Wimbledon. Jerzy Janowicz: Szkoda meczboli, ale jak na debiut i tak było nieźle

Jerzy Janowicz przegrał z rozstawionym z nr. 31. Niemcem Florianem Mayerem 6:7 (5-7), 6:3, 6:2, 3:6, 5:7 w III rundzie Wimbledonu. W końcówce Polak zmarnował dwie piłki meczowe. - To był dobry, emocjonujący mecz. Każdy z nas mógł go wygrać - mówił po meczu Janowicz.

Tak się kibicuje! Trybuna Kibica otwarta dla wszystkich

Polaka dwie piłki dzieliły od 1/8 finału przy stanie 5:4 w piątym secie i serwisie Mayera. Obu szans jednak nie wykorzystał. Za pierwszym razem dał się minąć, za drugim posłał piłkę w siatkę.

Mayer w końcówce zachował więcej zimnej krwi. Janowicz denerwował się, złościł po nieudanych akcjach, kipiał od emocji. Wydaje się, że to zdecydowało o porażce. Wcześniej zobaczyliśmy bardzo wyrównany mecz. Niemiec lepiej grał w dłuższych wymianach, był regularniejszy, ale Janowicz zdecydowanie lepiej serwował i grał ofensywniej. Jego forhend w drugim i trzecim secie niszczył Niemca.

Czy nerwy w końcówce zdecydowały o porażce? - Emocje były w całym meczu, nie pojawiły się nagle w piątym secie. To był po prostu bardzo wyrównany mecz, który mógł podobać się kibicom, fajny do oglądania. Miałem dwa meczbole i zmarnowałem je. Nie ma teraz czego roztrząsać. Żałuję też dwóch szans na przełamanie w czwartym secie, które mogły sprawić, że mecz zakończyłby się wcześniej. Przy drugim meczbolu zagrałem trochę nieczysto, piłka była blisko ramy. Takie mecze się zdarzają. To nie pierwsze spotkanie, które przegrałem z meczboli, ale niejeden jeszcze taki zacięty mecz wygram - mówił Janowicz, który wyrównał osiągnięcie Łukasza Kubota z 2006 r. Starszy z Polaków w debiucie w Wielkim Szlemie doszedł wtedy do III rundy US Open.

- Z Mayerem gra się trudno, Niemiec gra nietypowo, zmienia rytm, pojawiają się u niego nagle jakieś oburęczne slajsy, ale to nie był mecz, w którym coś w jego grze szczególnie mi przeszkadzało. To było po prostu wyrównane do końca spotkanie. Może jest ode mnie trochę bardziej doświadczonym, ale myślę, że też byłem dla niego niewygodnym przeciwnikiem, w III secie było widać na jego twarzy irytację - dodał Janowicz, który prawdopodobnie nie awansuje jeszcze do pierwszej setki ATP (obecnie jest 136.), ale zabraknie mu kilku miejsc. - Mam nadzieję, że do US Open uda mi się już zakwalifikować bez eliminacji. Jest na to szansa. Dla debiutanta w Szlemie III runda nie jest złym wynikiem, tym bardziej, że grałem od kwalifikacji. Wimbledon pozwolił mi nabrać większej pewności siebie, zobaczyłem, że Wielki Szlem nie jest wcale tak daleko, jak się wcześniej wydawało. Będą jeszcze kolejne - stwierdził " Jerzyk".

Podkreślił po raz kolejny, że chciałby, żeby pojawił się obok niego jakiś poważny sponsor. - Nie chcę, żeby powtórzyła się sytuacja z początku roku, gdy z powodów finansowych nie mogłem polecieć na Australian Open - mówił. W tej chwili - jak zaznaczył - sponsoruje go jedynie firma PBG, która jednak sama ma kłopoty finansowe i nie wiadomo jak sytuacja będzie wyglądała w kolejnym roku.

Roger Federer ? bliski odpadnięcia w Wimbledonu

Więcej o:
Copyright © Agora SA