Polak grał dobry mecz, ale to jemu przydarzyło się więcej momentów słabości. W pierwszym secie już w pierwszym gemie musiał bronić swojego serwisu. Jeszcze mu się to udało. W siódmym gemie szczęścia już zabrakło, w zasadzie Polak rywalowi sprezentował punkt przez podwójny błąd serwisowy. Karlović swojego podania do końca seta nie oddał, wygrał pierwszą partię 6:4.
Drugi set to istna wymiana ciosów. Obaj tenisiści słyną nie tylko ze wzrostu, ale i atomowej zagrywki, a drugi set to były właśnie takie atomowe ataki z jednej i drugiej strony. Przez 12 gemów obaj wygrywali swoje gemy serwisowe, o losach seta rozstrzygnął tie-break.
Na początku w tarapaty wpadł Janowicz. Polak przegrywał już 2:6, ale po heroicznym boju i dzięki odrobinie szczęścia udało mu się obronić cztery piłki meczowe i doprowadzić do stanu 6:6. Potem jednak znów miał minikryzys - najpierw oddał rywalowi punkt po podwójnym błędzie serwisowym, a potem Karlović już sam zdobył zwycięski punkt.
Janowicz zaserwował aż 14 asów, ale miał też pięć podwójnych błędów serwisowych, z czego dwa w tie-breaku seta drugiego. Karlović miał 19 asów i tylko dwa podwójne błędy serwisowe. W meczu mylił się rzadziej i zasłużenie awansował do II rundy turnieju w Montrealu, gdzie czeka na niego już rozstawiony z "ósemką" Milos Raonic.
Jak tenisistki spędzają wakacje? Głównie na plażach... [ZDJĘCIA]