Kobiecy tenis bardzo się wyrównał. Jedni powiedzą, że jest ciekawiej. Inni, że poziom jest coraz niższy. Faktem jest, że dziś pozycja liderki rankingu WTA znaczy mniej, niż w poprzednich latach. Łatwiej nią teraz zostać, bo czołowe tenisistki są mało regularne w osiąganiu dobrych wyników. Najnowszy ranking pań opublikowany został jeszcze przed startem Wimbledonu. Prowadzi w nim Ashleigh Barty, która w Londynie odpadła w 4. rundzie po niespodziewanej porażce z Amerykanką Alison Riske. Australijka ma aktualnie na koncie 6495 punktów. Dla porównania Agnieszka Radwańska w lutym 2013 roku, będąc na 4. miejscu w rankingu, miała na koncie 7750 punktów - o 1255 więcej od prowadzącej w tym momencie Barty.
Ranking Agnieszki Radwańskiej coretennis.net
Radwańska nie była w tamtym czasie liderką (najwyżej w karierze była 2. w lipcu 2012 roku), bo wyprzedzały ją sześć lat temu Serena Williams, Wiktoria Azarenka i Maria Szarapowa. Te cztery tenisistki dominowały wówczas w kobiecych rozgrywkach. Krakowianka prezentowała bardzo wysoki poziom, ale jej pech polegał na tym, że aż trzy rywalki były jeszcze lepsze. Gdyby szczyt formy Radwańskiej przypadał nie na lata 2012-2016, a od 2019 roku, mogłaby z powodzeniem walczyć o miano liderki światowego rankingu. Z jej regularnością w zdobywaniu punktów byłaby by dziś bezkonkurencyjna w całej stawce. Przypomnijmy bowiem, że w latach 2011-2015 ani przez moment nie wypadła z top 10.
Radwańska w 2013 roku miała więcej punktów niż obecnie Barty, mimo że Australijka dopiero co wygrała turniej wielkoszlemowy w Paryżu. Polka w imprezie tej rangi nie zwyciężyła nigdy – grała tylko raz w finale na Wimbledonie 2012. Od stycznia do czerwca tego roku liderką była zaś Naomi Osaka. Japonka ma teraz 6377 punktów. Jeszcze mniej niż Radwańska w 2013 roku, mimo że triumfowała w ostatnim US Open i Australian Open. To pokazuje, jak bardzo kobiecy tenis wyrównał się i jak niewielka jest przewaga tych najlepszych nad pozostałymi. Z tego mogą korzystać tenisistki, które jeszcze kilka lat temu nie mogłyby nawet marzyć o prowadzeniu w światowym ranking lub o sukcesie w Wielkim Szlemie.
Rywalizacja u pań jest obecnie bardziej zacięta, co widać także po turniejach wielkoszlemowych. W tym roku w Australii triumfowała Naomi Osaka, we Francji Ashleigh Barty, a w Wielkiej Brytanii Simona Halep lub Serena Williams (finał w sobotę). W trzech tegorocznych imprezach Wielkiego Szlema było łącznie 12 półfinalistek. Ani razu nie powtórzyło się nazwisko żadnej z nich.
W półfinałach Australian Open 2019 zagrały: Karolina Pliskova, Naomi Osaka, Petra Kvitova i Danielle Collins
W półfinałach French Open 2019 zagrały: Ashleigh Barty, Amanda Anisimova, Johanna Konta i Marketa Vondrousova
W półfinałach Wimbledonu 2019 zagrały: Serena Williams, Barbora Strycova, Elina Switolina i Simona Halep
Ile znaczy dziś pozycja liderki rankingu WTA pokazał ostatnio także Rafael Nadal. Hiszpan rozegrał w poniedziałek mecz 4. Rundy Wimbledonu z Portugalczykiem Joao Sousą na korcie centralnym w Londynie. W tym czasie na mniejszym obiekcie rywalizowały Ashley Barty i Alison Riske. Nadal jest wiceliderem wśród tenisistów, a Barty prowadzi wśród tenisistek, dlatego hiszpański gracz został zapytany, czy to nie Australijka powinna jego zdaniem grać w poniedziałek na korcie głównym. – Jestem wiceliderem rankingu, mam w dorobku 18 tytułów wielkoszlemowych. Trudno odpowiedzieć tak lub nie. Dla mnie każda decyzja byłaby prawidłowa - powiedział dyplomatycznie 33-latek. Po chwili zdecydował się jednak na kontynuowanie wypowiedzi, kolejnymi słowami oburzając niektórych dziennikarzy, którzy później zarzucili mu seksizm. - Mam poczucie, że w świecie tenisa obecnie jestem kimś ważniejszym niż Barty, nawet jeśli ona jest pierwszą rakietą świata, wygrała ostatnio French Open i gra niewiarygodnie dobrze.
Z wyrównanego poziomu kobiecego tenisa cieszyć mogą się zawodniczki, które dopiero zaczynają karierę, np. nasza Iga Świątek. Przed 18-latką może się niebawem pojawić wyjątkowa szansa na wygranie turnieju wielkoszlemowego. Świątek swoje najlepsze lata powinna mieć w okresie, w którym nie będzie już dominacji sióstr Williams, a Azarenka i Szarapowa są już bliżej niż dalej zakończenia kariery. Tenisistka z Warszawy może więc dokonać tego, czego nie udało się Radwańskiej – wygrać Wielki Szlem. Oczywiście tylko przy założeniu, że jej poziom gry będzie stale się podnosił, bo na ten moment taki sukces w jej wykonaniu jej mało prawdopodobny. Ale w przyszłości? Tego nie można wykluczyć.