Najdalej w ostatnich latach nasi tenisiści zachodzą na nawierzchni, na której prawie nie da się w Polsce trenować - na trawie. To na Wimbledonie Jerzy Janowicz doszedł w 2013 roku do półfinału. Rok wcześniej do finału w Londynie dotarła Agnieszka Radwańska. Także Iga Świątek swój największy sukces wśród juniorek osiągnęła w stolicy Wielkiej Brytanii. Tymczasem więcej kortów z trawą mają nie tylko Anglicy, ale nawet Turcy w Antalyi czy Hiszpanie na Majorce. Jak w tym roku biało-czerwoni spiszą się na Wimbledonie? Transmisje w Polsacie Sport.
Rok temu Świątek (63. WTA) wygrała juniorski Wimbledon. Od tamtego momentu jej kariera przyśpieszyła w zawrotnym tempie. W styczniu zadebiutowała w seniorskim Wielkim Szlemie, występując w Australian Open. Niedawno w Paryżu doszła do 4. rundy na kortach imienia Rolanda Garrosa. Na co stać ją w Londynie w rywalizacji z seniorkami?
W pierwszej rundzie 18-latka zmierzy się ze Victorią Golubić. Szwajcarka ma 26 lat, obecnie znajduje się na 83. miejscu w rankingu WTA. Najwyżej była 51. w kwietniu 2017 roku. W Wielkim Szlemie idzie jej jak dotąd wyjątkowo słabo – wygrała tylko dwa mecze w drabince głównej (w 1. rundzie Roland Garros 2016 i w 1. rundzie Wimbledonu 2017). - Golubić gra obecnie słabiej, to raczej specjalistka od kortów ziemnych niż trawiastych. Szwajcarka dobrze biega, na to trzeba uważać. Przed laty była w Polsce na Pucharze Federacji. Nieźle się zapowiadała, ale w karierze miała dotąd tylko jeden dobry sezon. Potem zgasła, a ma już 26 lat. Myślę, że jest do pokonania – mówi w rozmowie ze Sport.pl Karol Stopa, komentator Eurosportu.
Jeśli Świątek ogra Golubić, to w drugiej rundzie może zmierzyć się z Naomi Osaką, wiceliderką światowego rankingu. - Dużo zależy od tego, czy Świątek nie zagotuje się mentalnie. Kto wie, może powalczy, może sprawi niespodziankę? Mogę sobie to wyobrazić – przekonuje Stopa. Jednocześnie zauważa, że 18-latka z Warszawy ma dotychczas największe problemy właśnie z takimi rywalkami, jak Osaka – uderzającymi mocniej od niej piłkę. W Melbourne przegrała z Camilą Giorgi, która pokonała ją siłą uderzeń. Niedawno w Eastbourne doświadczona Samantha Stosur także biła mocniej od Polki i nie dała jej żadnych szans.
Nie ma jednak pewności, że Świątek po awansie do drugiej rundy Wimbledonu, zagrałaby na pewno z Osaką. Japonka bowiem w pierwszej rundzie trafiła na Juliję Putincewą. Reprezentantka Kazachstanu pokonała tydzień temu Osakę w Birmingham 6:2, 6:3. Po tej porażce zwyciężczyni Australian Open 2019 spadła na drugie miejsce w rankingu WTA, za Australijkę Ashleigh Barty. Szybko dostała od losu okazję, by zrewanżować się Putincewej. Czy ją wykorzysta?
Świątek z Golubić zagrają już w poniedziałek na korcie nr 11. Mecz Polki zaplanowany został jako drugi w kolejności.
Rywalką 27-letniej Linette w pierwszej rundzie będzie kwalifikanta z Rosji, Anna Kalinskaja. 20-latka pierwszy raz w karierze dostała się do turnieju głównego na Wimbledonie. W eliminacjach pokonała m.in. 17-letnią Ukrainkę Martę Kostiuk 6:1, 7:5, która uchodzi za wielki talent kobiecego tenisa. Kalinskaja jest obecnie 144. na świecie. Dotychczas w Wielkim Szlemie grała w turniejach głównych US Open (2018) i Australian Open (2018, 2019). Wszystkie trzy mecze przegrała. - Rosjanka to jedna z tych młodszych zawodniczek. W czasach juniorskich miała pewne sukcesy i pytanie, jak to przełoży się na etapie seniorskim – mówi Stopa.
Linette nie powinna więc narzekać na los. Mogła trafić dużo gorzej. Przypomnijmy, że np. w tegorocznym Australian Open już w pierwszym meczu wpadła na Osakę. Kibice tenisa wciąż mają w pamięci spotkanie Magdy z Simoną Halep na Roland Garros 2019. Polka przegrała (4:6, 7:5, 3:6), ale zaimponowała. Mocno postraszyła Rumunkę, która w Paryżu broniła w tym roku tytułu. Gdyby Linette potrafiła stale grać na takim poziomie, jak z Halep, byłaby dużo wyżej niż na 75. miejscu w rankingu.
- Magda od lat gra poprawnie, ale nie wznosi się ponad przeciętność. To jest jej główny problem, a lata lecą. Brakuje jej jakiegoś spektakularnego rezultatu. Dzięki niemu mogłaby mocniej uwierzyć w siebie – przekonuje Stopa. Może takim występem byłby mecz drugiej rundy na tegorocznym Wimbledonie? Jeśli bowiem Linette ogra Rosjankę, to może zagrać z Amandą Anisimovą, która ostatnio na Roland Garros doszła do półfinału i uznawana jest obecnie za największy talent w kobiecym tenisie.
Linette z Kalinskają zagrają we wtorek.
Mieszane uczucia po losowaniu może mieć Hubert Hurkacz (52. ATP). W pierwszym meczu zagra z Dusanem Lajoviciem. Serb rozstawiony jest na Wimbledonie z numerem 32. Z jednej strony, lepiej dla Huberta zagrać w 1. rundzie z Lajoviciem niż z Novakiem Djokoviciem (z liderem rankingu grał na French Open). Z drugiej, rodak Djokovicia osiągnął w tym sezonie kilka dobrych wyników i może być niewygodnym rywalem. Na Roland Garros i w Miami był w 3. rundzie, a w Monte Carlo w finale.
Szansa Huberta polega na tym, że Lajović nie gra najlepiej na trawie. W ostatnich trzech latach wygrał na tej nawierzchni tylko 1 spotkanie (przy tym 5 porażek). Jego firmowe zagranie – bekhend – na kortach trawiastych nie robi na przeciwnikach aż takiego wrażenia. Trzeba jednak uważać na jego regularność w grze przy końcowej linii.
Hurkacz w ostatnim tygodniu odpadł w ćwierćfinale turnieju w Eastbourne. Po drodze wygrał z Włochem Marco Cecchinato i Amerykaninem Steve’m Johnsonem, ale przegrał z innym reprezentantem USA, Taylorem Fritzem. - Muszę przyznać, że bardzo mnie ten występ Polaka rozczarował. Hubert nie gra za dobrze na kortach trawiastych. Te jego ostatnie dwa wygrane mecze, to była bardziej zasługa słabszej gry jego rywali. Podejrzewam, że ma to związek z jego nogami, z jego poruszaniem się, zwrotnością. Ten Fritz wcale nie grał dobrze, a mimo to Hubert nie potrafił sobie z nim poradzić. Ale może te dwa wygrane spotkania w Eastbourne trochę go podbudują? – zastanawia się Stopa.
Lajović także grał w tym turnieju, ale odpadł już po drugim meczu (w pierwszym miał wolny los z racji rozstawienia). Przegrał z Amerykaninem Samem Querrey’em 2:6, 3:6.
Polak i Serb spotkali się do tej pory raz – w eliminacjach do zeszłorocznego turnieju w Szanghaju. Górą był nasz rodak, który wygrał po kreczu rywala przy stanie 4:6, 6:0, 3:0. Zwycięzca ich pojedynku na Wimbledonie zmierzy się z lepszym z pary Ernests Gulbis (Łotwa) – Leonardo Mayer (Argentyna). W trzeciej zaś rundzie czekałby już najpewniej Novak Djoković.
Hurkacz z Lajoviciem zagrają w poniedziałek na korcie nr 6. Mecz Polaka zaplanowany został jako trzeci w kolejności.
Wymagającego przeciwnika wylosował także Kamil Majchrzak, który trafił w pierwszej rundzie na Fernando Verdasco (36. ATP). Hiszpan to zdecydowanie najbardziej utytułowany zawodnik ze wszystkich rywali biało-czerwonych w pierwszym meczu w Londynie. Najwyżej w karierze był na 7. pozycji w 2009 roku. Na Wimbledonie najdalej zaszedł 6 lat temu – do ćwierćfinału. Po tym sukcesie szło mu jednak znacznie gorzej na londyńskiej trawie, bo wygrał już tylko dwa spotkania. Verdasco w ostatnich trzech latach odniósł tylko 4 zwycięstwa na trawie (przy 10 porażkach). Najlepsze lata z pewnością ma już za sobą. Może jednak bazować na wielkim doświadczeniu. Już 799 tygodni z rzędu utrzymuje się w top 100 rankingu ATP. Trudność dla przeciwników polega także na tym, że jest leworęczny.
Majchrzak z kolei dostał się do turnieju głównego na Wimbledonie przez kwalifikacje. Przeszedł je bardzo sprawnie. W trzech meczach tylko raz został przełamany. Wcześniej osiągnął kilka dobrych wyników w challengerach, co pozwoliło mu wskoczyć na 111. miejsce na świecie. Fani tenisa pamiętają jego nadspodziewanie dobry występ w tegorocznym Australian Open. Co prawda przegrał już w 1. rundzie, ale urwał Kei Nishikoriemu dwa sety. Sensacja była całkiem blisko. - Majchrzak pokazał podczas styczniowego turnieju w Melbourne, że jest w stanie grać jak równy z równym z najlepszymi zawodnikami. Nie brakowało wiele, a pokonałby wtedy Nishikoriego. Może wyciągnął wnioski z tamtego meczu, które teraz mu pomogą? – zastanawia się Stopa.
Zwycięzca meczu Majchrzak – Verdasco zagra z lepszym z pary Kyle Edmund (Wielka Brytania) – Jaume Munar (Hiszpania). W trzeciej rundzie czekałby zapewne Grek Stefanos Tsitsipas.
Polak z Hiszpanem zagrają w poniedziałek na korcie nr 16. Mecz Majchrzaka zaplanowany został jako trzeci w kolejności.