WTA Dubaj. Peer dała lekcję ZEA

Shahar Peer (WTA 40) jest pierwszą sportsmenką z Izraela, jaka wzięła udział w sportowych zawodach w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Możliwość gry w Dubaju kosztowała ją jednak wiele trudu, łez i walki poza kortem tenisowym.

Profil Sport.pl na Facebooku - 32 tysiące fanów. Plus jeden? 

Shahar Peer wywołała polityczny wstrząs przed trzema laty, kiedy restrykcyjne reguły panujące podczas arabskiej imprezy uniemożliwiły jej start. Izraelka zgłosiła się bowiem do turnieju, ale ZEA nie zgodziły się na wydanie jej wizy. Powodem miała być obawa o bezpieczeństwo zawodniczki podczas zawodów.

Poparcie wielkich nazwisk

Decyzja wywołała poruszenie w całym tenisowym świecie. - Mam nadzieję, że władze kobiecego tenisa podejmą odpowiednie kroki, aby podobna niesprawiedliwość w przyszłości się nie wydarzyła. W profesjonalnym tenisie, czy każdym innym sporcie, nie może być miejsca na politykę i dyskryminację - mówiła wtedy rozgoryczona zawodniczka.

Za izraelską tenisistką wstawiły się gwiazdy światowych kortów, m.in: siostry Williams i Amelie Mauresmo. - To nie do zaakceptowania. Sport powinien być ponad wszelkimi podziałami, bez względu na religie i wojny. Jestem zaskoczona - komentowała była francuska liderka światowego rankingu.

Federacja zareagowała. Z pozytywnym skutkiem

Francesco Ricci Bitti, prezydent Międzynarodowej Federacji Tenisowej, zareagował błyskawicznie. - Upominamy Tenisową Federację ZEA, zaznaczając, że nie zgadzamy się na dyskryminację na żadnej płaszczyźnie - poinformował Włoch. Turniejowi groziło nawet zniknięcie z kalendarza WTA.

Groźby dały gospodarzom turnieju do myślenia. Zdania w sprawie nie zmieniała także sama pokrzywdzona. Żelazna konsekwencja pomogła jej w osiągnięciu upragnionego celu. Peer wystąpiła w dwóch kolejnych edycjach turnieju, osiągając półfinał i ćwierćfinał. Porażki ponosiła jedynie z późniejszymi triumfatorkami - Venus Williams i Karoliną Woźniacką.

Nauczeni dobrych manier na błędach

Tegoroczna edycja to dla organizatorów kolejna okazja do odkupienia win. Sklasyfikowana dopiero na 40. miejscu w rankingu tenisistka nie mogłaby w Dubaju wystąpić (najniżej notowaną zawodniczką, która dostała się do turnieju głównego była Petra Cetkovska - WTA 33), jednak organizatorzy przeznaczyli dla niej tzw. "dziką kartę" - przepustkę przyznawaną zazwyczaj tenisistkom, które z racji niskiej pozycji na liście nie mogą wziąć udziału w zawodach. - To niesamowity gest, którego się nie spodziewałam. Dla nich to przełom, a ja to doceniam. Po tych niesamowitych rzeczach, jakich dokonywaliśmy tu w ubiegłych latach, ten gest powinien cieszyć wszystkich - mówiła zawodniczka, która z zaproszenia skorzystała.

Peer nie kryje, że to także wielkie wydarzenie dla całego Izraela. - Rodacy ciągle mnie wspierają, dzięki temu, czego dokonałam w ostatnich latach. Ciągle mówią o tym w wiadomościach - cieszyła się Izraelka, która przed rokiem była jedenastą tenisistką świata.

Rywalka Radwańskiej

Pierwsze emocje związane z tegorocznym turniejem Shahar Peer ma już za sobą. W meczu I rundy sprawnie pokonała nieznaną rywalkę z Omanu, także posiadaczkę "dzikiej karty", Fatmę Al Nabhani. Jej marzenia o sukcesie, który w Dubaju smakowałby podwójnie dobrze, może już w środę pokrzyżować Agnieszka Radwańska. Polka we wtorek pokonała Kanadyjkę Aleksandrę Woźniak, wygrywając cztery kolejne gemy od stanu 3:5 w decydującym secie.

Będzie to siódmy oficjalny mecz Radwańskiej z Peer. Dwa ostatnie bez straty seta wygrała Agnieszka, doprowadzając do remisowego bilansu 3-3. Na prośbę organizatorów mecz nie będzie rozegrany na korcie centralnym. Powód jest tradycyjny - obawa o bezpieczeństwo.

Bułgarski Federer i syn marnotrawny tenisowej Ameryki kontratakują

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.