Czytaj relację z meczu Radwańskiej z Lisicki
Po meczu z Lisicki Radwańska powiedziała: - Mecz może i był dobry, ale wolałabym zagrać brzydko i wygrać. W końcówce popełniłam kilka prostych błędów, nie wykorzystałam kilku szans. Mecz z Na Li był dużo lepszy, nie ma żadnych porównań.
Dlaczego tak chłodno podałam rękę rywalce i szybko wyszłam z kortu? A co, miałam zostać i zatańczyć na środku? Nie miałam ochoty na jakieś rozmowy pod siatką z Sabine, byłam zła, że przegrałam.
To prowadzenie 3:0 w trzecim secie to wcale nie było dużo, to było tylko jedno przełamanie. Ona serwowała bardzo dobrze, przy 5:6 posłała chyba drugi serwis z prędkością 161 km/godz. Trochę miała szczęścia w końcówce.
Co zapamiętam z tego turnieju? Dużo tenisa, dużo meczów, dużo trzysetówek. Chyba jednak nie biegałam w tym meczu na sto procent, jednak moje ciało czuło te poprzednie ciężkie pojedynki. Gdybyśmy zagrały za dwa dni, pewnie ten mecz wyglądałby zupełnie inaczej. Nie byłam tak świeża jak w pierwszym tygodniu. To są sprawy przeciążeniowe, trzy takie mecze na trawie to jest jednak potworna dawka tenisa, to jak sześć meczów na innej nawierzchni. Czasem chciałam wystartować, ale nogi mnie nie niosły.
Bartoli w finale? Na pewno wymknęła się największa szansa na wygranie Szlema, bo rok temu w finale była Serena. Z ćwierćfinałami, w których odpadłam, nie ma co tego porównywać. Nie lubię jednak takiego gdybania. Jeśli już przegrać, to chyba lepiej z Lisicki w półfinale, niż z Bartoli w finale ze względu na statystykę meczów między nami. Gdybym przegrała z Bartoli, to chyba połamałabym wszystkie rakiety. Jasne, że po odpadnięciu Sereny, każda z dziewczyn czuła, że jest większa szansa na zwycięstwo, ale jednak trzeba wygrać kolejne mecze. Na pewno jestem bardziej rozczarowana niż zwykle.
Nie wiem, czy zostanę na mecz Jerzyka, chyba wrócę od razu do domu i obejrzę go w telewizji.
Kiedy następnym razem Szlem bez Sereny, Azarenki i Szarapowej w ćwierćfinałach? Nie wiem, pewnie za sto lat.