Co za wyczyn! Przedarł się na Wimbledon. Jest notowany na 855. miejscu

Takiego wyczynu tenisowi kibice dawno nie widzieli. Alex Ward został właśnie najniżej notowanym od 1998 roku zawodnikiem, któremu udało się awansować do głównego turnieju Wielkiego Szlema.

Ma 27 lat. Całe życie rywalizował z zawodnikami, których nazwiska dla przeciętnego kibica są anonimowe. Zresztą o Alexie Wardzie pewnie też nikt nie słyszał, aż do teraz. Brytyjczyk właśnie osiągnął swój największy sukces w karierze. Być może będzie miał szansę zmierzyć się z Rogerem Federerem czy Rafaelem Nadalem, a może nawet notowanym od niego o 854 pozycje wyżej rodakiem Andym Murray’em.

- Ten awans jest dla mnie wszystkim. Czuję się niesamowicie. Nigdy przecież nawet nie wygrałem meczu w kwalifikacjach na Wimbledonie. Przegrywałem wszystkie cztery pierwsze potyczki – przypomniał podekscytowany Ward.

Teraz jednak szczęście się do niego uśmiechnęło, wygrał trzy mecze. Ostatni po zaciętym boju z Teymurazem Gabashvillim 6-7(3), 6-4, 7-6(6), 6:1.

Warto dodać, że przed kwalifikacjami do Wimbledonu, jego forma nie była najlepsza. Ward przegrał kolejnych meczów, a teraz może snuć piękne plany… - Chętnie zagram z Federerem na korcie głównym – uśmiechnął się do dziennikarzy.

Ward jest najniżej notowanym zawodnikiem od 1998 roku, który dostał się na turniej  Wielkiego Szlema. W swojej karierze najwyżej w rankingu był na 242. pozycji.

Na Wimbledonie w 2016 roku głośno było też o niejakim Marcusie Willisie, notowanym w siódmej setce rankingu ATP. On też zakwalifikował się na Wimbledon. Wygrał nawet jego pierwszą rundę. W drugiej trafił na Federera i przegrał dość wyraźnie. Na całe życie zapamięta jednak owację na stojąco, którą dostał na korcie głównym. Wardowi jego historia jest znana.

Tenis. Wimbledon, czyli obiekt pożądania Agnieszki Radwańskiej

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.