Puchar Davisa. Czy Polska to wciąż elita?

Nie Jerzy Janowicz i Kamil Majchrzak, ale Michał Przysiężny i Hubert Hurkacz zagrają w singlu w debiucie polskich tenisistów w Grupie Światowej Pucharu Davisa. Wygrana z Argentyną będzie w tym składzie sensacją. Początek rywalizacji w piątek o 14.30.

- Jurek do samego końca chciał grać, ale kolano wciąż boli. Był gotowy do zastosowania blokady przeciwbólowej, ale na to nie mogłem się zgodzić. Ewentualne pogorszenie urazu mogłoby się potem odbić na jego dalszej karierze - mówił kapitan reprezentacji Radosław Szymanik.

Decyzję podjął po konsultacji z całym sztabem w środę rano, ale na brak 96. w rankingu ATP Janowicza w Gdańsku zapowiadało się od dawna. Na konferencji w Warszawie dziesięć dni przed meczem pojawił się przypadkiem, bo akurat był w stolicy na rezonansie magnetycznym. Choć był w pierwotnie zgłoszonym składzie, od jesieni zmaga się z kontuzją kolana, w tym roku zagrał w singlu tylko raz, w I rundzie Australian Open. Na zgrupowanie dotarł z opóźnieniem i nie trenował z innymi zawodnikami.

- Nie można mieć do Jurka pretensji. Gra w kadrze od 2008 r., opuścił tylko jedno spotkanie, też z powodów zdrowotnych - mówił Szymanik. Faktycznie, to w dużej mierze dzięki Janowiczowi we wrześniu Polacy pokonali Słowację i pierwszy raz w historii awansowali do Grupy Światowej, 16-zespołowej elity Pucharu Davisa. To rozgrywki istniejące od 1900 r., a nieprzerwanie odbywające się od 1946 r. Kiedyś prestiżem dorównywały Szlemom, dziś nie wszyscy traktują je poważnie, lecz wciąż mają stałe miejsce w kalendarzu - gdy się odbywają, nie rozgrywa się żadnych zawodowych turniejów. Mimo że najlepsi często nie przyjmują powołania do reprezentacji i odpoczywają, to jednak starają się choć raz trofeum zdobyć. Trzy tytuły zdobył Rafael Nadal, po jednym mają Novak Djoković, Roger Federer i Andy Murray.

W tej edycji bierze udział 135 krajów, a Polacy debiutują w elicie rywalizującej o trofeum. Pod nieobecność Janowicza może się jednak okazać, że jest to sukces na wyrost. Sytuacja kadrowa wygląda rozpaczliwie.

- Po tygodniowych treningach trudno oczekiwać cudów, ale wierzę, że mogę trochę powalczyć - powiedział Przysiężny. 32-latek będzie liderem Polaków, choć jeszcze dziesięć dni temu nie był powołany, bo lekarze nie pozwalali mu nawet na normalne treningi. Wszystko przez uraz pleców, który nie pozwolił mu wystąpić w tym roku w żadnym turnieju.

Jakim cudem zagra? - Problemy Jurka nie miały nic do rzeczy - mówi. - Z tyłu głowy cały czas chciałem zagrać, ale ból nie dawał mi trenować. Lekarz kazał oceniać sytuację na podstawie tego, jak się czuję. Teraz nie czuję bólu, więc postanowiłem zaryzykować. Wcześniej tylko się rehabilitowałem, trenowałem na rowerku stacjonarnym i basenie. Wziąłem rakietę do ręki, zobaczyłem, że wszystko jest OK, więc jestem dobrej myśli - mówił zawodnik, który od początku roku ze 193. miejsca w rankingu ATP spadł na 318.

Przysiężny jest przynajmniej doświadczony. W Pucharze Davisa zagra już po raz 16., to on zdobył decydujący punkt podczas barażu ze Słowacją. Jako drugiego singlistę Szymanik wystawił 602. na świecie Huberta Hurkacza. Argentyńscy dziennikarze byli tak zdziwieni, że prosili o pomoc w zapisaniu jego nazwiska. O 19-latku słyszeli dotąd jedynie tenisowi pasjonaci, i to głównie ci z Polski. Nigdy nie zagrał w turnieju ATP, nawet w kwalifikacjach. Z zawodnikami z pierwszej setki rankingu rozegrał dwa mecze dzięki dzikim kartom od organizatorów challengerów w Szczecinie i Wrocławiu, oba przegrał. Najwyżej notowany zawodnik, którego pokonał, to Francuz Tristan Lamasine, wówczas 212. na świecie.

- To dla mnie wielkie wyróżnienie i zaszczyt. Mam nadzieję, że pokażę swój najlepszy tenis - mówił wyraźnie speszony Hurkacz, który wyróżnia się wzrostem (193 cm), a jego atutem ma być serwis. To głównie dzięki niemu jest w składzie w miejsce o rok starszego i bardziej ogranego Majchrzaka (sklasyfikowany na 300. miejscu w rankingu ATP). - To najlepsza drużyna, którą mogliśmy wystawić. A Hubert będzie zaskoczeniem także dla przeciwników - mówił Szymanik.

Argentyńczycy są zdecydowanymi faworytami. W pierwszej setce rankingu ATP mają sześciu zawodników, w singlu wystawili najwyżej notowanych: Leonardo Mayera (ATP 41) i Guido Pellę (ATP 42). A Polacy wśród 32 singlistów, którzy w ten weekend zagrają w Grupie Światowej, są najniżej sklasyfikowani. Jedynym poza nimi zawodnikiem spoza czołowej dwusetki jest Kanadyjczyk Frank Dancevic (ATP 245).

Choć bukmacherzy nie przekreślają szans Polaków (William Hill płaci trzy funty za jednego postawionego na ich awans), trudno szukać przemawiających za nimi argumentów. Faworytami w deblu będą Łukasz Kubot i Marcin Matkowski niezależnie od tego, kto stanie po drugiej stronie siatki. Co poza tym? Kibice? Wielu czekało z zakupem biletów na informację o zdrowiu Janowicza. Jego nieobecność może wpłynąć negatywnie na frekwencję. Aklimatyzacja? Rywale są w Polsce od kilku dni, zresztą w Europie grają regularnie.

Tajną bronią ma być nawierzchnia, twarda Rebound Ace, położona na betonie. - Znamy ją bardzo dobrze, to nasz czwarty mecz na niej. Niczym się nie różni od spotkania wrześniowego, gdy wywalczyliśmy awans - przekonywał Szymanik. Argentyńczycy wnieśli nawet (nieskuteczny) protest, że piłki w Ergo Arenie odbijają się ze zbyt dużą prędkością.

- Fakt, badali nawierzchnię specjalną maszyną otrzymaną od organizatora, federacji ITF. Nie wiem, na czym to polega, widziałem ją drugi raz w życiu, nie wiadomo, gdzie można taką kupić. Trochę się zdenerwowaliśmy, na szczęście możemy grać. Nie mamy nic do stracenia - kończy Szymanik.

Miliarderzy w sporcie. Założymy się, że się zdziwisz?

Więcej o:
Copyright © Agora SA