Najnowszy przykład to czwartkowe spotkanie Kyrgiosa z Rafaelem Nadalem w 2. rundzie Wimbledonu. 24-latek urwał Hiszpanowi seta, w dwóch kolejnych Nadal wygrał dopiero po tie-breaku. Australijczyk postawił się zwycięzcy Roland Garros, a byłoby pewnie jeszcze lepiej, gdyby w czasie meczu myślał tylko o wygranej. Znów musiał bowiem zabłysnąć swoim popisowym numerem – serwisem z dołu. Później zaś trafił jeszcze Hiszpana piłką, za co ani nie przeprosił po akcji, ani po zakończeniu meczu. Do tego warto też dodać, że brytyjscy dziennikarze dzień wcześniej widzieli, jak Kyrgios siedział w londyńskim barze po 23:00.
Australijczyk pierwszy duży sukces osiągnął w wieku 19 lat. Doszedł wówczas do ćwierćfinału na Wimbledonie, po drodze pokonując m.in. Nadala. Wygrywając z Hiszpanem, ówczesnym numerem 1 na świecie, został najmłodszym w historii zawodnikiem, który pokonał lidera rankingu ATP. Kilka miesięcy później ćwierćfinał osiągnął także w domu, na Australian Open. W międzyczasie wygrał także cztery turnieje singlowe: w Marsylii, Tokio, Atlancie i Brisbane. W 2016 roku był 13. na świecie (obecnie jest 43.). W 2017 roku w ciągu trzech miesięcy dwa razy ograł Novaka Djokovicia. Nieźle, ale wciąż zdecydowanie poniżej potencjału Kyrgiosa. Sukcesy przeplata bowiem kolejnymi skandalami.
Ten najgłośniejszy był cztery lata temu. Grał wówczas w Montrealu ze Stanem Wawrinką. Próbował zdekoncentrować Szwajcara werbalnym atakiem o charakterze mocno prywatnym. Gdy obaj w czasie przerwy siedzieli na krzesełkach, Kyrgios powiedział do Wawrinki: „Mój kolega przeleciał twoją dziewczynę”. Wmieszał w to innego australijskiego zawodnika, Thanasiego Kokkinakisa oraz Donnę Vekić, tenisistkę z Chorwacji. Vekić z Kokkinakisem występowali pięć lat temu w mikście w ramach Australian Open. Gazety pisały, że nim Vekić poznała Wawrinkę, była w chwilowym związku z kolegą Kyrgiosa. Międzynarodowa Federacja Tenisowa ukarała Nicka za te słowa grzywną w wysokości 10 tysięcy dolarów. Był krytykowany przez większość tenisowego środowiska.
Surowszą karę otrzymał Kyrgios trzy lata temu. W Szanghaju ewidentnie nie chciało mu się grać w meczu 2. rundy z Niemcem Mischą Zverevem (3:6, 1:6). Nie przykładał się do gry, podarował rywalowi wiele punktów. Zirytowane władze ATP zawiesiły go na osiem turniejowych tygodni. Musiał także zapłacić 25 tys. dolarów.
Kyrgios nie omija także tematów politycznych. „Fuck Donald Trump" - brzmiał napis na jego koszulce, którą miał na sobie podczas rozmowy z dziennikarzami po pokonaniu Rafaela Nadala w pokazowym spotkaniu dwa lata temu. - To chyba oczywiste - odpowiedział Kyrgios na pytanie, co miał na myśli, zakładając ten t-shirt.
Australijczyk ma na koncie wiele złamanych rakiet, a nawet wrzucenie krzesła na kort. Plastikowego, za co w Rzymie w maju tego roku został zdyskwalifikowany przez sędziego głównego. Kyrgios w ten sposób postanowił wyładować swoją frustrację w trzecim secie spotkania z Norwegiem Casperem Ruudem. Wcześniej kopnął butelkę z wodą, co również zostało uznane za niesportowe zachowanie. Za swoje wybryki w stolicy Italii musiał zapłacić 33 tys. dolarów.
Mimo wielu skandali na koncie, 24-latek nie uważa się za „bad boya”. - Nie jestem nim. Robiłem trochę zamieszania na kortach, ale zawsze w ogniu walki, gdy byłem wściekły. Poza kortem nigdy nie złamałem prawa, nikogo nie zastrzeliłem, nic nikomu nie ukradłem. Jeśli spojrzeć z tej perspektywy, naprawdę nie jestem złą osobą – zapewniał.
Chwilę później skrytykował Novaka Djokovicia, obecnego lidera światowego rankingu, triumfatora 15 turniejów wielkoszlemowych. - Novak to niewiarygodny zawodnik i mistrz. Jeden z największych, jakich kiedykolwiek zobaczymy. Prawdopodobnie uda mu się osiągnąć wynik Rogera w Wielkim Szlemie (20 zwycięstw). Nigdy jednak nie będzie największym tenisistą wszech czasów - powiedział Kyrgios. Dlaczego? - Pokonałem go dwukrotnie. Przykro mi, ale jeśli nie jesteś w stanie wygrać ze mną, to nie możesz być dla mnie najlepszym - dodał.
24-letni Nick Kyrgios to jeden z najbardziej kontrowersyjnych tenisistów w tourze. Mimo ogromnego talentu, nie osiąga najlepszych wyników, bo za bardzo skupia się na popisach i nie prowadzi sportowego trybu życia. Sam zainteresowany przyznał, że ma tego świadomość. - Nie jestem najbardziej profesjonalnym graczem. Nie będę trenować dzień po dniu. Jest wiele rzeczy, które muszę poprawić, aby osiągnąć ten poziom, na którym są Nadal, Federer i Djoković. Wszystko zależy od tego, jak bardzo tego chcę. Ale w tej chwili nie sądzę, abym mógł walczyć o wygranie Wielkiego Szlema - powiedział szczerze po czwartkowej porażce z Rafaelem Nadalem na Wimbledonie.