Hurkacz jak Becker. "To może być jego znak rozpoznawczy":
Adam Romer: Powiedziałbym nawet, że to gigantyczna niespodzianka. Jeszcze kilka dni temu żałowaliśmy, że odpadł w trzeciej rundzie eliminacji i nie udało mu się awansować do turnieju głównego US Open. Miał już wracać do domu, mecz ostatniej rundy kwalifikacji z Iliją Iwaszką mu wyjątkowo nie wyszedł. Miał jednak trochę szczęścia, bo wycofał się Milos Raonić i Kamil zajął jego miejsce w głównej drabince.
- Duża w tym zasługa jego trenera Tomasza Iwańskiego, który odmienił Kamila. Pracują razem od prawie 2,5 roku. Od tego czasu forma naszego zawodnika systematycznie rośnie. To wszystko niesamowicie się rozwija. Myślę, że rok temu nikt by nie przewidział, że Kamil będzie walczył o najlepszą „szesnastkę” w turnieju wielkoszlemowym.
- Oczywiście, że nie. Wszyscy spodziewali się, że ten wózek pociągnie głównie Hubert Hurkacz. Tym bardziej jest to absolutne zaskoczenie. Z całej piątki Hubert Hurkacz, Magda Linette, Iga Świątek, Magdalena Fręch i Kamil Majchrzak temu ostatniemu dawano najmniej szans na dobry wynik w Nowym Jorku. Tym większe brawa dla niego. On ma wciąż małe doświadczenie na poziomie wielkoszlemowym, bo grał tylko w Australii w tym roku i na Wimbledonie. Pamiętam to jego spotkanie z Kei Nishikorim z Melbourne. Prowadził 2:0 w setach, ale nie zdołał awansować do 2. rundy. Wyciągnął z tego meczu fantastyczne wnioski, które teraz procentują. Z Japończykiem skreczował - teraz zaś na US Open wygrał oba mecze w turnieju głównym w pięciu setach. W obu to jego rywale nie wytrzymywali kondycyjnie.
- Trzeba uważać w takiej sytuacji. Nie można zgubić koncentracji. Dobrze to było widać w przedwczorajszym meczu Stefanosa Tstistipasa z Adriejem Rublowem. Gdy Grek zaczął kuleć, to Rosjanin nagle miał trudności w grze. Nie jest łatwo grać z rywalem, który jest kontuzjowany, ale ciągle przebija. Trzeba być wówczas bardzo skoncentrowanym.
Kamil znów wygrał w pięciu setach, a mimo to wyglądał pod koniec meczu na świeżego. Mógłby dziś zagrać jeszcze ze dwa sety z tym Urugwajczykiem. To głównie zasługa trenera Mieczysława Bogusławskiego - jednego z najlepszych w Europie specjalistów od przygotowania fizycznego wśród tenisistów.
- Przede wszystkim jest im łatwiej. Mieliśmy co prawda kilka lat temu aż trzech zawodników w setce - Łukasza Kubota, Michała Przysiężnego i Jerzego Janowicza - ale to była inna sytuacja. Szli innym trybem, byli w różnym wieku. Teraz zaś mamy dwóch chłopaków w prawie identycznym wieku, którzy wychowali się razem na korcie. Znają się od małego. Jeżeli jeden widzi, że drugiemu się udaje, to jest mu łatwiej. Nawzajem się napędzają.
- Po tych dwóch zwycięstwach w turnieju głównym Kamil może podejść do tego meczu na spokojnie. Zrobił wszystko, co miał zrobić, a nawet więcej niż spodziewano się po nim. Powinien wyjść na spotkanie z Dimitrowem na pełnym luzie. To oczywiście będzie trudny mecz. Bułgar będzie faworytem. Z drugiej strony myślę, że Kamil po tych dwóch meczach wierzy w siebie. Jeśli Dimitrow trochę pomoże, a wiemy, że on akurat jest dosyć chimerycznym tenisistą, to każdy wynik jest możliwy.