Ważą się losy występu Igi Świątek na Wimbledonie. "W Londynie zbiera się jakiś sztab"

- Jesteśmy na etapie spotkań z Warsaw Sports Group, które mają się odbyć w przyszłym tygodniu.  Wtedy będziemy mądrzejsi - odpowiedział Tomasz Świątek, ojciec Igi, w rozmowie ze Sport.pl na pytanie o przyszłość menedżerską córki.

Dominik Senkowski: Jak Pan ocenia całościowo występ Igi w Paryżu?

Tomasz Świątek: Jeśli popatrzymy na cały turniej, to uważam, że jej występ był bardzo udany. To duży sukces, że już w drugim seniorskim turnieju wielkoszlemowym w karierze potrafiła zakwalifikować się do drugiego tygodnia. Oczywiście biorąc pod uwagę jej ostatni mecz, to na myśl przychodzi przysłowie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wszyscy trzymali kciuki za Igę, ale wiadomo, jak wyszło. Aczkolwiek nie robiłbym z tej porażki z Halep jakiejś wielkiej tragedii.

Zobacz wideo

Wynik meczu z Halep to efekt słabszego dnia Igi, czy też Rumunka zagrała wtedy aż tak dobrze?

- Zadecydowało kilka aspektów. Iga pierwszy raz grała na tak dużym obiekcie, pierwszy raz też z tak wysoko notowaną rywalką. Pierwszy raz z tym wszystkim się spotkała. Na pewno były u niej nerwy, emocje. To naturalne. Musiało się to przełożyć na wynik, na jej grę.

Niektórzy podkreślają, że Iga przegrała z Halep w Paryżu w 4. rundzie bardzo gładko, zaś młodsza od Igi o trzy miesiące Amanda Anisimova z USA ograła Rumunkę w czwartek na Roland Garros w ćwierćfinale 6:2, 6:4.

- Anisimova ma amerykańskie obywatelstwo, dzięki czemu dostawała dzikie kartki do turniejów typu Indian Wells czy Miami. Wchodzi do tego dorosłego tenisa z innego pułapu niż Iga. Łatwiej jej było zebrać bezcenne doświadczenie. Iga tak naprawdę dopiero musi zagrać kilka takich spotkań, w których zmierzy się ze ścianą, jak w meczu z Halep. W dodatku pamiętajmy, że miała półroczną przerwę z powodu kontuzji. Była wtedy wyłączona z gry, a dziewczyny z jej rocznika robiła w tamtym czasie postępy.

Nie chce Igi usprawiedliwiać, bo wynik turnieju i tak jest bardzo dobry. Oczywiście mógłby być jeszcze lepszy, ale biorąc pod uwagę, że to jej dopiero drugi Wielki Szlem, to trzeba to pozytywnie oceniać. Ostatni mecz z Halep mógł być trochę lepszy, ale wyszedł, jak wyszedł. Z powodu tego pojedynku nie będę przecież Igi skracał o głowę. To jest cenna lekcja. Ona sama i jej sztab wyciągną wnioski, by przy następnej okazji zaprezentować się lepiej.

Wiemy, że po powrocie z Paryża Iga musi nadrobić zaległości szkolne. A jakie ma później plany startowe?

- W przyszłym tygodniu Iga ze sztabem wyjeżdżają do Anglii na dwa mniejsze turnieje przed Wimbledonem. Trzeba się przygotować do gry na trawie.

A jak z jej zdrowiem? Bo w Paryżu miała problemy z plecami przed meczem 3. rundy z Monicą Puig.

- Iga jest obecnie w trakcie odnowy biologicznej i badań lekarskich.

Pańska córka awansuje w najbliższym rankingu WTA na około 63. miejsce. Czy ona sama lub sztab stawiają cel, by wskoczyć w tym roku do rankingowej 50-tki czy też nie ma takich założeń?

- Nie stawiamy sobie takich celów. Jak są dobre występy, to ranking sam się układa. Oczywiście im wyżej, tym lepiej, ale nie mamy żadnych założeń w tym względzie.

Następny turniej wielkoszlemowy to Wimbledon. Czy Iga dostanie na niego dziką kartę [18-latka nie jest pewna gry na Wimbledonie, bo listę turniejową ustalano jak była jeszcze bliżej 100. miejsca w rankingu - przyp. red.]?

- Mam taką nadzieję. Gdyby to ode mnie zależało, to już by dostała. Wiem, że tam w Londynie zbiera się jakiś sztab i podejmie ostateczną decyzję. Liczę na to, że córka dostanie dziką kartę.

Kilka dni temu w rozmowie ze Sport.pl przyznał Pan, że wypowiedział w imieniu Igi umowę z Warsaw Sports Group. Złożył Pan pismo jeszcze przed jej urodzinami, które były 31 maja. Czy dostał Pan już odpowiedź od agencji?

- Nie będę tego teraz rozwijał, bo jesteśmy na etapie spotkań z Warsaw Sports Group, które mają się odbyć w przyszłym tygodniu.  Wtedy będziemy mądrzejsi.

Więcej o:
Copyright © Agora SA