Partner Radwańskiej dla Sport.pl. "Ula jest ambitna. Wkrótce powróci, nie odpuści tematu"

Urszula Radwańska zdecydowała o czasowym wycofaniu się z turniejowej rywalizacji. Polka po przebytej, uciążliwej chorobie nie doszła jeszcze do optymalnej formy. - Nas nie interesuje gra na średnim poziomie, tylko na tym najwyższym. Tam nie ma miejsca na słabości - tłumaczy Sport.pl Piotr Gadomski, trener tenisa, a prywatnie chłopak tenisistki. Zapewnia też, że powrót Uli do pierwszej setki rankingu WTA jest jak zwykle kwestią czasu.

Młodsza z sióstr Radwańskich swoją decyzję o miesięcznym wycofaniu się z gry w tenisa podjęła wraz ze sztabem szkoleniowym i trenerskim. "Wciąż odczuwam skutki przebytej niedawno mononukleozy" - wytłumaczyła na facebookowym profilu. Krakowianka do poważnej gry próbowała wrócić w lutym. Nie wyszło tak, jak tego oczekiwała. Z sześciu meczów na turniejach w Stanach Zjednoczonych, Malezji czy Chinach wygrała tylko dwa. Warto dodać, że w Kuala Lumpur, Zhuhai i Miami startowała w kwalifikacjach. W dwóch ostatnich przypadkach, i tak kończyły się one dla niej szybko - na pierwszym spotkaniu.

Federer dał radę

- Ona już dawno dostała od lekarzy zielone światło, by zacząć trenować. Nikt nie zna jednak dnia, ani godziny kiedy jej organizm będzie w stu procentach gotowy na prawdziwy wysiłek. Nas nie interesuje gra na średnim poziomie, tylko na tym najwyższym. Tam nie ma miejsca na słabości - tłumaczy nam jej chłopak, który sam grał w tenisa, a obecnie jest trenerem.

Urszula uznała, że skoro ciało nie funkcjonuje jeszcze tak, jak powinno, to trzeba dać mu trochę więcej czasu i skupić się na jego stopniowym wzmacnianiu, a nie turniejowych podróżach. Tym bardziej, że mononukleoza dla sportowców to rzecz niewdzięczna. Wysiłek jest przy niej zakazany. Bagatelizowanie choroby kończy się jeszcze gorzej. Świat tenisa pamięta jej żniwa. Mario Ancić po wielomiesięcznych staraniach się poddał. Karierę zakończył w wieku 26 lat. Prawdopodobnie mononukleoza zakończyła też przygodę z kortami Robina Soderlinga.

- To jest wirus, który mocno osłabia. Trzeba go przeczekać. Całe szczęście, że to już za nią. Wiemy, że niektórzy po nim wcale się nie odbudowują. Nawet wielkie gwiazdy jak Roger Federrer czy Andy Roddick walczyli kiedyś z tą chorobą i ich powrót na kort też zajął trochę czasu. Te przykłady pokazują, że nie jest łatwo. Ula jest jednak ambitna, wkrótce wróci, nie odpuści - zapewnia Gadomski.

Ranking? "Dla mnie to jest fenomen"

Urszula w oparciu o własne odczucia i wyniki niedawno zmodyfikowała plany i treningi. O forsowaniu się nie ma mowy. - Ma po prostu trochę inny system ćwiczeń, ale z całą pewnością nie będzie on polegał na leżeniu plackiem przez miesiąc - żartobliwie tłumaczy partner tenisistki.

Słabe wyniki na tegorocznych turniejach i kolejne absencje na zawodowych kortach sprawiają, że Ula spada w rankingach WTA. Obecnie jest 312. Miejsce to jeszcze się pogorszy. Sytuacja nie jest dla niej miła, ale nie jest też zupełnie nowa.

- To nie jest dla niej łatwe, szczególnie że jest bardzo ambitna. Z drugiej strony jest doświadczoną zawodniczką. Ona już po raz czwarty będzie walczyć o powrót na szczyt. Jako jedna z nielicznych na świecie trzy razy wypadała z pierwszej setki rankingu m.in. przez kontuzje. Trzy razy też do niej wracała. Dla mnie to jest fenomen, nie wszyscy to doceniają - przypomina nasz rozmówca.

O uzyskanie dokładniejszych informacji dotyczących najbliższych turniejowych planów Urszuli jest trudno. Pewności, co do nich nie ma. Wszystko zależeć będzie od jej samopoczucia i formy. Miesiąc przerwy też można potraktować nieco umownie.

- Będzie musiała wyczuć, czy już może wrócić - ocenia Gadomski. - Te turnieje w których grała, przecież też były formą sprawdzenia się. Funkcjonowała zasada - spróbuję zagrać, zobaczę jak będzie. Czym innym jest mecz, czym innym trening - tłumaczy trener.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.