USA oszalało na punkcie 15-latki. Coco Gauff chce chronić klimat jak Greta Thunberg, a w tenisie być najlepsza na świecie

- Czy wygram czy przegram, nazywaj mnie po prostu Coco - prosi Cori Gauff w reklamach. Ale nic nie dzieje się tak po prostu wokół piętnastolatki, która została niedawno najmłodszą zwyciężczynią turnieju WTA od 15 lat.

Ponad trzy miesiące temu zaczynała konferencje prasowe na Wimbledonie od prośby: „Chciałabym, żeby mówić na mnie Coco, nie Cori”. Dziś mało kto jeszcze pamięta, że Coco ma na imię Cori. Ale Gauff dalej powtarza „Call me Coco”, tyle że już w reklamie New Balance nakręconej specjalnie przed US Open. „Call me Coco” ma też napisane na podeszwie butów.

Hubert Hurkacz zdradził, dlaczego notuje w tym sezonie tak dobre wyniki:

Zobacz wideo

Coco Gauff najmłodszą zwyciężczynią od 15 lat

Ameryka przeżywa trzeci już w tym roku wybuch Cocomanii. Pierwszy był podczas Wimbledonu, gdy 15-latka doszła do 1/8 finału. Drugi to czas US Open, gdy w 1/16 finału walczyła z Naomi Osaką. Z Japonką przegrała, ale i tak przyciągnęła miliony przed telewizorami i tysiące na trybuny. Spotkanie miała oglądać nawet Serena Williams, nazywając je „meczem przyszłości”. Najnowszy wybuch Cocomanii w USA wiąże się z jej pierwszym singlowym tytułem, który kilka dni temu zdobyła w Linzu.

W Austrii Coco Gauff najpierw odpadła w eliminacjach, by następnie jako „szczęśliwy przegrany” dostać się do turnieju głównego. Po drodze do finału ograła Kiki Bertens (10. WTA), pierwszą zawodniczkę z top 10 w karierze. W finałowym spotkaniu wygrała wojnę nerwów z siedem lat starszą Jelenę Ostapenko i została najmłodszą zwyciężczynią imprezy WTA od 15 lat (Nicole Vaidisova) oraz najmłodszą mistrzynią ze Stanów Zjednoczonych od 28 lat (Jennifer Capriati).

- To wszystko jest jak sen. W Linzu poza kortem nie miałam chwili wolnego. Odrabiałam prace domowe i myślałam już o nowym stroju na Halloween. Będę miała za co go kupić - przyznała po zwycięstwie nad Ostapenko. W nagrodę otrzymała pokaźny czek oraz punkty, dzięki którym pierwszy raz w karierze weszła do top 100. Obecnie jest na 69. miejscu w rankingu WTA. Oczekiwania wobec 15-latki są coraz większe. Jej to jednak nie przeszkadza. - Od dziecka wiele rzeczy robiłam jako pierwsza. Wyprzedzałam inne dzieci. Zawsze miałam dookoła starszych, ale wcale mnie to nie przerażało. Walczyłam i będę walczyć o swoje - przyznała w Linzu.

Roger Federer doradza Coco Gauff, a chwali ją trener Sereny Williams

Jeśli od dwóch lat doradza ci w karierze Roger Federer, pomagając w zdobywaniu reklam i dzikich kart; jeśli wszystko robisz szybciej niż rówieśnicy; jeśli w głównej drabince Wielkiego Szlema debiutowałaś zwycięstwem nad Venus Williams w Wimbledonie i doszłaś do czwartej rundy; jeśli wychowywałaś się w tenisowym raju, wśród ćwiczących gwiazd i ich trenerów, jeśli twój tata-trener jest kumplem taty-trenera Naomi Osaki i wymieniają się uwagami na temat dróg prowadzących na szczyt, jeśli pomaga ci Patrick Mouratoglou, trener Sereny Williams - to był czas przywyknąć do presji. Mouratoglou mówi, że to być może właśnie talent do bycia na wielkiej scenie wróży jej karierze najlepiej. - To charakter czyni mistrza, a nie umiejętności. To jak ona sobie radzi z presją, jest niebywałe - mówi Mouratouglu. Coco pierwszy raz była w jego akademii we Francji jako dziesięciolatka. A gdy dostała ponad trzy miesiące temu telefon z informacją o dzikiej karcie do eliminacji Wimbledonu, właśnie była w drodze do akademii Mouratoglou i zawróciła w stronę Wysp.

Siostry Williams weszły wywrócić stolik. Coco Gauff weszła po czerwonym dywanie

Gdy Coco Gauff zaczynała Wimbledon 2019, potrzebowała dzikiej karty do eliminacji, bo była na początku czwartej setki rankingu. Gdy zaczynała US Open, potrzebowała dzikiej karty już tylko do turnieju głównego, bo była na 140. miejscu. A po US Open znów wystrzeliła w górę. Coco wygląda jak młodsza o kilkanaście lat siostra Venus i Sereny. Ale siostry Williams wkraczały do tenisa wśród kąśliwych uwag, że są za głośne, że są spoza, że ojciec samouk je zamęczy, że to taka dyktatura siły. Cały czas musiały coś udowadniać. A Coco wchodzi po czerwonym dywanie. Richard Williams przyprowadził swoje córki do tenisa, żeby wywróciły ten stolik. Wiedział, że będą musiały swoje przejść, zanim będą przyjmowane z otwartymi rękami. A Gauffowie przyprowadzili córkę do tenisa, żeby przy tym nowym stoliku była szczęśliwa i dawała dobry przykład. Richard Williams tenisem odmieniał los swojej rodziny. Corey Gauff, były koszykarz uniwersyteckiej drużyny z Georgii, nie musiał. Miał świetnie płatną pracę w koncernie farmaceutycznym, ma swój sportowy bar na Florydzie, w którym na wielkim ekranie pokazuje mecze córki. Ale ciągnęło z powrotem do sportu w bardziej aktywnej roli. Córka, która ma też sportowe geny po mamie Candi, byłej płotkarce i siedmioboistce, dała mu tę szansę. Zaczął analizować kariery w WTA, metody treningowe, zagrożenia dla zdrowia młodych zawodniczek.

Cocomania wzięła się nie tylko z sukcesów, ale i z charyzmy. Coco to nie rozpieszczona księżniczka

Gauffowie są jeszcze tym pokoleniem czarnoskórych tenisowych rodziców, które oglądało wejście sióstr Williams na korty z szeroko otwartymi oczami: zobacz, to jest możliwe. Dla rodziców następnych pokoleń młodych czarnoskórych tenisistek to już będzie coś oczywistego, danego. - Nie byłoby mnie tutaj bez niej. Chcę jej za to podziękować teraz. Bo zawsze chciałam, ale nie miałam odwagi przy poprzednich spotkaniach - mówiła Coco po tym, jak pokonała Venus Williams w Wimbledonie. Cocomania wzięła się nie tylko ze zwycięstw Gauff, ale też z jej naturalności poza kortem. Z tego, że nie ma w niej nic z zepsutej księżniczki tenisa. Jest urocza, ma szerokie horyzonty, mądrze mówi na konferencjach prasowych i powtarza dużo haseł o zmienianiu świata. Takich trochę z Paulo Coelho, ale Cori ma piętnaście i pół roku. A gdy miała osiem, tata powiedział jej: ty będziesz tą rakietą zmieniać świat.

„Moje pokolenie właśnie uznało, że nadszedł czas, aby samemu mówić o klimacie”

Jedną z idolek Amerykanki jest starsza od niej o rok Greta Thunberg, szwedzka aktywistka klimatyczna.  - Młodzi ludzie kierują ruchami i wydaje mi się, że świat musi do tego przywyknąć, ponieważ jesteśmy przyzwyczajeni do starszych ludzi mówiących nam, co mamy robić - przyznała Cori w rozmowie z "The Guardian". Dodała także: „Moje pokolenie właśnie uznało, że nadszedł czas, aby samemu o tym mówić. Często śledzę ruch klimatyczny i uczę się o tym, jak możemy się lepiej zmieniać, przynajmniej jeśli chodzi o siebie i styl życia naszej rodziny”. 15-latka podnosi w swoich wypowiedziach nie tylko kwestie klimatu, ale także życia Afroamerykanów.

Gdy dwa lata temu inwestowała w jej karierę agencja Team8, prowadzona przez Rogera Federera i jego agenta Tony’ego Godsicka, Coco miała 13 lat i była najmłodszą w historii finalistką juniorskiego US Open. Rok później wygrała Roland Garros juniorek (jako druga najmłodsza w historii) i Orange Bowl. W czerwcu 2019 została najmłodszą zwyciężczynią meczu w Wimbledonie od 1991 roku, od wielkiego wejścia w świat tenisa czternastoletniej Capriati. Teraz ma na koncie już trzy tytuły w cyklu WTA - jeden w singlu oraz dwa w deblu w parze z 17-letnią Catty McNally.

Coco z Delray Beach, tenisowego raju

Cori Gauff, jak na różnicę wieku, jest bardzo zżyta z Naomi Osaką. Obie trenowały w Pro World Academy w Delray Beach. Corey Gauff radził się w wielu sprawach Leonarda Francois, ojca Naomi. To Francois najpierw prosił go, by się nie spieszył z wprowadzaniem córki do gry z dorosłymi, a potem, gdy zobaczył że Coco jest już gotowa - sam go ponaglił, by już dać spokój graniu z juniorkami. Naomi wybrała treningi w Delray Beach na Florydzie, bo to tenisowy raj. A rodzice Coco wybrali go, bo to rodzinne strony pani Gouff.

Delray Beach, około godziny jazdy na północ od Miami, nazywa się czasem Tennis Beach, bo w miasteczku mającym 69 tysięcy mieszkańców jest wielki kompleks treningowy ze stadionem na 8200 miejsc. To miasteczko pełne trenerów tenisa, młodych talentów w drodze do gwiazd. Tu w Pompey Park ćwiczyły jako dzieci Venus i Serena. I tutaj przenieśli się z Atlanty Gauffowie, by córka miała lepsze warunki do treningów. Tutaj dziadek Coco ze strony matki, Eddie Odom, ma boisko do baseballu nazwane swoim imieniem, za to co zrobił dla sportu młodzieży w Delray Beach, zwłaszcza czarnej młodzieży.

„Ludzie sobie nakładają różne ograniczenia. A ja chcę być największa. To dopiero początek”

Odomowie angażowali się w działalność społeczną w Delray Beach, w zarządzanie miastem. I Cori też ma przykazane, żeby się angażowała, nie wierzyła w to, że sport można oddzielić od życia. Między rundami Wielkich Szlemów ma się uczyć i zdawać korespondencyjnie egzaminy w szkole. Czuwa nad tym mama, z długim nauczycielskim stażem w szkołach. Mama, rodzinna siła spokoju, czuwa też, żeby córka nie oderwała się od ziemi po sukcesach, ani nie zdołowała porażkami na korcie. A to się na tym etapie kariery bardzo mocno przeplata. W 2019 Coco nie przeszła eliminacji Roland Garros, w turnieju u siebie w Miami odpadła po dwóch meczach, a przy narzuconym przez zawodowy tenis limicie turniejów wysokiej rangi jakie może rozegrać w ciągu roku młody tenisista – 10 między 15. a 16. urodzinami, choć robi się wyjątki – każda stracona szansa boli bardziej. A jednocześnie burzliwe kariery takich młodych tenisowych rewelacji jak Jennifer Capriati, po której upadkach (załamania, narkotyki, kradzieże) wprowadzono limity startów dla niepełnoletnich, są ostrzeżeniem, by podchodzić do wszystkiego ostrożniej, bo nastoletnia wielka kariera nie jest żadną zapowiedzią szczęścia w dojrzałym życiu.

Pan Gauff senior ma przestudiowane przypadki nastoletnich gwiazd z dalszej i bliższej przeszłości. Bardzo boi się, by nie doprowadzić córki do żadnej przewlekłej kontuzji. A Coco Gauff wierzy, że zachowa równowagę i podbije świat. - To dopiero początek, obiecuję - mówi Gauff. - Ludzie sobie sami nakładają w głowie różne ograniczenia. A ja chcę być największa. Wszyscy kiedyś umrzemy. Chcę wycisnąć z życia jak najwięcej.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.