Marat Safin łamał rakiety i serca, zarobił na korcie miliony, był pupilem Putina. Teraz samotnie przemierza świat

Marat Safin był oryginałem na korcie, i po zakończeniu kariery nie przestaje zadziwiać. Po sześciu latach w rosyjskiej Dumie wybrał samotność, starożytną filozofię i dyskusje o tym, że Bóg nie istnieje, ale obce cywilizacje - kto wie.

- Ciągle jeżdżę po świecie, choć niczego już nie muszę szukać. Jestem samotny, bo tak lubię i potrafię, a większość Rosjan nie wytrzymałaby z samym sobą pięciu minut, gdyby im zabrać telefon czy komputer – mówi o swoim obecnym życiu Marat Safin. Był liderem rankingu ATP, wygrywał wielkoszlemowe turnieje, uchodził za bardzo rozrywkowego. Dziś woli medytacje i towarzystwo swoich dwóch kotów. Świat przestał mu się podobać.

 - Jakie są obecnie nasze wartości? Większy samochód, nowe ciuchy. Ludzie zwracają uwagę na marki, akcesoria, ale to nikomu nie przynosi prawdziwej radości. Nie widziałem ani jednej szczęśliwej osoby wśród tych, które miały markowe ubrania, siedziały w maybachu lub wielkiej rezydencji. Wielu jest zazdrosnych, goni za pieniędzmi, a potem choruje na raka. Każdy uwielbia liczyć forsę, ale nic nie trwa wiecznie. Nie warto się aż tak przejmować kasą, bo nie możesz jej zabrać do trumny. Za młodu inaczej patrzyłem na finanse. Za dużo o nich myślałem. Samego szczęścia kupić jednak nie można – przekonuje Safin w wielkim wywiadzie dla Sports.ru. - Ludzie nie są obecnie w stanie żyć ze sobą. Wolą siedzieć na portalach społecznościowych, rzucać się na telefony, na gry, niż zaangażować w samopoznanie, czytać książki. Każdy chce zabawy, spektaklu, emocji. Nie mam konta na Twitterze ani na Facebooku. Mam jedynie na Instagramie, ale nie zajmuje mnie to zbytnio. Nie żyję tym. Kluczem do szczęścia jest swoboda wyboru. Kiedy możesz robić to, co chcesz i nie jesteś zależny od nikogo – mówi Safin. Kiedy znudzi go miejsce w którym jest, rusza gdzie indziej: Peru, Francja, Hiszpania, Tybet. – Kiedy chcę latać, odlatuję – mówi. – Bardzo lubię Peru. Machu Picchu robi ogromne wrażenie. Nawet przewodnicy nie wiedzą, jak to wszystko zostało zbudowane. Teoretycznie zrobili to ludzie. Ale ja mam swoje wątpliwości. Wierzę, że nie jesteśmy sami we wszechświecie – mówi.

Marat Safin złamał więcej rakiet niż rozegrał meczów

Na korcie Marat Safin był tak samo zdolny, jak i szalony. Jeden z najbardziej utalentowanych rosyjskich tenisistów od początku kariery wzbudzał skrajne emocje. Podziwiany za efektowny styl gry i wysokie umiejętności. Ganiony za charakter i zachowania wykraczające poza przyjęte standardy. Pierwszy duży sukces odniósł w wieku 20 lat – triumfował w turnieju wielkoszlemowym US Open 2000.  Pięć lat później wygrał także Australian Open. W międzyczasie był numerem jeden rankingu ATP przez dziewięć tygodni. Tylko przez dziewięć tygodni, biorąc pod uwagę skalę talentu. W karierze zwyciężył łącznie w 15 turniejach singlowych. Na więcej nie pozwoliło ani jego zdrowie (liczne kontuzje pleców i kolana), ani głowa.

W trakcie kariery złamał aż 1055 rakiet, co potwierdziła firma Head, która dostarczała mu przez lata sprzęt do gry. Po przejściu na sportową emeryturę Safin otrzymał od Head wyjątkową pamiątkę – deskę snowboardową z liczbą 1055. Co ciekawe, rosyjski zawodnik w czasie  kariery rozegrał 689 spotkań singlowych i 216 deblowych. Wynika z tego, że na koncie ma  więcej złamanych rakiet niż pojedynków wśród zawodowców.

Safin nie ograniczał się tylko do odreagowywania na sprzęcie. Często kłócił się z sędziami, potrafił dyskutować z przeciwnikami na korcie. W 2004 roku w trakcie spotkania 4. rundy Roland Garros z Hiszpanem Felixem Mantillą w osobliwy sposób świętował wygranie jednej z piłek, opuszczając po zakończeniu punktu spodenki i wypinając się w kierunku publiczności. Jego zachowanie wywołało falę krytyki, choć sam zainteresowany był tym zaskoczony. – To był ważny punkt dla mnie. Poczułem, że chcę to zrobić i zrobiłem. Co w tym złego? Nie słyszałem, by ktoś się skarżył.

Ostatecznie Safin przegrał tamten punkt, bo za niesportowe zachowanie został ukarany przez sędziego.

 

Marat Safin i jego wielka przemiana pod wpływem filozofii dalekowschodniej

Wywiad udzielony Sports.ru pokazuje kompletną metamorfozę Rosjanina. Z krewkiego zawodnika, który w młodym wieku stał się milionerem, Safin przeobraził się w człowieka niezwykle spokojnego, ceniącego zupełnie inne wartości niż kiedyś.

Zaczął studiować intensywnie „Yijing” – jeden z najstarszych chińskich tekstów filozoficznych, uważany za główną księgę w konfucjanizmie. – Tam odnalazłem mój światopogląd, stosunek do życia – mówi Safin, który jednocześnie uważa, że sama wiara jest pojęciem sztucznie stworzonym dla głupców, aby powstrzymywać ich przed złymi czynami. Na jakich zatem zasadach moralnych opiera swoje życie? – Na tych, które są w nas. Nie zabijaj, nie kradnij – to wszystko wynika z człowieczeństwa. Nie potrzeba dziesięciu przykazań, by to wiedzieć – przekonuje Rosjanin.

 

Marat Safin jako polityk

W poprzednich latach świadomie wyzbył się swobody. Wkroczył w świat rosyjskiej polityki. W 2011 roku zdobył mandat deputowanego do Dumy Państwowej, startując z listy prokremlowskiej partii Jedna Rosja. Z listy partii Władimira Putina kandydowała wówczas cała plejada znanych sportowców, m.in.: słynny bramkarz hokejowy Władisław Tretjak, jedna z najlepszych w historii łyżwiarek figurowych Irina Rodnina, mistrz olimpijski w zapasach Aleksandr Karelin, mistrz świata w boksie Nikołaj Wałujew, mistrzyni olimpijska w łyżwiarstwie szybkim Swietłana Żurowa, gimnastyczka Alina Kabajewa oraz Marat Safin. W marcu 2014 roku tenisista, tak jak inne gwiazdy rosyjskiego sportu czy zasłużeni artyści, odwiedził Krym przy okazji odbywającego się tam wówczas referendum. Nazywany był odtąd jednym z „pupilków Putina”. W 2015 roku komentując zawieszenie rosyjskich lekkoatletów przez światową federację mówił, że „oskarżenie sportowców o doping bez dowodów jest niesprawiedliwe”.

W rozmowie ze Sports.ru Safin pytany był o swoje zaangażowanie polityczne.

- Czy polityka wygląda tak, jak jest przedstawiana w serialu House of Cards?

- Zależy, jak na to spojrzysz. Dla jednych to brud, dla innych nie. Ile ludzi, tyle poglądów.

- A czy wstydzisz się ustaw, za którymi głosowałeś?

- Nie.

- Dwa lata temu pytałem cię o ustawę Dimy Jakowlewa [prawo zabraniające oddawać Amerykanom do adopcji niechciane i chore sieroty rosyjskie, nazywane „prawem Heroda”, podważone przez Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu – przyp. red.]. Powiedziałeś wówczas, że partia zadecydowała w ten sposób na podstawie opinii ekspertów, ale może ich oceny były błędne. Czy uważasz teraz, że zagłosowałeś wtedy słusznie?

- Nie wiem. Opierałem się na fachowych opiniach ekspertów. Ufałem naszym specjalistom i dlatego podjęliśmy taką decyzję.

- Ale słyszałeś o reakcjach społeczeństwa na to prawo. Ludzie mówią wprost: „zabijałeś dzieci”.

- A kim są ci ludzie, którzy tak mówią? Jedni eksperci mówią tak, inni inaczej. Zawsze ktoś będzie za, a ktoś przeciw pewnym rozwiązaniom. Pełnej zgody nie uzyskamy nigdy.

Marat Safin nie ma partnerki ani przyjaciół

W czerwcu 2017 roku Safin niespodziewanie zrzekł się mandatu do Dumy, który uzyskał na kolejną kadencję. Zajął się podróżami. – Nie jestem już ściśle związany z Rosją. Pięć lat mieszkałem w Hiszpanii, jestem obywatelem świata. Mogę wszędzie się przystosować – przekonuje. I dodaje: - W ciągu ostatniego roku odwiedziłem kilkadziesiąt krajów. Nie mam obecnie innego określonego zajęcia – mówi były lider rankingu ATP.

 

 - Jestem samowystarczalny, nie potrzebuję mieć obok siebie kogoś innego. Wielu ludzi potrzebuje towarzystwa, a ja kocham życie w samotności, gdy nikt się mną nie przejmuje. Nie mam ani żony, ani dziewczyny. Nie jestem w związku od dłuższego czasu. Póki co nie jest mi to potrzebne - mówi Safin. - Podoba mi się sposób, w jaki żyję. Nie chcę budować relacji z nikim. Nie otrzymuję zbyt wielu pytań i samemu nie muszę ich zadawać. Wszystko po to, by mieć pełną wolność. Móc robić to, co chcę – twierdzi Rosjanin.

Safin przyznał też, że nie ma w tym momencie przyjaciół. -„Przyjaciel” to mocne słowo. Można mieć ich tylko kilku, ale ja obecnie nie mam żadnego, bo tego nie potrzebuje. Nie boję się nikogo, tylko po prostu dobrze się teraz czuję samemu. Mam styczność z ludźmi, ale to nie są przyjaciele, a jedynie towarzysze i koledzy – mówi 38-latek.

 

Marat Safin poleca medytacje

Safin dużo czasu poświęca medytacjom. – Medytuję raz lub dwa razy dziennie – rano i wieczorem. Zajmuje mi to zwykle półtorej godziny. Jeśli tylko chcesz, to zawsze znajdziesz czas. To dla mnie bardzo ważne, forma odświeżenia świadomości. Usuwasz niepotrzebne myśli, które gromadzą się w twojej głowie. Zwłaszcza te negatywne. Oczyszczam i uspokajam umysł.

Po zakończeniu kariery Safin na kilka lat zupełnie porzucił tenis. - Musiałem odpocząć, bo moja głowa była przegrzana z powodu sportu. Za dużo było tenisa w moim życiu. Ostatnio wróciłem do gry amatorskiej i staram się znów cieszyć występami na korcie – mówił w 2017 roku w wywiadzie dla „Independent”. Na współczesną rywalizację najlepszych tenisistów świata Rosjanin patrzy krytycznie. – Skoro Roger Federer i Rafael Nadal wciąż wygrywają, to uważam, że z tenisem męskim dzieje się coś złego. Nie widzę obecnie żadnych nowych wielkich gwiazd. Nie chcę mówić, że w moich czasach tenis męski stał na wyższym poziomie, ale gdy dorastałem, zawodnicy wygrywali turnieje ATP mając 16, 17, 18 lat. Obecnie gracze dojrzewają później i nie rozumiem dlaczego tak jest. Jeśli chcesz być autentycznie wielkim tenisistą, musisz już teraz ogrywać Federera i Nadala. Spójrzcie na Andy’ego Murraya i Novaka Djokovicia – obaj pokonywali topowych tenisistów, gdy mieli 19-20 lat. Dziś młode gwiazdy tenisa tego nie potrafią.

Jakie Marat Safin ma plany na kolejne lata swojego życia? - Chcę realizować własny biznes, ale nie w tenisie. Nie mogłem tego robić, gdy zasiadałem w Dumie. Teraz mam już wolne ręce – zapowiada Rosjanin.

Więcej o:
Copyright © Agora SA