Magda Linette i Kamil Majchrzak dostają setki wiadomości z groźbami. Nie tylko oni

Obserwujemy plagę wulgarnych ataków na tenisistki i tenisistów. Po każdym meczu dostają oni setki wiadomości z groźbami i inwektywami od osób obstawiających w zakładach bukmacherskich. - Grożenie tenisistom to przerażająca sprawa. Niektórzy z nich uciekają z mediów społecznościowych, ale to nie jest zwycięstwo. Warto nagłaśniać takie przypadki, by rosła świadomość problemu. Uważam, że to nie bukmacherzy są winni temu zjawisku - mówi w rozmowie ze Sport.pl Marek Furjan, komentator tenisa w w Eurosporcie i Eleven Sports.
Zobacz wideo

Wyobraźmy sobie taką sytuację:  postawiłem u bukmachera pieniądze na zwycięstwo tenisisty X z tenisistą Y. Tenisista X przegrał. Co robię?

  • a) Mam do siebie pretensje, że źle postawiłem
  • b) Mam pretensje do tenisisty X, że przegrał i w wulgarnym sposób daję mu o tym znać

Linette "zepsuła" komuś kupon

Niestety coraz więcej osób wybiera w takiej sytuacji odpowiedź b). Otrzymywanie hurtowej liczby ordynarnych wiadomości po przegranym (a także po wygranym) spotkaniu stało się w tenisie plagą. Ostatnio przekonała się o tym ponownie Magda Linette, która odpadła w Bogocie w 1/8 finału z Australijką Astrą Sharmą. Linette wrzuciła na Instagrama screeny wiadomości, jakie dostała po meczu.

Mnóstwo wyzwisk, wulgaryzmów i przykrych słów od obstawiających w zakładach bukmacherskich, którzy postawili na jej wygraną, a którym jej porażka z Sharmą „zepsuła” kupon. Wśród nich był nawet profesjonalny piłkarz z Iranu, który później tłumaczył się, że włamano mu się na konto.

Dla 26-letniej Linette to nic nowego, bo takie wiadomości otrzymuje od dawna. Tym razem jednak bolały szczególnie, bo zawodniczka przegrała z powodu kłopotów zdrowotnych. Po meczu wylądowała nawet w szpitalu.

Majchrzak dostał 37 sms-ów

Miesiąc temu Kamil Majchrzak po odpadnięciu z eliminacji do turnieju w Miami przeżył podobną historię. - Kamil dostał 37 sms-ów z pogróżkami i inwektywami od obstawiających w zakładach - napisał jego trener Tomasz Iwański po porażce z Thiago Monteiro.

Majchrzak przegrał na Florydzie, podobnie jak Linette w Bogocie, z powodu kontuzji. Jego szkoleniowiec wyjaśnił, że miał poważne problemy z nadgarstkiem, a dzień przed meczem z Monteiro nie mógł uderzać z bekhendu.

Ostatnia rzecz, o jakiej sportowiec chce czytać po przegranej, to masa wulgarnych wiadomości od graczy bukmacherskich. To wydaje się dosyć oczywiste. Niestety wciąż wiele osób tego nie rozumie. Stąd nawet pod naszym artykułem sprzed miesiąca o wyzwiskach w kierunku Majchrzaka (link) znalazł się m.in. taki komentarz:

Skoro ma kontuzje to po co startuje? Dla kasy oczywiście. A ludzie stawiają nie zdając sobie sprawy że to z góry przegrana forsa.

Problem dotyczy każdego tenisisty

- To problem naszych czasów. Dziś każdy może kontaktować się z zawodnikami. Do wielu sportowców można napisać np. na Instagramie, do innych pisać w komentarzach. W dobie mediów społecznościowych znaleźć drogę do zawodnika jest stosunkowo łatwo. Obrażanie tenisistów to coraz większy problem. Zjawisko to jest przerażając. Niestety spotykane jest często, także na naszym podwórku. Ostatnio była Magda Linette, wcześniej Kamil Majchrzak. Praktycznie każdy tenisista dostaje wiadomości pełne inwektyw od graczy obstawiających w zakładach bukmacherskich - mówi Marek Furjan, komentator tenisa w w Eurosporcie i Eleven Sports.

Tenis jest bardzo wdzięczną dyscypliną do obstawiania, bo meczów jest dużo i można sporo zarobić. Problem wyzwisk, gróźb i wulgaryzmów dotyczy zawodników z całego świata. Brytyjczyk Kyle Edmund podzielił się dwa lata temu wiadomościami, jakie otrzymał po porażce z Novakiem Djokoviciem w Indian Wells. Edmund próbował obrócić wszystko w żart. - Jeszcze więcej zadowolonych klientów po turnieju BNP Paribas Open - napisał.

Kyle EdmundKyle Edmund https://twitter.com/kyle8edmund

W podobny sposób zareagował trzy lata temu Kevin Anderson z RPA. - Byłem przybity porażką, ale na szczęście dostałem dziesiątki śmiertelnych gróźb na Facebooku i Twitterze, więc od razu mi lepiej - napisał.

Rosjanka Daria Gavrilova także postanowiła zakpić z hejtera, która poprosiła o numer rachunku bankowego, by przelać "stracone" pieniądze jednego z "hejterów".

Na kpiny nie wszyscy mają jednak siły. Niektórzy nie potrafią ignorować wyzwisk. -  Dwa tygodnie temu grożono mnie i mojej rodzinie. To jest inna strona tenisa. Nie jestem w tym osamotniona, ale tak naprawdę niewiele możemy zrobić, ale proszę pomyślcie o tym. Zawodnicy to też ludzie... – napisała dwa lata temu Czeszka Barbora Strycova.

Barbora StrycovaBarbora Strycova https://twitter.com/BaraStrycova

- W 99 procentach ignorujesz takie rzeczy, ale raz gdy zeszłam z kortu, dostałam 45 takich wiadomości, a to był dzień, kiedy nie potrafiłam przejść obok tego obojętnie - powiedziała po przegranej w Linzu Amerykanka Madison Keys. Znamienny był także wpis Rosjanki Ałły Kudriawcewej, która z powodu kontuzji nie mogła grać przez kilka miesięcy. - Będzie mi brakowało gry, ale z drugiej strony na 6-7 miesięcy uwolnię się od hejterów - przyznała.

 

Na challengerach jest najgorzej

-  Regularnie bywam na turniejach challengerowych. Zainteresowanie widza jest tam mniejsze. Na trybunach łatwo dostrzec  grupki osób, którym kupony prawie wypadają z kieszeni. Nie ma w tym nic złego, jeśli nie przekracza się przy tym pewnych barier. Tak, jak kilka lat temu podczas turnieju na Warszawiance, czego sam byłem świadkiem. Byłem wtedy na meczu deblowym Cara Black, Liezel Huber - Lucie Hradecka, Hana Sromova. Było to starcie debla światowej klasy z parą nieznanych wówczas Czeszek. Na trybunach około pięciu osób, z czego dwie widać było, że postawiły pieniądze na faworytki – opowiada Furjan.

Skąd wiedział, że wśród publiczności były osoby uczestniczące w zakładach? - Kort był mały, bez ochrony, trybuny blisko linii końcowej. Przy serwisach czeskich zawodniczek ci ludzie za każdym razem kasłali, wstawali z miejsc, ingerowali w grę. Z ich rozmów wynikało, że był to mecz, który kończył im kupon. Im bliżej było porażki faworytek, tym ich frustracja była większa. Czeszki ostatecznie sprawiły niespodziankę i wygrały mecz. Czy takich zachowań można uniknąć? Czy za chrząkanie można dostać zakaz stadionowy na wszystkie korty świata? Raczej nie. Takie incydenty zdarzają się często na tych mniejszych imprezach, jak challengery - przyznaje Furjan.

Tenisiści uciekają z mediów społecznościowych

Niektórzy próbują alarmować o problemie władze światowego tenisa. - Poinformowałem o tym ATP, a także inne organy. Jestem w stanie sobie z tym poradzić, ale gdy groźby otrzymuje także moja dziewczyna i rodzina, to znaczy, że sprawy zaszły zdecydowanie za daleko – powiedział Australijczyk Simon Groth w rozmowie z „The Weekend Australian". Groth zdecydował się w końcu usunąć konto na Facebooku. -  Nie mam konta na Facebooku, a mojego fanpage'a obsługuje już wyłącznie menedżer. Uwielbiam interakcję z ludźmi za pośrednictwem mediów społecznościowych, ale czasami mam wrażenie, że ludzie, którzy cię obrażają, to wyłącznie gracze, którzy przegrali, stawiając na mecze z twoim udziałem – dodał. Czy usuwanie kont na mediach społecznościowych to jedyne wyjście dla tenisistów i tenisistek?

-  Pamiętam, jak był jeszcze rozgrywany challenger we Wrocławiu. Jechałem do hotelu z Niemcem Philippem Petzschnerem, który opowiadał mi, że miał profil na Facebooku i był zmuszony go zamknąć. Zawodnicy są zwykle uodpornieni na to, ale czasem nie wytrzymują. Petzschner powiedział mi, że stracił cierpliwość, gdy wiadomości zaczęły dotykać jego rodziny. Życzono najgorszych rzeczy jego dziecku. Jego ucieczką było usunięcie konta. Takie rozwiązanie nie jest jednak zwycięstwem, a jedynie formą ucieczki. Wiem, że są tenisiści, którzy próbują z tym walczyć, pokazują twarze hejterów, ich profile, by za takie osoby „wzięło się” społeczeństwo tenisowe. To chyba najsprawniejszy sposób, jaki został wymyślony - mówi Furjan. Ucieczka z mediów społecznościowych nie zawsze jest możliwa. Ze względu na kontrakty sponsorskie wielu zawodników musi utrzymywać konta w social mediach.

Zakłady nie są winne

- Od początku kariery otrzymałem dziesiątki, jak nie setki takich wiadomości. Po każdym meczu, bez względu na to, czy go wygrałem, czy przegrałem. W zależności od tego, czy popsułem komuś kupon, czy nie. Nie jest to niestety dla mnie żadna nowość. Trudno winić samą bukmacherkę, bo jest to rodzaj rozrywki - mówił niedawno w rozmowie ze Sport.pl Jerzy Janowicz. W środowisku pojawiają się pomysły wycofania ofert obstawiania meczów tenisowych w zakładach bukmacherskich. Trudno je jednak traktować poważnie. Bukmacherka, jak zauważył Janowicz, to forma zabawy, rozrywki. Winne są nie zakłady, a ludzie, którzy nie potrafią panować nad emocjami. Wycofanie ofert nie byłoby zresztą możliwe, bo wiele turniejów tenisowych jest oficjalnie sponsorowanych przez firmy bukmacherskie, podobnie jak np. Polski Związek Tenisowy. 

- Spotykam się z różnymi opiniami w środowisku na temat zakładów bukmacherskich. Wiadomo, że te osoby, które atakują zawodników, to najczęściej uczestnicy gier. Co istotne, jest też mnóstwo ludzi, którzy obstawiają mecze tenisistów, a mimo to później ich nie obrażają. Moim zdaniem problemem nie są tu zakłady bukmacherskie. To, że ktoś przegra 100 tys. dolarów na meczu Kamila Majchrzaka nie jest problemem Kamila, moim i innych osób. To jedynie sprawa tego obstawiającego. Zakłady same w sobie nie są winne temu zjawisku. Wiele osób na naszym Twitterze uważa, że to bukmacherka i jej promocja przyczyniają się do tego typu zachowań. Gdyby tych zakładów nie było, to można przypuszczać, że np. zamiast przykładowego miliona obserwatorów danej dyscypliny, byłoby ich 150 tysięcy. Zatem nie tędy droga - przekonuje Furjan.

Nagłaśniać czy siedzieć cicho?

Pod naszym artykułem o Majchrzaku pojawił się także m.in. taki komentarz dotyczący internetowych hejterów:

Po co w ogóle pisać o takich gnojach? Od razu zgłosić na policję i nie nagłaśniać "dzielnych" zas***ńców

Wydaje się jednak, że warto nagłaśniać takie przypadki. Tylko ukazywanie problemu i piętnowanie podobnych zachowań może sprawić, że będzie ich mniej. Oczywiście naiwnością jest sądzić, że po lekturze tego czy innego artykułu obstawiający w zakładach masowo przestaną wysyłać do tenisistów obraźliwe treści. Pozostaje jednak nadzieja, że choć jednej osobie otworzą się oczy i zaprzestanie atakowania zawodników. Zamiatanie tego tematu pod dywan na pewno nie rozwiąże problemu, którzy niszczy współczesny tenis. - Warto to nagłaśniać, by rosła świadomość problemu, a może wtedy uda się go choć trochę zmniejszyć  - kończy Furjan.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.