Wimbledon. Trawa należy do Nadala

Rafael Nadal pokonał Tomasza Berdycha 6:3, 7:5, 6:4 w finale Wimbledonu. Bez kontuzji i silnego Rogera Federera na horyzoncie nie widać dla Hiszpana trudnych rywali.

Tylko nieco ponad dwie godziny musiał biegać po korcie Nadal, by odebrać z rąk księcia Edwarda trofeum oraz czek na okrągły milion funtów (ok. 1,2 mln euro).

Hiszpan wygrał łatwo, bo Berdych opór stawiał bardzo delikatnie - jakby się bał przycisnąć naprawdę mocno. Ani razu nie udało mu się przełamać podania Nadala, a Hiszpan w każdym secie robił to w najbardziej mu pasującym momencie - po prostu zagrywał kilka piłek agresywniej, wywierał na Czecha większą presję przy returnie i czekał na jego błędy. Berdych w kluczowych momentach zawsze je popełniał, bo wyraźnie nie wytrzymał psychicznie stawki pojedynku. Debiutującemu w wielkoszlemowym finale 25-latkowi ręka trzęsła się w końcówce każdego z setów. Wraz z tym rozdygotaniem zniknął atomowy serwis, który był postrachem w poprzednich rundach - wgniótł nim w trawę Rogera Federera (ćwierćfinał) oraz Novaka Djokovicia (półfinał). Znikła też ofensywna przewaga, jaką umiał sobie wcześniej wypracować Berdych forhendem - Nadal łatwo dobierał się do jego firmowego uderzenia, a potem odpowiadał jeszcze mocniej.

- Odzyskanie tego trofeum było moim marzeniem przez cały rok. Sen wreszcie się spełnił! - powiedział Nadal, który wygrał Wimbledon w 2008 r., pokonując w finale Rogera Federera, ale nie wystartował do obrony tytułu w 2009 r. z powodu kontuzji kolan. Pod jego nieobecność tytuł po raz szósty zdobył Szwajcar.

Teraz Nadal rozpoczyna własną wyliczankę. Na razie ma na koncie dwa tytuły w Wimbledonie, pięć w Rolandzie Garrosie i jeden w Australian Open. O jeden tytuł w Szlemie wyprzedza już takie legendy jak Mats Wilander i John McEnroe. Z ośmioma zwycięstwami zrównał się m.in. z Andre Agassim, Ivanem Lendlem i Jimmym Connorsem, a w zasięgu wzroku ma już Roda Lavera i Bjoerna Borga (11 tytułów).

Nadala przez lata porównywano właśnie do Borga, który podobnie jak teraz Hiszpan, grał w latach 70. i 80. dużo podkręconych top-spinowych piłek, i tak jak on umiał wygrać w jednym roku Rolanda Garrosa i Wimbledon. To porównanie coraz bardziej traci jednak na sile, bo tenis Nadala ciągle się zmienia, ma już niewiele wspólnego ze stylem w jakim w 2005 r. wygrywał swój pierwszy French Open. Wtedy Nadal opierał się niemal wyłącznie na defensywie - ograniczał do minimum ilość błędów, grał bezpieczne top-spinowe piłki i biegał bez wytchnienia. Wraz z pojawieniem się kontuzji kolan, która wymusiła oszczędność w bieganiu, i wraz z tym, że rywale nauczyli się lepiej czytać tenis Hiszpana, zmieniła się też jego własna gra. Dziś Nadal jest dużo bardziej agresywnym zawodnikiem, sporo ryzykuje, potrafi w chwilach zagrożenia ruszyć do ataku. W finale z Berdychem posłał aż 29 winnerów, o dwa więcej niż Czech, nominalnie "bardziej ofensywny"

- Moim zdaniem, Nadal jest na dobrej drodze, by razem z Federerem, Samprasem i Laverem stworzyć czwórkę najlepszych graczy w dziejach tenisa. Kluczowe będzie zdrowie. Jeśli nie pojawią się kontuzje, może wygrać 14 i więcej Szlemów. Przecież ma dopiero 24 lata - mówi John McEnroe. - Na jego miejscu zacząłbym bardzo starannie dobierać teraz turnieje, grać tylko Szlemy i największe Mastersy. Jeśli chce grać długo, musi oszczędzać kolana - dodaje McEnroe.

Nadal wygrał turniej, ale w jego połowie miał nie do końca zrozumiałą chwilę słabości. Rozegrał dwa pięciosetowe pojedynki - z Holendrem Robinem Hasse i Niemcem Philippem Petzschnerem. Tego drugiego meczu o mało nie przegrał. - Patrzyliśmy wtedy na niego i zastanawialiśmy się, jak w ogóle dotrwa do końca, a on potem pokonał Andy'ego Murraya w takim stylu, że chyba nie da się grać w tenisa lepiej. Ciągle zapominamy bowiem co jest najsilniejszą bronią Nadala. To jego psychika, jego niepohamowana chęć zwycięstwa. Ten człowiek ma w oczach napisane, że nigdy nie przegra - wyjaśnia John McEnroe.

Jeśli więc kolana wytrzymają, Nadal może dalej rosnąć w siłę. Bowiem gdy z horyzontu zniknął na razie przeżywający kryzys formy Roger Federer, nie widać godnych Hiszpana rywali. Juan Martin del Potro, który zmiażdżył Nadala rok temu na US Open, nie zagra do końca sezonu z powodu kontuzji nadgarstka. Murray, Djoković, a teraz Berdych nie umieją dobrać się do Hiszpana. Czy ktoś będzie umiał? A może Federer się otrząśnie i wróci w mistrzowskiej formie?

US Open zaczyna się 30 sierpnia.

Szczęśliwa trzynastka Sereny Williams ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.