Przełomowe zwycięstwo Huberta Hurkacza. Teraz może wygrywać z najlepszymi na świecie

Hubert Hurkasz osiągnął kilka dni temu najlepszy wynik w karierze. 22-latek pokonał w Dubaju siódmego na świecie Kei Nishikoriego, a następnie przegrał w ćwierćfinale w trzech setach ze Stefanosem Tsitsipasem. - Tym turniejem uświadomiłem sobie, że mogę wygrywać z najlepszymi na świecie - mówi w rozmowie ze Sport.pl Hubert Hurkacz.
Zobacz wideo

Naszego najlepszego obecnie tenisistę zapytaliśmy o zwycięski pojedynek z Nishikorim, mecze z Tsitsipasem, cele na przyszłość oraz o degradację Polski w Pucharze Davisa.

Dominik Senkowski: Jakie to uczucie pokonać Kei Nishikoriego, siódmego zawodnika świata? 

Hubert Hurkacz: Był to dla mnie ogromnie ważny mecz. Fantastyczne doświadczenie. Od zeszłego roku grałem już trochę w turniejach ATP. Cały czas ocierałem się o treningi z najlepszymi zawodnikami. Widziałem, jak oni funkcjonują. Rozgrywałem z nimi wyrównane mecze na treningach, ale jednak wygranie z takim zawodnikiem na takim turnieju w Dubaju dodaje niesamowitej pewności siebie. Trening a pojedynek turniejowy o dużą stawkę - to zupełnie co innego. Naprawdę bardzo się  cieszę, że udało mi się pokonać tak utytułowanego rywala. Myślę, że to mnie bardzo wzmocni, da dużo wiary w moje możliwości.

Czy zwycięstwo z Nishikorim może być przełomowym momentem w twojej karierze?

- Myślę, że taka wygrana może mi niesamowicie dużo dać. Może to niekoniecznie musi od razu przynieść efekty w pierwszych turniejach po Dubaju, ale sądzę, że na przyszłość pomoże. To pokazuje, w którą stronę idzie rozwój mojej gry, jakie rzeczy dobrze robiłem, co jeszcze muszę poprawić. To duży krok do przodu. Zagranie wyrównanego, ale przegranego meczu z Marinem Ciliciem na zeszłorocznym Roland Garros a zwycięstwo z Keim Nishikorim teraz, to jednak zupełnie coś innego.

Co zadecydowało o wygranej nad Japończykiem?

- Wiele czynników miało na to wpływ. Starałem się grać agresywnie, przejmować inicjatywę. Miałem też świetny dzień, jeśli chodzi o serwis. Wywierałem na niego dużą presję, bo utrzymywałem swoje gemy serwisowe. Dzięki dobremu podaniu mogłem też liczyć na kilka łatwych punktów, a w spotkaniu z takim przeciwnikiem dostanie kilku punktów bez gry jest bezcenne. Myślę też, że zagrałem po prostu odważniej. Rozegrałem ostatnio kilka turniejów z rzędu, tydzień temu przegrałem w Marsylii ze Stefanosem Tsitsipasem po słabej grze. Zobaczyłem, że muszę trochę zmienić podejście do meczów z najlepszymi zawodnikami.

Co zmieniłeś?

- Zmieniłem nastawienie. Nie zamierzam już narzucać na siebie zbytniej presji, że muszę zagrać z takimi rywalami idealny mecz. Wystarczy, że zagram na swoim dobrym poziomie. Niekoniecznie muszę grać rewelacyjnie, by pokonać najmocniejszych tenisistów. Zmiana myślenia trochę zrzuciła ze mnie presję i pomogła w zwycięstwie nad Nishikorim.

Kamil Majchrzak też grał w tym sezonie z Nishikorim. Spotkał go w 1. rundzie Australian Open. Rozmawiałeś z nim może o Japończyku?

- Tak, pytałem się Kamila o niego. Udzielił mi kilku wskazówek, który również pomogły mi wygrać. Myślę też, że on sam zagrał w Melbourne niewiarygodne spotkanie z Nishikorim. Niestety nie udało mu się wygrać, ale zebrał bardzo cenne doświadczenie. Udowodnił sobie, że potrafi grać na niesamowitym poziomie. Sądzę, że bardzo go to zbudowało. Wygrał dwa pierwsze sety, grając zwyczajnie lepiej w tenisa od Keia.

Nishikori może mieć na jakiś czas dość spotkań z polskimi tenisistami. Z Majchrzakiem prawie odpadł w Melbourne - Japończyk wygrał 3:6, 6:7(6), 6:0, 6:2, 3:0. Z tobą przegrał teraz w Dubaju.

- Myślę, że będzie wolał wylosować kogoś innego na następnych turniejach (śmiech). Fajnie byłoby mieć jeszcze okazję z nim zagrać i znów wygrać. To fantastyczny zawodnik. Ten sezon zaczął od ćwierćfinału Australian Open, w którym nie dał rady dopiero Novakowi Djokoviciowi.

W ćwierćfinale w Dubaju rywalizowałeś trzeci raz od listopada ze Stafanosem Tsitsipasem. Przegrałeś 6:7(4), 7:6(1), 1:6. Czego zabrakło do zwycięstwa?

- Wygrałem z nim wreszcie seta, ale trochę zabrakło do końcowego triumfu. Czułem jednak, że rywal był tego dnia zdecydowanie w zasięgu moich możliwości. Stefanos był do pokonania. Czułem się od niego lepiej z głębi kortu. Zdawało mi się też, że mam od niego więcej energii. Myślę, że o przegranej zaważył początek trzeciego seta. Był bardzo wyrównany, ale to on wygrał pierwsze trzy gemy. Zrobiło się 0:3, a Stefanos należy do najlepszych, którzy takich sytuacji raczej już nie marnują. Moja gra nie była zła na początku ostatniego seta, ale trochę jednak zabrakło. To dla mnie kolejne cenne doświadczenie, kolejny krok do przodu. Ten turniej biorę jako ogromny pozytyw. Stefanos zagrał świetny mecz, wytrzymał go też emocjonalnie. Grał stabilnie, jego poziom gry się nie wahał.

Czujesz, że jesteś coraz bliżej pokonania Tsitsipasa? Może uda się w kolejnym meczu?

- Jasne, to jest w moim zasięgu. Tym turniejem w Dubaju uświadomiłem sobie, że mogę wygrywać z najlepszymi na świecie. Stefanos w tym roku jest trzeci na świecie. Osiąga naprawdę niesamowite rezultaty. Wiadomo, że szkoda trzeciego seta z nim, ale było już naprawdę blisko. Jeszcze trzeba parę elementów poprawić w mojej grze, bym mógł wygrywać kilka takich spotkań z rzędu.

Awansowałeś po Dubaju z 77. na 67. miejsce w zestawieniu ATP. Masz jakiś cel na ten sezon, jeśli chodzi np. o ranking albo turnieje wielkoszlemowe?

- Chciałbym być coraz wyżej, ale głównym moim celem pozostaje wciąż zbieranie jak największego doświadczenia, ogrania w największych turniejach, meczach o ogromną stawkę, z najlepszymi zawodnikami. Myślę, że to zaprocentuje. Tak naprawdę po tym jednym turnieju w Dubaju mogłem być nawet wyżej. Ze Stefanosem nie zabrakło mi wiele, a byłbym w półfinale i zdobył jeszcze więcej punktów. Dlatego ciężko mówić o celach rankingowych, bo w tenisie jeden tydzień może wiele zmienić. Oczywiście może to się dziać też powoli, trochę spokojniej, tak jak od początku jest w przypadku mojej kariery (śmiech). Celuję przede wszystkim w rozwój swojej gry, poprawę umiejętności i myślę, że wtedy wyniki będą po prostu przychodziły.

Z kim bym nie rozmawiał, to każdy właśnie podkreśla to, że twoja kariera budowana jest bardzo rozważnie, spokojnie, krok po kroku. Taki też jest twój zamiar?

- Tak to trochę wychodzi. Wiadomo, że chciałoby się być w wieku 19 lat w dziesiątce rankingu ATP, ale tak się nie stało. Trzeba dalej iść do przodu, bo wciąż wszystko jest osiągalne, jeżeli będzie się podejmowało właściwe decyzje oraz cały czas rozwijało.

Zmiany w Pucharze Davisa spowodowały, że reprezentacja Polski została zdegradowana o dwa szczeble rozgrywkowe. Co o tym sądzisz? 

- Zadowolony z tego powodu na pewno nie jestem. Udało nam się awansować po tym, jak wygraliśmy kilka naprawdę ciężkich spotkań. Nagle przychodzi reforma, wskutek której spadamy do grupy III, mimo że na korcie awansowaliśmy z grupy II do grupy I. Wiem, że związek stara się od tego odwołać. Może dostaniemy w kolejnym roku dziką kartę do głównych rozgrywek. Zobaczymy, jak to się ułoży. My, zawodnicy, robimy to, na co tylko mamy wpływ - gramy w tenisa.

Więcej o:
Copyright © Agora SA