To był bez wątpienia najbardziej emocjonujący mecz na tegorocznym Wimbledonie. A na pewno najdłuższy. Zaczął się w sobotę, a zakończył w niedzielę. Rywalizacja na korcie trwała cztery godziny i 24 minuty.
Obaj zawodnicy rozegrali świetne zawody, szczególnie przy własnych podaniach, a o końcowym zwycięstwie zadecydowały detale. Lepszy okazał się Jo-Wilfired Tsonga i to on zagra w IV rundzie turnieju. Francuz wygrał, chociaż przegrał dwa pierwsze sety: 6:7(3) i 3:6.
Trzeci set był bardzo zacięty. Tsonga pokonał Isnera 7:6(5). Mecz mieli dokończyć w niedzielę.
Francuz i Amerykanin rywalizację w niedzielę rozpoczęli od czwartego seta, w którym Tsonga wyszedł na prowadzenie 4:0, by wygrać 6:2. Dlatego to wyłonienia zwycięzcy potrzebny był kolejny set.
Wtedy zaczął się prawdziwy spektakl, który trwał 36 gemów! Isner przegrał go, chociaż też miał piłkę meczową. W 32. gemie Isner serwował, ale Tsonga obronił się fenomenalnym forhendem. Ostatecznie skończyło się na 19:17 dla Francuza. Na Wimbledonie nie gra się tie-breaków.
John Insner to specjalista od "dreszczowców". W 2010 roku wraz z Nicolasem Mahutem rozegrał 138 genów, ale wtedy wygrał.
Oni po mistrzostwach Europy mogą być bohaterami wielkich transferów!