Tak relacjonowałem gem po gemie
Wygraną z Nieminenem można potraktować jako symboliczną. Jeżeli ktoś po turnieju w Walencji miał jeszcze wątpliwości, czy pokonanie Fernando Verdasco i wyrównana walka z Nicolasem Almagro nie było jednorazowym wyskokiem 29-letniego tenisisty z Głogowa, dostał we wtorek odpowiedź. Przysiężny rozprawił się z faworyzowanym Finem, grając pewnie i skutecznie, choć przegrał z nim wszystkie trzy poprzedni mecze.
Nieminen jest w światowej czołówce od lat. Od maja 2005 roku tylko przez 12 tygodni był notowany poza pierwszą setką rankingu ATP. W 2006 roku był nawet 13. rakietą świata. Doszedł do 13 finałów ATP, wygrał dwa turnieje. W tym czasie trzy lata młodszy Przysiężny błąkał się w czeluściach rankingu ATP. Do pierwszej setki pierwszy raz awansował w 2010 roku, ale potem znów przeszkadzały mu kolejne kontuzje. Spadł do piątej setki, ale nie poddał się i kolejny raz postanowił wrócić. Poprzedni rok skończył na 208. miejscu na świecie, teraz jest na najwyższym w karierze, 65. miejscu, a za tydzień znów awansuje wyżej.
Przysiężny od początku sezonu grał coraz lepiej, dochodził do finałów challengerów, zbierał punkty, by powrócić do rywalizacji w większych turniejach. W lipcu w Newport doszedł do drugiego ćwierćfinału ATP w karierze - siedem lat po tym, gdy udało mu się to po raz pierwszy, w Sopocie. Jednak prawdziwy przełom nastąpił po przegranym meczu Pucharu Davisa z Australią. Już na Torwarze grał dobrze, ale w decydujących momentach meczu z Bernardem Tomiciem nie wytrzymywał psychicznie mimo wsparcia widowni. Drugi mecz, z Nickiem Kyrgiosem, nie miał już znaczenia, bo Australia prowadziła 3:1. Przysiężny poddał go z powodu niedyspozycji zdrowotnej, choć w kuluarach mówiło się, że spieszy się na turniej do Sankt Petersburga.
W Rosji Polak osiągnął swój życiowy sukces, dochodząc do półfinału. W kolejnych tygodniach utrzymywał formę. W Tokio i Walencji był bliski awansu do ćwierćfinału, przez kwalifikacje wszedł do dużych turniejów w Szanghaju i Paryżu.
Poza wynikami cieszy też styl, w jakim Przysiężny do nich dochodzi. Mocno serwuje, dobrze gra z głębi kortu i przy siatce. W meczu z Nieminenem miał 11 asów i zdobywał 92 procent punktów po swoim pierwszym serwisie. Przede wszystkim jednak już nie trzęsie mu się ręka w końcówkach. W drugim secie przegrywał już 4-6 w tie-breaku, ale wygrał kolejne cztery punkty i cały mecz 2:0.
W II rundzie rywalem Polaka będzie John Isner, 14. tenisista świata. Amerykanin ma ponoć dwa metry i potężny serwis, ale w dwóch ostatnich turniejach odpadał nieoczekiwanie już w drugich rundach. Tak wysoko notowanego gracza Przysiężny jeszcze nie pokonał. Faworytem nie będzie, ale na pewno nie będzie bez szans.
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone