Turniej ATP w Hamburgu. Taro Daniel: Jestem ambitny, ale nie chorobliwie

- W Japońskich mediach tenisowi poświęca się dość dużą uwagę. Zawsze mówi się o Nishikorim i reszcie, ale w Japonii wszyscy otrzymujemy ogromne wsparcie od kibiców - powiedział w rozmowie z twórcą bloga ?Vamos!? Taro Daniel, który już w poniedziałek zagra z Jerzym Janowiczem w turnieju w Hamburgu. Relacja na żywo w Sport.pl od godziny 11.30.

Marek Furjan: Po raz pierwszy obserwowałem Cię na żywo w ubiegłym roku podczas turnieju w Katarze. Brałeś udział w eliminacjach, odpadłeś w decydującej rundzie, ale zaimponowałeś mi tym, jak spędzałeś wolny czas. Widywałem Cię na kortach treningowych w roli obserwatora. Siedząc na lodówce na sąsiednim korcie, oglądałeś m.in. cały sparing Nadala z Ferrerem. Czy to objaw niesłychanej ambicji i dążenia do perfekcji?

Taro Daniel: Mój obecny trener - Jose Altur - współpracował wtedy z Davidem Ferrerem. Gdy brałem udział w turniejach wielkoszlemowych i większych zawodach ATP, miałem okazję być bardzo blisko niego. Trenowałem z nim, śledziłem jego przygotowania z bliska. Pewnie dlatego widziałeś mnie podczas tamtego treningu. Bardzo lubię obserwować zajęcia z udziałem najlepszych tenisistów na świecie, bo mogę wychwycić rzeczy, które oni stosują, a których nie robimy my. Z pewnością jestem ambitny, ale na pewno nie chorobliwie (śmiech).

Urodziłeś się w USA, reprezentujesz Japonię, a trenujesz w akademii w Hiszpanii. Jak tam trafiłeś? Byłeś członkiem Masaaki Morita Tennis Found Group jak Kei Nishikori?

- To długa historia. Mój tata zawsze miał pracę, która wymagała podróżowania i przemieszczania się po całym świecie. Gdy miałem trzynaście lub czternaście lat, znalazł pracę w Europie. Mieszkanie na tym kontynencie było zawsze jego marzeniem. Tak trafiliśmy wraz z siostrą do Akademii TenisVal w Walencji, gdzie poznałem Jose Altura.

To nietypowe, że Japończyk rozgrywa tak wiele turniejów na kortach ziemnych. Sumując występy w imprezach ATP i challengerach, mecz z Kapasiem był twoim sześćdziesiątym dziewiątym w karierze na tej nawierzchni. Tatsuma Ito, Go Soeda i Yoshihito Nishioka, którzy podobnie jak Ty klasyfikowani są na początku drugiej setki rankingu ATP, mają takich meczów sześćdziesiąt jeden. Twoje zamiłowanie do mączki zostało niejako wymuszone wieloletnim pobytem w Hiszpanii?

- Zawsze lubiłem korty ziemne, ale treningi w Hiszpanii z pewnością uczyniły mnie lepszym fachowcem od gry na tej nawierzchni. Jeżeli chcesz dobrze grać na cegle, powinieneś zacząć dość wcześnie trenować na takich kortach. Myślę, że rozpoczęcie treningów na mączce w wieku 14-15 lat, może uczynić cię wysokiej klasy specjalistą od gry na tej nawierzchni. Ja tak postąpiłem i do szesnastego roku życia trenowałem na kortach ziemnych dzień w dzień. Później zacząłem brać udział w międzynarodowych turniejach. Myślę, że w tym roku rzeczywiście lepiej prezentuję się na mączce niż na kortach twardych. Chciałbym, aby to pozostało moim atutem w najbliższych latach.

Zadebiutowałeś w Pucharze Davisa, wygrałeś dwa mecze w turniejach ATP, rozegrałeś kilka spotkań z utytułowanymi rywalami, zbliżasz się do TOP 100. Jak oceniasz minione kilkanaście miesięcy?

- Z pewnością jestem uradowany poprawą miejsc rankingowych i samej gry. Trudno jest poprawiać się każdego dnia, szczególnie, że wciąż dorastam. Ranking jest zawsze ważny i zawodnicy często o nim myślą, ale gdy skoncentrujesz się na właściwych rzeczach, owoce pracy będą czymś naturalnym.

W TOP 100 jest w chwili obecnej tylko jeden Japończyk. Kilku z was znajduje się na początku drugiej setki rankingu ATP. Jest dla was miejsce w japońskich mediach, czy cała uwaga poświęcona jest Nishikoriemu?

- Tenisowi poświęca się w mediach dość dużą uwagę. Zawsze mówi się o Nishikorim i reszcie, ale w Japonii wszyscy otrzymujemy ogromne wsparcie od kibiców i sponsorów. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Sam Kei ma dużą świadomość naszego istnienia i jest to dla nas bardzo ważne.

Czy Nishikori jest typem człowieka, który bezinteresownie dzieli się swoimi doświadczeniami?

- Jego rady zawsze są pomocne, ale ja mam z nim relacje przyjacielskie. Nie jest dla mnie starszym kolegą, który mówi mi, co powinienem robić. Nie rozmawiamy wiele o tym, jak powinienem grać przeciwko konkretnemu rywalowi. Jeżeli potrzebuję rady, zawsze go o nią poproszę. Na co dzień poruszamy jednak normalne tematy, często nie związane z tenisem.

Wspomniałeś o kibicach. Słyszałem, że podczas Rakuten Open w Tokio fani zbierają autografy zawodników na wcześniej wydrukowanych zdjęciach. Nie ma znaczenia, czy to tenisista ze ścisłej czołówki czy z trzeciej setki. Ludzie na trybunach mają dużą wiedzę?

- W ostatnich trzech-czterech latach tenis w Japonii bardzo się rozwinął. Kibice wiedzą o zawodnikach bardzo dużo, ale na challengerze w Poznaniu także spotkałem osoby, które kolekcjonowały autografy w specjalnych albumach ze zdjęciami. Wywarli na mnie świetne wrażenie!

Jeżeli miałbyś porównać popularność tenisa z pozostałymi sportami w Japonii, to które miejsce byś mu przypisał?

- Gdzieś wysoko: może trzecie, a może czwarte. Sportem numer jeden jest baseball. Po nim jest miejsce dla piłki nożnej, golfa i tenisa.

A sumo?

- Sumo to sport, który nie przyciąga młodych ludzi. Ja nigdy nie oglądałem takich zawodów z trybun.

Przejście z rozgrywek juniorskich do seniorskich często nie jest takie łatwe. Czy jest w zawodowym cyklu coś, co wyobrażałeś sobie inaczej?

- Gdy byłem bardzo młody to myślałem, że szatnie na turniejach Wielkiego Szlema są pokryte złotem i przypominają komnaty z Disneylandu. Jest oczywiście zupełnie inaczej: szatnie są piękne i przestronne, ale nie mają w sobie nic nieprawdopodobnego. Inne rzeczy trudno mi w tej chwili wskazać. Z pewnością wszystko jest bardziej profesjonalne i lepiej zorganizowane niż przypuszczałem.

Przypominasz sobie jakąś śmieszną lub dziwną prośbę, jaką złożył Ci kibic? Może jakiś autograf na klatce piersiowej lub oddanie skarpetek po meczu?

- Podczas meczu w Pucharze Davisa w Japonii, na trybunach zobaczyłem ogromny transparent z moją twarzą. Był imponujący, zdecydowanie większy niż cała moja sylwetka. Po meczu złożyłem na transparencie swój podpis. To było dosyć dziwne i wyjątkowe doświadczenie.

Więcej o tenisie przeczytasz na blogu Marka Furjana Vamos!

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.