Nick Kyrgios dostał jedną z najwyższych kar w historii i niszczy wizerunek tenisa

Nick Kyrgios za swoje skandaliczne zachowanie w Cincinnati otrzymał 113 tysięcy dolarów grzywny. To jedna z najwyższych kar przyznanych w tenisie w ostatnich latach. Tylko czy karanie w ten sposób tenisisty, który zarobił na korcie ponad osiem mln dolarów, ma sens? Czy odniesie jakikolwiek realny skutek?

Nick Kyrgios jest znany z zachowań nieprzystających do tenisowych kortów. W Cincinnati podczas meczu z Rosjaninem Karenem Chaczanowem znów dał popis. Pierwszego seta Australijczyk wygrał 7:6, ale w drugim otrzymał ostrzeżenie od sędziego głównego, Fergusa Murphy'ego. Arbiter uznał, że Kyrgios celowo spowalnia grę przy własnym serwisie. - Chcesz mi powiedzieć, że Rafa [Nadal - przyp. red.] gra bardzo szybko. Tak szybko podczas każdego swojego serwisu? To hańba - kłócił się z sędzią Kyrgios. W ten sposób nawiązał do wolnego wprowadzania piłki do gry przy podaniu przez Hiszpana. 

Dużo spokojniejszą naturę ma Hubert Hurkacz, z którym rozmawialiśmy niedawno na temat jego przyszłości:

Zobacz wideo

Kyrgios otrzymał 113 tys. dolarów kary

Kilka minut później Australijczyk poprosił arbitra o przerwę toaletową, ale nie uzyskał na nią zgody. Nie przejął się tym, wziął ze sobą dwie rakiety i udał się do szatni. Kamery uchwyciły, jak na korytarzu rozwalił obie rakiety, a następnie wrócił na kort. Po zakończeniu meczu (Kyrgios przegrał 7:6, 6:7, 2:6) Australijczyk nie podał ręki sędziemu i splunął w jego kierunku. Podczas całego spotkania wielokrotnie wyzywał arbitra w niecenzuralnych słowach. Za swoje skandaliczne zachowanie w Cincinnati organizacja ATP ukarała go grzywną w wysokości 113 tys. dolarów.

Kyrgios swoim zachowaniem po raz kolejny przekroczył granice dopuszczalne w tenisie, w sporcie. Łącznie w całej karierze zapłacił już ponad 250 tys. dolarów kary.

113 tys. dolarów to bardzo wysoka kara finansowa, ale pytanie czy w przypadku Australijczyka ma ona rację bytu? 24-letni tenisista z Canberry zarobił dotychczas w karierze ponad osiem mln dolarów. Tysiące czy nawet setki tysięcy grzywny nie robią na nim większego wrażenia. W Cincinnati zachował się skandalicznie, ale przecież nie był to jego pierwszy wybryk. Mogę się założyć, że przy najbliższej okazji, może już podczas US Open (rusza 26 sierpnia) powtórzy takie zachowanie, jeśli tylko będzie miał okazję. Kolejne kary w żaden sposób go nie zniechęcają do chamstwa na korcie. Jest wręcz odwrotnie – zachęcają do kolejnych wybryków, a tenis narażają na śmieszność.

Kyrgios ogląda mecz i robi sobie selfie z kibicami

Kyrgios z Chaczanowem grali w czwartek, a już w piątek Australijczyk oglądał z trybun mecz deblowy swojego przyjaciela Jacka Socka, który w parze z Ryanem Harrisonem rywalizowali w Cincinnati z deblem Andy Murray - Feliciano Lopez. Kyrgios zachowywał się tak, jakby dzień wcześniej nic się nie stało. Rozdawał autografy kibiciom stojącym obok niego na widowni, robił sobie z nimi selfie. Utworzyła się nawet kolejka spośród widzów, by mieć z nim zdjęcie. A najlepsze jest to, że spotkanie Sock/Harrisson – Murray/Lopez sędziował Fergus Murphy – ten sam, który we czwartek prowadził mecz Kyrgiosa z Chaczanowem i był przez australijskiego zawodnika wielokrotnie obrażany. Władze ATP pozwala na taką kpinę z dyscypliny.

Jaka kara mogłaby wpłynąć na zachowanie Kyrgiosa?

Kibice są podzieleni, czy kara dla Kyrgiosa za ostatnie zachowania jest za niska czy za wysoka. Wielu z nich uważa, że należy mu się np. półroczna dyskwalifikacja, by na korty mógł wrócić dopiero w przyszłym roku. Czy grzywna lub dyskwalifikacja spowodują, że Australijczyk przestanie się zachowywać w chamski, wulgarny sposób? Moim zdaniem nie. Jeśli władze światowej federacji autentycznie chcą, by Kyrgios zaprzestał swoich skandalicznych zachowań, powinny pójść inną drogą. Mogą np. wykluczyć go z gry na sześć miesięcy, w czasie których będzie zobowiązany odbyć przymusową terapię z psychologiem. Dopiero po niej mógłby wrócić do rywalizacji i to przy założeniu, że jeśli pojawi się jeszcze jeden wybryk z jego strony, to jako recydywista będzie cierpiał jeszcze dłużej (np. rok wykluczenia i obowiązkowych w tym czasie terapii).

ATP nie chce ukarać Kyrgiosa?

Kyrgios musi widzieć, że jego zachowanie nie jest tolerowane w środowisku tenisowym. Jeśli chce brać udział w turniejach, musi dostosować się do obowiązujących zasad. Jeśli nie – droga wolna, może szukać szczęścia w innym zawodzie. Kary finansowe czy zwykła dyskwalifikacja nie sprawią, że zmieni swoje zachowanie. On musi czuć, że nie ma zgody na jego wybryki. Wstydzą się ich organizatorzy Laver Cup – zawodów, w których tenisiści z Europy rywalizują z zawodnikami z reszty świata. Trzecia edycja tego turnieju odbędzie się we wrześniu w Genewie. Po stronie reszty świata wystąpić ma Nick Kyrgios. Ostatni wpis dotyczący Australijczyka, wrzucony już po wydarzeniach w Cincinnati, został tak skrytykowany przez kibiców, że po godzinie go usunięto. Może także i sam zawodnik powinien zostać pozbawiony możliwości uczestnictwa w tej imprezie?

Laver CupLaver Cup Twitter/Laver Cup

Istnieje teoria, że władzom ATP wcale nie zależy na tym, by Kyrgiosa utemperować. Dlaczego? Chodzi oczywiście o biznes. Mecze Australijczyka są jednymi z najchętniej oglądanych w telewizji. Jego spotkanie z Rafalem Nadalem w 2. rundzie tegorocznego Wimbledonu było w pierwszej piątce pod względem oglądalności. Skandaliści są zawsze rozchwytywani. Szkoda tylko że w ten sposób niszczy się wizerunek dyscypliny, która przez lata uchodziła za ostoję elegancji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.