W czwartek Iga Świątek (104 WTA) zmiotła z kortu szesnastą na świecie Chinkę Qiang Wang. Oddała jej tylko trzy gemy i w mniej niż godzinę zameldowała się w 3. rundzie French Open. Na pomeczowej konferencji prasowej Wang nie kryła rozczarowania. - Ona grała bardzo dobrze. Była bardzo agresywna, skuteczna. Ja grałam zbyt pasywnie. Rozrzucała mnie po korcie, nie byłam w stanie odpowiedzieć na jej grę. Byłam zdenerwowana, bo nie wiedziałam, co mam robić – przyznała chińska tenisistka.
Wang zapytano. czy Iga zaskoczyła ją swoją grą. - Mój trener przestrzegał mnie, że Iga gra bardzo agresywnie. Uderza piłki bardzo mocno i nie można dać się jej zdominować. Nie było to więc dla mnie zaskoczenie, ale to bez znaczenia – powiedziała.
W pierwszym secie Świątek wyszła na prowadzenie 2:0, ale rywalka odrobiła straty i było 2:2.
- Nie uważam wcale, by w czasie meczu pojawiły się jakieś szanse dla mnie. Ona grała cały czas mocno i agresywnie. Jedyne moje punkty przyszły po jej błędach, których nie było wiele. Jeśli Iga będzie grała tak, jak dzisiaj, to będzie w pierwszej dziesiątce – dodała.
Gdy przyszło do pytań od chińskich dziennikarzy, Wang popłakała się. Powiedziała, że czuje na sobie dużą presję, bo w jej kraju wszyscy liczą, że będzie następczynią Li Na, która wygrała French Open w 2011 roku. – Na razie nie ma sensu nas porównywać, bo moje wyniki nijak mają się do tego, co osiągnęła moja rodaczka – przyznała Wang.