Australian Open. Marin Cilić pierwszym finalistą. Kyle Edmund bez szans

Marin Cilić nie miał problemów z pokonaniem dużo mniej doświadczonego Kyle'a Edmunda w pierwszym półfinale Australian Open. Chorwat wygrał pewnie - 6:2 7:6(4) 6:2 i po raz pierwszy w karierze awansował do finału w Melbourne. O swój drugi tytuł wielkoszlemowy powalczy z Rogerem Federerem [2] lub Hyeonem Chungiem.

Przed pierwszym półfinałem mężczyzn odbył się drugi półfinał kobiet. Simona Halep i Angelique Kerber stworzyły znakomite widowisko pełne długich wymian i zwrotów akcji, ale ich następcy z pewnością uspokoili nastroje większości kibiców zgromadzonych na Rod Laver Arena.

Jak przystało na dwóch wysokich i potężnie serwujących tenisistów, spotkanie rozpoczęło się od czterech pewnie wygranych gemów przez obu z nich. Od tego momentu Cilić przeszedł do ofensywy, a jego przewaga zaczęła być coraz bardziej widoczna. Dwukrotnie przełamał Edmunda i wygrał pierwszego seta 6:2.

Przed rozpoczęciem drugiej partii Edmund opuścił kort i skorzystał z przerwy medycznej. Brytyjczyk nie należy do zawodników otwarcie okazujących emocje i uczucia, dlatego widać było, że coś mu dolega, ale trudno stwierdzić, co dokładnie. Jego trener nie sprawiał jednak wrażenia zaniepokojonego, a wręcz przeciwnie – gorąco zagrzewał podopiecznego do walki.

Drugi set był popisem serwujących. Wymiany były bardzo krótkie, a w ciągu całego seta tylko Cilić miał jednego breakpointa, którego nie wykorzystał. Doszło do tie-breaka i w nim również do zmiany stron nie zarysowała się przewaga żadnego z tenisistów. Strata jednego podania spowodowała, że Edmund musiał bronić trzech piłek setowych. Raz się wyratował, ale więcej nie był w stanie. Cilić wyszedł na prowadzenie 2:0 i ciężko było zobaczyć jakiekolwiek szanse Edmunda na odwrócenie losów rywalizacji.

Brytyjczyk był myślami nieobecny na korcie. Nic nie mówił, nie denerwował się, nie cieszył i chyba już zwątpił w szanse na awans do finału. Coś z pewnością mu doskwierało, ponieważ ciężko stąpał i wiele trudności sprawiało mu dobieganie do bardziej wymagających piłek. Cilić przełamał go szybko – na 2:1, a chwilę później odskoczył na 3:1. Zakończenie było już formalnością – po 2 godzinach i 18 minutach Chorwat triumfował 6:2 7:6(4) 6:2.

Cilić w nagrodę po raz trzeci w karierze awansował do wielkoszlemowego finału (w US Open 2014 wygrał, w Wimbledonie 2017 przegrał) i w niedzielę będzie mógł wznieść puchar Australian Open. W finale zmierzy się z obrońcą tytułu, Rogerem Federerem [2], lub rewelacją turnieju, Koreańczykiem Hyeonem Chungiem. Niezależnie od końcowego rezultatu Chorwat od poniedziałku po raz pierwszy w karierze będzie zajmował trzecie miejsce w światowym rankingu.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.