Mecz trwał blisko trzy godziny. Polka prowadziła w pierwszym secie już 4:1, by go przegrać 5:7. W drugim rywalka miała dwie piłki meczowe, ale Radwańska je obroniła i doprowadziła do tiebreaka. Wywalczyła trzeciego seta, w której Australijce szans nie dała, nie oddała jej nawet gema. Radwańska złapała luz, popisywała się nawet swoimi firmowymi skrótami.
Dla Polki turniej w Eeastbour to pierwszy start od dwóch miesięcy. W Anglii wraca po długich tygodniach leczenia kontuzji pleców i biodra, które wykluczyły ją m.in. z Rolanda Garrosa. Przez to jej seria występów w turniejach wielkoszlemowych zatrzymała się na 47 startach.
Brak gry na mączce bardzo jej nie zmartwił. - To nie są moje ulubione korty, więc dlatego bardzo nie płakałam - zażartowała Polka i dodała: - Kilka lat temu nie odpuściłabym startu w takim turnieju ze względu na swoją serię, ale teraz po dwóch-trzech tygodniach nie widziałam poprawy. Start w Roland Garros bez treningu byłby po prostu głupi.
Radwańska wraca do gry na swojej ulubionej trawiastej nawierzchni i turnieju, który wygrała 10 lat temu, a w 2015 roku grała w finale. - Traktuję to jako nowy początek. Szkoda, że sezon na trawie nie trwa więcej niż te kilka tygodni - mówiła Polka.
O ćwierćfinał Radwańska zagra z Petrą Kvitovą. Czeszka jest w Eastbourne rozstawiona z "trójką", w drugiej rundzie wyeliminowała w dwóch setach Katerinę Bondarenko (5:7, 3:6).
Lubisz ciekawostki sportowe i niebanalne teksty. Wypróbuj nasz nowy newsletter