Williams nie wyszła na kort od szokującej porażki w półfinale US Open z Robertą Vinci. Amerykanka była o zaledwie dwa mecze od skompletowania Wielkiego Szlema, czyli wygrania czterech najważniejszych turniejów tenisowych w jednym sezonie. Po raz ostatni udało się to w 1988 roku Niemce Steffi Graf.
Do Pekinu przyleciała, jednak w czwartek ogłosiła, że nie zagra. - Moja tenisowa podróż przez ten rok była ekscytująca, ale czasami rozczarowująca. Przez większą część sezonu grałam z kontuzjami łokcia, potem kolana, a po końcu wiadomego meczu podczas US Open pękło mi serce. Muszę odpocząć, podreperować zdrowie i odnaleźć ukojenie - tłumaczyła swoją decyzję Williams.
Nie oznacza to jednak, że 34-letnia tenisistka planuje zakończyć karierę.
- Jestem waleczną zawodniczką. Chcę grać tak dobrze, jak umiem, i tak długo, jak będę potrafiła. Decyzja o skończeniu sezonu jest trudna, ale ostatecznie podjęłam ją ze względu na miłość do tenisa - dodała.
Rezygnacja Williams oznacza zwiększenie szans Agnieszki Radwańskiej na występ w kończącym sezon turnieju WTA Finals w Singapurze. By tam polecieć, Polka musi być w pierwszej dziewiątce, a nie ósemce, rankingu WTA Race.
Obecnie Radwańska jest dziewiąta, ale tuż za nią są Czeszka Karolina Pliskova i Hiszpanka Garbine Muguruza.
Po szybkiej porażce w Wuhan Polka straci swoją pozycję. O kolejne punkty będzie walczyć od soboty w Pekinie.
Jak tenisistki spędzają wakacje? Głównie na plażach... [ZDJĘCIA]