Roland Garros. Furjan: Co się z tobą dzieje, Sereno?

Półfinał French Open 2015 z udziałem Sereny Williams i Timei Bacsinszky wyskoczył poza wszelkie znane mi ramy - pisze na blogu ?Vamos? komentator Eurosportu Marek Furjan. Serena Williams w piątek w pierwszym secie słaniała się na korcie, by następnie łatwo wygrać dwa kolejne sety.

Williams przegrywała 4:6, 2:3, jednak od tego momentu wygrała dziesięć kolejnych gemów i w sobotnim finale zagra z Czeszką Lucie Safarovą.

O swoim zdziwieniu przebiegiem spotkania i niepokoju o zdrowie Sereny Williams pisze na swoim blogu "Vamos" Marek Furjan. Poniżej prezentujemy fragmenty jego wpisu*.

What's wrong with you, Serena?!

"Zwroty akcji, dynamicznie zmieniająca się sytuacja i wahania formy - te określenia bardzo często pomagają nam w opisywaniu meczów z udziałem pań. Półfinał French Open 2015 z udziałem Sereny Williams i Timei Bacsinszky wyskoczył poza wszelkie znane mi ramy. Od zakończenia pojedynku minęło już kilka godzin, a ja wciąż mam ogromny problem z uporządkowaniem krążących w mojej głowie myśli.

Tenisem interesuję się od kilkunastu lat. Pamiętam mecze wybitne (z pewnością należy do nich dodać niedawną wojnę Schiavione z Kuzniecową), zaskakujące (Słowaczka Kurhajcova w 2004 roku na kortach Rolanda Garrosa prowadziła z Lisą Raymond 6:0 5:0, ale spotkanie przegrała) i smutne (np. finał Australian Open 2014 z udziałem kontuzjowanego Nadala i natchnionego Wawrinki). Dzisiejszy półfinał pań miał w sobie namiastkę każdego z tych bojów. W mojej głowie zapisze się jako widowisko słodko-gorzkie.

(...)

"Spotkałam Serenę w szatni. Wyglądała na osłabioną i ospałą" - relacjonowała Jana Novotna. Dodatkiem do podobnych wiadomości było zdjęcie, na którym widać było Amerykankę zanoszącą się kaszlem podczas porannych zajęć.

Rozpaczliwe pchnięcia Williams

(...) Pomimo ostrzeżeń i wątpliwości, Serena na kort wyszła. I rzeczywiście: była ospała, ślamazarna i działała na wyraźnie zwolnionych obrotach. Bardzo przykry był obraz pierwszego seta, w którym 19-krotna mistrzyni turniejów wielkoszlemowych słaniała się po korcie i szukała punktów rozpaczliwymi pchnięciami (bo trudno nazwać te zagrania "uderzeniami"). Cztery wygrane gemy były efektem dobrego serwisu, który ratował honor wielkiej mistrzyni. Powiem szczerze: po pierwszej partii nie widziałem dla Williams ratunku. Zastanawiałem się tylko, czy cierpiąca tenisistka dotrwa do końca (...).

Przemiana wprawiająca w osłupienie

Początek drugiego seta, ze szczególnym uwzględnieniem piątego gema, wprawił mnie w osłupienie. Zawodniczka, która do tego momentu walczyła o utrzymanie równowagi, zaczęła coraz odważniej biegać, mocniej odbijać i kontrolować swoje zagrania. Tak jakby ktoś dał jej tego dnia drugie życie. Od stanu 4:6 2:3* Williams wygrała wszystkie dziesięć gemów. I to w jakim stylu! Podkreślę raz jeszcze: nie byłoby w tym nic dziwnego (Serena wygrała trzydziesty trzeci wielkoszlemowy mecz po przegraniu pierwszego seta i wciąż śrubuje rekord wśród aktywnych zawodniczek), gdyby nie fatalne samopoczucie zawodniczki, która do rywalizacji przystąpiła wyłącznie dzięki wybitnej i nieosiągalnej dla innych woli walki.

"Zupełnie zgłupiałem"

Serena z początku spotkania przypominała zawodniczkę, która przy akompaniamencie umiarkowanie przychylnych komentarzy poddawała podczas ubiegłorocznego Wimbledonu mecz deblowy. Serena z ostatnich dziesięciu gemów nawiązywała już do zdecydowanie bardziej udanych występów. A gdy po jednym z błyskotliwych i kończących wymianę zagrań tenisistka zastygła w dostojnym szpagacie, ja w kabinie komentatorskiej zupełnie zgłupiałem.

Tajemnicza przewlekła choroba?

Żeby było jeszcze ciekawiej, cudowne uzdrowienie nie trwało długo. Amerykanka nie spełniła swojego obowiązku i nie przyszła na konferencję prasową. Przez ponad godzinę siedziała w gabinecie turniejowego lekarza, a następnie wydała lakoniczne oświadczenie.

(...)

Dolegliwości Sereny są niepokojące. Tym bardziej, że pomimo bycia uważnymi obserwatorami, jesteśmy odcięci od jakichkolwiek informacji. Ja stawiam na bardziej skomplikowaną i przewlekłą chorobę, ale moja wiedza medyczna jest zbyt mizerna, aby na ten temat dyskutować. Najchętniej wrzasnąłbym w stylu tenisowego awanturnika Borisa Pashanskiego: "What's wrong with you?!". Oczywiście do Sereny Williams, a nie Gabrieli Załogi, która w 2008 roku sędziowała mecz Serba w Poznaniu.

* śródtytuły autorstwa redakcji

Zlatan Ibrahimović, Hugh Grant... Kto jeszcze odwiedził korty? [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA