Magda Linette: Rywalka zaskoczyła mnie na początku meczu

- Rywalka zaskoczyła mnie na początku spotkania. Później zaczęłam jednak grać agresywniej. Taki mam styl, bo nie lubię jedynie żerować na błędach przeciwniczki - powiedziała Magda Linette po zwycięstwie w 1. rundzie French Open z Chloe Paquet (3:6, 6:1, 6:2).

Po przegraniu pierwszego seta widać było na twojej twarzy wkurzenie. Nie grałaś dobrze, a Paquet to wykorzystywała.

- Byłam wkurzona, bo to nie był mój poziom w pierwszym secie. Dałam rywalce za dużo przestrzeni, pozwoliłam jej dyktować warunki. Wiem jak potrafię grać i dlatego było to dla mnie bardzo frustrujące. Cieszę się, że udało mi się odmienić losy meczu. Uspokoiłam się wewnętrznie, zmieniłam nastawienie. Zaczęłam grać agresywniej i to dało efekt.

Zobacz wideo

W pierwszym przegranym secie rywalka cię czymś zaskoczyła, czy to był głównie efekt twojej słabszej gry?

- Tak, oczywiście. Zaskoczyła mnie na początku. Nigdy nie miałam okazji z nią ani grać, ani trenować. Nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać. Oglądałam jej występy w Strasburgu i Chloe zagrała teraz inaczej niż tam. Wcześniej grała dużo bardziej przez środek, a ze mną bardziej kątowo. To było dla mnie mylące, bo byłam przygotowana na trochę inną jej grę. Stałam daleko za kortem, nie wchodziłam do przodu, a ona mnie rzucała po rogach. Nie mogłam się ustawić, by zacząć grać agresywniej. Po pewnym czasie stres ze mnie zszedł. Poczułam sportową złość, która poniosła mnie do przodu.

Francuzka ostatnio doszła do półfinału w Strasburgu, więc jest w dobrej formie. Do tego nie pomagała ci dziś publiczność, która w zdecydowanej większości wspierała swoją zawodniczkę.

- Każdy z nas się spodziewa, jak to będzie, gdy wychodzi się w Paryżu na mecz z Francuzką. Kibice są zwykle mocno jednostronni, ale byli też fani z Polski. Czułam, że nie byłam tam sama i słyszałam ich doping.

Zwycięstwo z Paquet to zasługa twoich mocniejszych i szybszych zagrań od drugiego seta. Taki styl gry chyba ci odpowiada?

- Faktycznie zaczęłam grać agresywniej. Mam też dobre wyczucie, kiedy pójść do siatki i radzę sobie tam. W pierwszym secie to nie wychodziło, ale potem się przełamałam. Na treningach bardzo mocno pracuję nad tym, by być agresywniejszą, bo myślę, że nie jestem na tyle mocna fizycznie, by biegać daleko poza końcową linią. Nie czułabym się też dobrze żerując tylko na błędach przeciwniczki. Chcę tworzyć swoje akcje, dyktować swoje tempo gry. Są mecze, gdy to jeszcze mi nie wychodzi, ale zobaczymy co będzie dalej.

Przegrałaś ostatnio pięć spotkań z rzędu. Czy dzisiejsze zwycięstwo może być przełomowe w tym sezonie?

- Nie wiemy nigdy, który mecz będzie tym przełomowy. Dopiero po jakimś czasie możemy to ocenić. Też nie ukrywajmy, że dzisiejsza rywalka grała tu z dziką kartą. Miałam pewną przewagę pod względem doświadczenia w turniejach i w byciu w top 100. Zobaczymy, co będzie w kolejnym meczu. Na pewno będzie to jednak dużo bardziej wymagająca przeciwniczka.

Dwa lata temu doszłaś tu w Paryżu do 3. rundy. Jak wiele się zmieniło u ciebie od tego czasu?

- Na pewno nie stoję w jednym miejscu. Ciężko pracuję, by być coraz lepszą. Zresztą tak jest ułożony tenisowy tour, że nawet jak utrzymuje się dane miejsce w rankingu, to nie dlatego, że człowiek się nie rozwija, tylko musi bronić punktów z poprzedniego sezonu.

Jak to jest wychodzić na mecz, na którym wiadomo, że 99% kibiców będzie dopingowało rywalkę?

- Trzeba sobie z tego zdawać sprawę i nie brać do siebie. Mnie osobiście jest akurat łatwiej, gdy cały stadion jest za rywalką, niż gdy jedna osoba coś krzyczy, bo wtedy czuję, że jest to bardziej personalne.

Miałaś ostatnio sporo problemów zdrowotnych. Jak się teraz czujesz? Migreny, które ci dokuczały, minęły?

- Tak, bo nie latam obecnie już tak dużo. Sporo czasu poświęcam na odpoczynek. Pamiętam, by spać jak najwięcej, bo wcześniej np. robiłam w przerwie miedzy meczami zadania do college’u. Męczę się troszkę szybciej, nie mam już 22 lat. Nie rozsypuje się, ale muszę bardziej troszczyć się o odpoczynek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.