Roland Garros. Linette zagrała jak Legia z Realem. Ale Switolina lepsza

- Jest w takiej sytuacji, w jakiej byli piłkarze Legii, kiedy grali w Lidze Mistrzów z Realem - mówił Lech Sidor o Magdzie Linette przed jej meczem z Eliną Switoliną w III rundzie Rolanda Garrosa. Z Ukrainką uchodzącą za faworytkę turnieju Polka przegrała 4:6, 5:7, ale szerszej publiczności zaprezentowała się z bardzo dobrej strony

Linette ma 25 lat, w światowym rankingu WTA zajmuje 94. miejsce, najwyżej w karierze była w nim na 64. pozycji. W turniejach wielkoszlemowych gra od 2015 roku, z siedmiu odpadała już w pierwszej rundzie, w jednym - US Open 2015 - dotarła do drugiej rundy. Teraz w Paryżu osiągnęła życiowy sukces. Docenić trzeba ją już za pokonanie rozstawionej z 29. numerem Any Konjuh w II rundzie (6:0, 7:5). A to, co pokazała przeciw Switolinie, na pewno spotkało się z uznaniem wielu kibiców, dla których dotąd Polka była postacią anonimową.

Ukrainka w bieżącym sezonie wygrała już cztery turnieje, w rankingu tylko za ten rok zajmuje pierwsze miejsce. Na Rolanda Garrosa przyjechała jako jedna z głównych faworytek. A gdyby Polka zachowała więcej zimnej krwi, mogłoby dojść do sensacji.

Do stanu 5:5 w drugiej serii każda z zawodniczek wygrywała gemy przy swoim podaniu, ale to Polka była bliżej przełamania rywalki. Szczególnie w czwartym gemie tej partii. Miała wtedy cztery szanse wyjścia na 3:1, ale aż trzy breakpointy zmarnowała po własnych, niewymuszonych błędach. Przy stanie 5:5 Linette z połowy kortu uderzyła w siatkę piłkę, którą mogłaby skończyć gema. Po chwili mieliśmy przełamanie, a prowadząc 6:5 Switolina już pewnie, do zera, wygrała swojego gema.

- Linette jest w takiej sytuacji, w jakiej byli piłkarze Legii, kiedy grali w Lidze Mistrzów z Realem. Dla niej też zagraniczni dziennikarze mogą się podnieść znad zeszytów, żeby na nią popatrzeć. Jak się fajnie zaprezentuje, to ją bardzo ładnie opiszą i będzie miała piękny PR - mówił nam przed meczem Lech Sidor. Były tenisista, a obecnie trener i komentator dodawał: - Już złapała tenisowego boga za nogi, a jeszcze ma dodatkowy bodziec. Od lat ciągle powtarzamy: "Radwańska, Radwańska, Radwańska", a jeśli chodzi o Linette, to przyzwyczailiśmy się, że szybko odpada. Tu jest szansa, żeby zostać w takim momencie, w którym już nie ma tej dużo większej. Gdyby Magda wygrała, to od teraz mówiłoby się tylko o niej. Nigdy czegoś takiego nie miała. Gdybym ja miał taki bodziec, to kort bym zjadł, linie połknął, sędziego pożarł, tak bym cisnął.

Linette nie wygrała, ale bez wątpienia zasłużyła na to, by o niej mówić.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.