- Charakter jest moją najmocniejszą stroną. Gdyby nie on - choć jest opisywany przez media w mocno negatywny sposób - nie osiągnąłbym tego, co udało mi się osiągnąć. Z kolei moją najsłabszą stroną jest brak cierpliwości. Do niedawna miałem też zbyt duże zaufanie do ludzi. To się zmieniło i ciężko teraz zbudować u mnie jakieś zaufanie - powiedział Jerzy Janowicz w rozmowie z Kanałem Sportowym.
Janowicz wymienił swój charakter jako największą zaletę, co spotkało się z krytyką części komentujących internautów. Ilekroć pojawia się w internecie artykuł na temat Huberta Hurkacza, w komentarzach można przeczytać obawy kibiców, by nie poszedł on w ślady Janowicza. Troska o naszego obecnie najlepszego singlistę jest oczywiście zasadna, ale niechęć co poniektórych do Janowicza przesłania im fakty i zaburza racjonalne myślenie. Pod pewnym względami wręcz życzyłbym Hurkaczowi, aby był "drugim Janowiczem".
Dlaczego?
Hurkacz ma oczywiście szanse poprawić rezultaty osiągnięte przez Janowicza. Niemniej jednak, na ten moment większe sukcesy ma na koncie łodzianin.
Dalsza kariera Jerzego Janowicza nie ułożyła się po jego myśli. Kontuzje spowodowały, że od prawie dwóch lat nie zagrał ani jednego meczu. Niektórzy twierdzą również, że i sprawy mentalne zaważyły na pogorszeniu jego formy. Nie zmienia to jednak faktu, że (nie licząc Fibaka), nie mieliśmy nigdy lepszego singlisty. Niedoceniane jego wyników jest trudne do zrozumienia. Zwłaszcza w takim kraju, jak Polska - tenisowo wciąż zacofanym.
Bywały czasy, że nie było żadnego Polaka w top 100 rankingu ATP. Teraz jest jeden - Hubert Hurkacz (29. ATP), a Kamil Majchrzak jest coraz bliżej - obecnie 108. na świecie. Kolejni? 538. jest Daniel Michalski, a 539. Paweł Ciaś. Brakuje nam nie tylko zawodników na wyższym poziomie, ale i turniejów. Challangery w Szczecinie czy w Poznaniu są atrakcyjne, ale i tak wstyd, że w jednym z największych państw w Europie nie ma ani jednego turnieju głównego cyklu ATP ani WTA. To nie tylko problem dla kibiców, że nie mają szansy zobaczyć z bliska najlepszych tenisistów, ale przede wszystkim dla naszych zawodników. Organizatorzy przyznawaliby im dzikie karty, które dawałyby możliwość kontaktu z dużo lepszymi rywalami. Tak czynią np. szefowie Indian Wells czy Miami, dzięki czemu od lat gra tam Amanda Anisimova i dużo wcześniej niż jej rówieśniczka Iga Świątek mogła ogrywać się z mocnymi przeciwniczkami.
Nie ma w Polsce także wielu kortów trawiastych, a mimo to od lat nasi zawodnicy błyszczą szczególnie na tej nawierzchni. Aż strach pomyśleć, jakie byśmy osiągali na trawie wyniki, gdybyśmy mieli więcej takich obiektów. Generalnie brakuje nam wciąż też systemu, który "tworzyłby" nowe nazwiska. Sukcesy Świątek, Hurkacza, Radwańskiej czy Janowicza to głównie efekt ciężkiej pracy samych zawodników i ich rodziców oraz trenerów. - Często kiedy łapałem dobrą formę, to pojawiały się problemy zdrowotne. Zdarzało się, że poleciałem na turniej i skręciłem kostkę lub bolało mnie kolano. Przydarzyło mi się też kilka błędnych decyzji dotyczących wyboru turniejów oraz ich rozgrywania. Za szybko wracałem na kort. Wszystko sprowadza się do tego, że brakowało pieniędzy. Nie mogłem polecieć wszędzie tam, gdzie chciałem. Nie mamy tak lekko jak koledzy z Zachodu - mówił Kamil Majchrzak w marcu w wywiadzie dla TVP Sport.
W zeszłym roku zainaugurowano cykl LOTOS PZT Polish Tour, który ma się przyczynić zarówno do rozwoju polskiego tenisa, jak i karier młodych zawodników z naszego kraju. Słuszna idea, ale na efekty trzeba będzie poczekać. Tymczasem np. na takich Węgrzech, kilka razy mniejszych od Polski, rozgrywane są w ciągu roku turniej WTA, ATP oraz kilkanaście mniejszych imprez tenisowych. Polska pod tym względem wciąż jest daleko w tyle za innymi krajami.
Trudno zrozumieć, dlaczego ciesząc się z sukcesów jednego zawodnika (Hurkacz), część osób za wszelką cenę musi atakować innego zawodnika (Janowicz). Tym bardziej, że nasz męski tenis nie jest bogaty w znakomite rezultaty. Tych mamy raczej niewiele w ostatnich latach, dlatego warto szanować graczy, do których one należą. A nowym tenisistom życzyć, by chociaż dorównali poprzednikom. Hurkacz, podejrzewam, wiele by dał, by będąc w wieku Janowicza dojść do półfinału Wimbledonu, a nie do trzeciej rundy.
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a
Sport.pl Live .