Hubert Hurkacz zdradza swój cel. "Fajnie jest być porównywanym do gwiazd tenisa"

- Liczę na to, że w Paryżu będę grał dobrze, mam z Roland Garros fantastyczne wspomnienia. Cieszy mnie najwyższe miejsce w rankingu, ale moim celem jest bycie w pierwszej "10", a później jeszcze wyżej - mówi na kilka dni przed rozpoczęciem Rolanda Garrosa Hubert Hurkacz w rozmowie ze Sport.pl.

Jak przygotowania do Rolanda Garrosa?

- Dobrze. Jestem właśnie w Lyonie, gdzie od poniedziałku biorę udział w ostatnim turnieju przed Paryżem.

Zobacz wideo

Dlaczego wybrałeś akurat Lyon?

- Tak ustaliśmy z trenerem. Od początku to planowaliśmy.

Jak samopoczucie na kilka dni przed rozpoczęciem Rolanda Garrosa [turniej w Paryżu rusza 26 maja - przyp. red.]?

- Cieszę się, że już niedługo Wielki Szlem. Impreza w Lyonie również zapowiada się bardzo fajnie. Już się nie mogę doczekać pierwszego meczu.

Z twoim zdrowiem wszystko w porządku?

- Wszystko super.

Wielki Szlem to szczególne zawody. W tegorocznym Australian Open pewnie liczyłeś na więcej [Hurkacz przegrał w 1. rundzie z Ivo Karloviciem - przyp. red.] Mobilizacja w Paryżu będzie większa niż zwykle? A może podchodzisz do Wielkiego Szlema jak do każdego turnieju?

- Na pewno turnieje wielkoszlemowe są zupełnie inne. Gra się do trzech wygranych setów, jest inna atmosfera. Napięcie jest większe i może jeszcze trochę bardziej człowiekowi zależy, żeby zajść tam bardzo wysoko. Będę jednak starał się podejść do tego turnieju na spokojnie.

A masz jakiś cel na Roland Garros 2019?

- Liczę na to, że w Paryżu będę dobrze grał. Jeśli tak będzie, to myślę, że będę w stanie wygrać tam kilka spotkań.

Jakie masz wspomnienia z ubiegłorocznego French Open? Pierwszy raz przeszedłeś wtedy eliminacje wielkoszlemowe i zagrałeś w turnieju głównym.

- Mam z tamtej imprezy fantastyczne wspomnienia. Pierwszy raz w karierze uczestniczyłem w turnieju głównym Wielkiego Szlema i było to dla mnie niesamowicie ważne wydarzenie. Bardzo się cieszę, że niebawem znów się pojawię na paryskich kortach.

Rok temu odpadłeś w stolicy Francji w 2. rundzie po porażce z Marinem Ciliciem 2:6, 2:6, 7:6, 5:7. Chciałbyś z nim w tym roku zagrać?

- Czemu nie? Moglibyśmy się zmierzyć.

Roland Garros to najważniejszy turniej w sezonie na kortach ziemnych. „Mączka” ta twoja ulubiona nawierzchnia?

- Nie wiem, czy ulubiona, ale dobrze mi się gra na ziemi. Generalnie gram coraz lepiej w tenisa, co mnie najbardziej cieszy.

Jesteś aktualnie 41. na świecie. Ma to dla Ciebie jakieś znaczenie?

- Dalej traktuję to jako zbieranie doświadczenia, które w przyszłości bardzo mi się przyda. Podchodzę do rankingu na spokojnie. Oczywiście fajnie jest być wyżej i cieszę się, że udało mi się teraz dostać do TOP 50, ale moim celem i tak jest bycie dużo, dużo wyżej.

"Dużo, dużo wyżej" - masz na myśli TOP 10-20?

- Na pewno pierwszą dziesiątkę, a później jeszcze wyżej.

Z wyższych rankingiem będzie ci łatwiej uniknąć takich sytuacji, jak ostatnio, gdy po pięciu spotkaniach w Madrycie, w tym dwóch eliminacyjnych, pojechałeś do Rzymu, gdzie znów musiałeś zaczynać od kwalifikacji i przegrałeś tam już w pierwszym meczu, m.in. z powodu zmęczenia.

- Tak, to będzie ułatwienie. Ranking bardzo mi pomoże, gdy nie będę musiał grać eliminacji do turniejów. Człowiek czuje się też bardziej komfortowo, bo ma więcej czasu na przygotowanie się do kolejnej imprezy.

Jesteś obecnie najwyżej sklasyfikowanym singlistą z Polski w rankingu ATP oraz najwyżej sklasyfikowanym polskim tenisistą od czasów Jerzego Janowicza, gdy ten był na 13. miejscu w 2013 roku. Jak się z tym czujesz?

- Z jednej strony cieszę się, ale z drugiej trochę szkoda, że nie ma wielu polskich zawodników w setce. Myślę, że Kamil Majchrzak już niedługo znajdzie się w TOP 100, bo bardzo poprawił swoją grę i osiąga coraz lepsze wyniki. Wierzę, że i on niebawem zacznie wygrywać mecze na dużych imprezach, dochodzić tam daleko.

Co spowodowało, że Majchrzak gra w tym sezonie tak dobrze? Jest lepszy niż w poprzednich latach. Czy ten mecz z Keim Nishikorim na Australian Open 2019 mógł tak wpłynąć na jego grę?

- Na pewno, bo to dla Kamila było ogromne doświadczenie. Udowodnił sobie, że może grać na tak wysokim poziomie, i teraz lepiej mu idzie. Wygrał dwa turnieje rangi challenger, w których poziom był bardzo wysoki. Myślę, że jak ogra się w zawodach głównego cyklu, to będzie w stanie zrobić krzywdę wielu zawodnikom.

W ciągu kilku miesięcy zagrałeś wiele spotkań z tenisistami ze ścisłej światowej czołówki. Wcześniej takiej okazji nie miałeś. Który z tych meczów wspominasz najlepiej?

- Myślę, że cały czas się rozwijam i moja gra idzie do przodu. Wiadomo, że czasami zdarzają się górki i dołki. Od turniejów w USA poprawiłem się, choć może nie osiągnąłem jakiś świetnych rezultatów. W ostatnich miesiącach zagrałem kilka dobrych spotkań. Myślę, że szczególnie to pierwsze zwycięstwo z Nishikorim w Dubaju było dla mnie bardzo ważne z mentalnego punktu widzenia. Dało mi wiarę, że mogę wygrywać z zawodnikami z samej czołówki. Teraz tylko trzeba zagrać cały turniej na bardzo wysokim poziomie.

Nishikori chyba dobrze cię zapamiętał, bo niedawno pytany o twoją osobę powiedział, że niebawem będziesz w TOP 10-20 rankingu ATP.

- To bardzo miłe. On jest tyle lat w czołówce, że taki komentarz jest budujący.

Jesteś zadowolony ze współpracy z Craigiem Boyntonem? Co udało wam się już poprawić?

- Craig jest fenomenalnym szkoleniowcem. Jego doświadczenie, spokój i niesamowita wiedza, jaką mi przekazuje, są dla mnie bardzo cenne. Po Budapeszcie mieliśmy trochę więcej czasu, by razem potrenować i od razu na turnieju w Madrycie grało mi się znacznie lepiej. Wiadomo, że mam jeszcze pewne wahania, ale nasza współpraca jest bardzo dobra.

A on jest z tobą teraz w Lyonie i będzie w Paryżu?

- Tak.

Wielu ekspertów uważa, że stylem gry i zachowaniem na korcie przypominasz Andy’ego Murraya. Słyszałeś o tych porównaniach?

- Parę razy słyszałem. Myślę, że chodzi np o technikę backhandu, bo podobną miał Andy Na pewno fajnie jest być porównywanym do gwiazd tego sportu. Mam nadzieję, że Andy niedługo wróci na korty i będę miał szansę zmierzyć się z nim.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.