wielu zawodników, m.in. Agnieszka Radwańska, Andy Murray czy Angelique Kerber. Szarapowa zaczęła wygrywać kolejne spotkania. Podniosła się z miejsca 258. na świecie na 59. na koniec 2017 roku. W tamtym czasie wygrała mały turniej w Tiencinie, a miesiąc wcześniej na US Open doszła do 4. rundy.

W kolejnym sezonie pięła się coraz wyżej w rankingu. Wskoczyła do trzeciej dziesiątki WTA, a w czerwcu 2018 roku doszła do ćwierćfinału Roland Garros. Rok temu we wrześniu z optymizmem patrzyła w przyszłość. - Gdy nie ma się wiary, to można podjąć decyzję o rezygnacji. Gdybym nie miała motywacji i chęci do codziennej pracy, to nie grałabym już w tenisa. Ale nadal mam motywację - zapewniała.

Jednocześnie tłumaczyła, że największe wyzwanie w karierze ma już za sobą. - Ogromne wyzwania stoją dziś przed nastolatkami. Mają w swoich kieszeniach kilkaset dolarów i żadnej pewności, jaka będzie ich przyszłość. Nie wiedzą, do jakiego dotrą miejsca. Mają tylko marzenia. Jest im dużo trudniej niż 32-latkom, którzy mogą w życiu robić, co im się podoba - powiedziała Rosjanka.

Zeszłoroczny występ w stolicy Francji był ostatnim udanym startem Szarapowej w turniejach wielkoszlemowych. Później przyszła bowiem: 4. runda US Open 2018, 4. runda Australian Open 2019, brak startu w Roland Garros 2019, 1. runda Wimbledonu 2019 i 1. runda US Open 2019. Od miesięcy kontuzje uniemożliwiają Szarapowej powrót do formy.

Liczne kontuzje

W lutym przeszła operację prawego barku. W związku z tym musiała wycofać się z Indian Wells i Miami. Ból ramienia nie przeszedł i ostatecznie zrezygnowała z występów we wszystkich tegorocznych turniejach na kortach ziemnych. Prócz barku zaczął jej doskwierać także ból uda i łokcia. W maju nie przyjechała do Paryża na Roland Garros. W zamian za to udała się na Majorkę, by czerpać wiedzę od Rafaela Nadala. Trenowała w akademii hiszpańskiego tenisisty. - Nie ma większego wojownika na korcie niż Rafa - mówiła. Przekonywała, że Hiszpan jest dla niej wzorem, jak pokonywać urazy i wracać na szczyt.

Do lipcowego Wimbledonu przystępowała z nadzieją, że znów może zabłysnąć w Wielkim Szlemie. Stało się inaczej - opadła już w 1. rundzie z Pauline Parmentier. Mimo, że prowadziła 6:4, 5:2. Francuzka wygrała drugiego seta 7:6, a w trzecim Rosjanka skreczowała przy stanie 5:0 dla rywalki. - Kontuzja zaczęła mi dolegać w drugiej partii. To nic miłego, że musiałam zrezygnować z gry podczas meczu. Ból był jednak za silny - powiedziała Szarapowa na konferencji. Jej zachowanie wywołało sporo kontrowersji. Rzadko zdarza się, by zawodnik poddawał mecz w samej końcówce spotkania. - To brak szacunku dla rywalki - grzmieli kibice. Inni przekonywali, że najwidoczniej bez dopingu Rosjanka nie jest w stanie grać w tenisa.

Nie ma meldonium - nie ma formy?

W tym roku Szarapowa wystąpiła tylko w ośmiu turniejach. Zagrała w nich łącznie 16 spotkań, z czego wygrała połowę. Przeciwniczki obawiały się, że rosyjska tenisistka po powrocie z dyskwalifikacji znów będzie w czołówce. Ta jednak gra dużo gorzej niż kiedyś. Czy dlatego, że musiała odstawić meldonium? Podczas styczniowego Australian Open jeden z dziennikarzy zapytał Szarapową, czy brak tej substancji ma wpływ na jej formę. 32-latka nie chciała odpowiedzieć. - Czy są jakieś inne pytania? - ucięła temat.

Rosjanka nie może odnaleźć się w nowej rzeczywistości tenisowej. Jest jedną z najstarszych tenisistek w tourze. Także jedną z najwyższych - 190 cm wzrostu - ale zasięg ramion nie daje jej już takiej przewagi. Młodsze zawodniczki biją wcale nie lżej niż ona, a ponadto są szybsze. Upadł także „efekt Szarapowej” polegający na tym, że rywalki zwyczajnie bały się z nią grać. Bały się jej siły fizycznej. Po powrocie Rosjanki na korty i kilku słabszych występach nikt już się jej nie boi. Zupełnie inaczej niż w przypadku Sereny Williams. Amerykanka wróciwszy z macierzyństwa także nie odzyskała dawnej formy, ale gra jednak o niebo lepiej od Szarapowej, o czym przekonaliśmy się kilka dni temu podczas ich meczu w ramach 1. rundy US Open.

Coraz więcej osób zastanawia się, czy Rosjanka nie zakończy wkrótce kariery. Z jednej strony woli walki nigdy nie można było jej odmówić.  Także i dziś. Zmienia trenerów, urozmaica swój tenis o zagrania techniczne. Z drugiej strony kilka miesięcy temu przyznała szczerze: „Każdy kiedyś przekonuje się, że nie jest nieśmiertelny".

Maria Szarapowa jak Agnieszka Radwańska?

Jeśli Szarapowa na dłużej wypadnie poza czołową setkę, to o prawo gry w najważniejszych turniejach - w tym w Wielkich Szlemach - będzie musiała bić się w eliminacjach. Wówczas motywacji może jej już zabraknąć. Tym bardziej, że tuż po powrocie z dyskwalifikacji jej blask dalej działał - dlatego dostawała „dzikie karty” od organizatorów imprez. Po dwóch latach gry na słabszym poziomie nazwisko „Szarapowa” traci swoją magię.

Niewykluczone więc, że Rosjanka postąpi podobnie jak Agnieszka Radwańska. Krakowianka po kolejnych problemach zdrowotnych zdecydowała się w końcu zakończyć karierę. Nawet nie dlatego, że nie była w stanie się wyleczyć. Chciała wrócić do dawnej formy, co nie było już możliwe. Radwańska nie brała pod uwagę gry na niższym poziomie, przebijania się do większych turniejów przez kwalifikacje. Czy Szarapowa pomyśli podobnie?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.