• Link został skopiowany

ATP: Tenisiści, nie kradnijcie czasu!

- Przez 15 lat zawodowej gry nie spotkał mnie taki skandal - wściekał się Feliciano López na turnieju w katarskim Dausze, gdzie po raz pierwszy zderzył się z surowym egzekwowaniem zapomnianego tenisowego przepisu.

López kilka dni temu przegrał w stolicy Kataru z Łukaszem Kubotem 4:6, 2:6. Pod koniec seta, gdy szykował się do serwowania, usłyszał od sędziego, że zostaje ukarany utratą pierwszego podania. To był kluczowy moment, bo Hiszpan przegrywał 4:5 i 0:40. Polak miał seta na wyciągnięcie ręki.

Hiszpan się wściekł, kilka minut kłócił się z sędzią, ale ten był nieugięty. Okazało się, że od Nowego Roku władze federacji ATP nakazały sędziom surowe egzekwowanie przepisu, że przerwy pomiędzy punktami nie mogą być dłuższe niż 25 sekund.

Tenisiści od lat naginają ten punkt regulaminu ATP i Wielkich Szlemów (w nich, w teorii, jest jeszcze surowiej, bo tylko 20 s). Podczas zeszłorocznego finału Australian Open, gdy Rafael Nadal bił się z Novakiem Djokoviciem 5 godzin i 53 minuty, w decydującym secie obaj ustanawiali kolejne rekordy - tracili na wycieranie twarzy ręcznikami, a potem odbijanie piłeczki przed serwisem po 30, 40, a nawet 50 sekund. Jeden z tenisowych portali obliczył, że gdyby przestrzegali przepisów, mecz byłby krótszy o... ponad godzinę.

Dziennikarze i eksperci od dawna dyskutowali na temat przedłużania czasu między wymianami. Narzekali też szefowie telewizji, bo zawodnicy kradli czas antenowy. W wielu przypadkach przerwy ewidentnie mają charakter taktyczny - są próbą wybicia rywala z rytmu albo złapania oddechu po męczącej wymianie. Najostrzej krytykowanymi graczami z czołówki są właśnie Nadal i Djoković, którzy opierają grę na defensywie, wyniszczają rywali fizycznie, ale żeby biegać godzinami, muszą czasem odpocząć. Djoković przed serwisem potrafi odbić piłkę o kort po 30 razy, czym frustruje rywali i fanów. Nadal po każdej wymianie starannie wyciera się ręcznikiem, nawet gdy na jego twarzy nie ma kropli potu. A potem odtwarza rytuał ruchów - przesuwa włosy z czoła, poprawia sobie spodenki i długo odbija piłkę o kort, nim wreszcie zaserwuje.

ATP uznała, że przepis jest martwy, bo sędziowie boją się go stosować. I dlatego z nowym rokiem... złagodzono kary. Kiedyś sędzia musiał upomnieć tenisistę, a za drugim razem - odebrać mu punkty. Arbitrzy bali się reagować, bo to ostateczność, zawsze kontrowersyjna i wywołująca awantury. Teraz najpierw jest upomnienie, potem odebranie serwisu, co nie musi oznaczać straty punktu (o ile jest to pierwszy serwis). Sędziowie zostali zachęceni do korzystania z kar, a turniej w Katarze, pierwsza duża impreza roku, był poligonem doświadczalnym.

Poza Lópezem najostrzej surowość sędziów odczuł Francuz Gaël Monfils. Kłócił się długo, tłumaczył, że chłopcy do podawania piłek długo przynosili mu ręcznik, a w końcu ironicznie rzucił: - Jestem czarny, to więcej się pocę.

Rzut oka na fachowe tenisowe portale w USA i Europie podpowiada jednak, że nowe zasady podobają się ekspertom.

Wciąż są jednak kontrowersje. Większość dziennikarzy uważa np., że arbiter meczu López - Kubot przesadził. "Powinien utemperować Hiszpana w trakcie seta, a nie decydować się na karę w kluczowym momencie. Lepiej, żeby decyzje sędziów nie przesądzały o wynikach setów" - napisał Steve Tignor z portalu Tennis.com.

Teraz wszyscy czekają na Australian Open. Czy na Wielkim Szlemie sędziowie też będą tacy odważni, np. w stosunku do broniącego tytułu Djokovicia?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: