Wimbledon. Tenisiści chcą zarabiać więcej niż tenisistki

Mężczyźni chcą znów zarabiać więcej od kobiet. Twierdzą, że wykonują cięższą pracę. - Moje mecze ogląda więcej osób - odpowiada Maria Szarapowa

Wimbledon:  &nbspIII runda mężczyzn ?   &nbspIII runda kobiet ? 

Francuz Gilles Simon, 13. rakieta świata, podpadł kobietom chyba już na zawsze. W wywiadzie dla francuskiego radia stwierdził, że tenis powinien znieść równy podział pieniędzy między panów i panie. Od kilku lat w Wimbledonie, a na innych Szlemach już od kilkunastu lat, czeki dla obu płci są identyczne. Zwycięzcy w Londynie dostaną np. po 1,15 mln funtów, czyli 6 mln zł. - To nie fair, bo mężczyźni spędzają na korcie dwa razy więcej czasu. Poza tym chyba każdy widzi, że męski tenis jest na wyższym poziomie niż kobiecy - wypalił Simon.

Wywołał burzę, ale po cichu zyskał poparcie innych. Nawet Roger Federer na konferencji prasowej delikatnie wsparł Francuza, mówiąc, że "dyskusje nigdy nie ustaną". Tenisistkom pomagają wyniki telewizyjnej oglądalności, które nie są gorsze od wyników męskich meczów, choć - gdyby wziąć je pod lupę - okazałoby się, że męskie finały są popularniejsze. Nie zmieniło się też to, że mężczyzna gra w Szlemie pięciosetowe mecze, a kobiety najwyżej trzysetowe. W ostatnim finale Australian Open Rafael Nadal z Novakiem Djokoviciem biegali przez ponad sześć godzin, a Viktoria Azarenka z Marią Szarapową - godzinę. Pierwszy mecz trzymał w napięciu jak najlepszy thriller, drugi był najzwyczajniej nudny.

Simon włożył kij w mrowisko. I nie wykluczone, że jego głos za chwilę będzie lepiej słyszalny, bo Francuz zasiądzie w ATP Players Council i już oficjalnie będzie reprezentował swoich kolegów - Wiem, że mogę się narazić feministkom, ale nie obchodzi mnie to - stwierdził.

Tenisiści zrobili się ostatnio wyjątkowo bojowi, jeśli chodzi o pieniądze. Wszystko dlatego, że specjaliści od marketingu wyliczyli, że z wpływów generowanych przez telewizję i reklamy tylko 15 proc. w tenisie trafia do sportowców, a reszta do organizatorów turniejów (np. w NBA, NFL, czy piłkarskiej Premier League proporcje są bliskie 50:50). Ci niżej notowani w rankingach zarabiający rocznie po 200-300 tys. dol. grozili nawet strajkiem.

Nie zanosi się jednak na to, żeby męskie budżety miały załatać akurat koleżanki tenisistów. - Nie liczyłam dokładnie, ale gołym okiem widać, że moje mecze ogląda więcej widzów niż jego. A poza tym nigdy nie oddamy tego, co wywalczyłyśmy. To nasza praca, wkładamy w nią 100 procent wysiłku, tak samo jak mężczyźni, i chcemy dostać taką samą zapłatę - powiedziała Maria Szarapowa. A Simon sam jeszcze dał sobie prztyczka w nos, bo po słabym meczu odpadł w czwartek z turnieju.

W II rundzie z turniejem pożegnał się też Łukasz Kubot, który nie dał rady rozstawionemu z nr. 16 Marinowi Ciliciowi 6:7 (4-7), 2:6, 1:6. Chorwat zbyt dobrze serwował, by Polak mógł znaleźć w jego grze jakiś słabszy punkt.

W piątek o 1/8 finału z Heather Watson walczy Agnieszka Radwańska. - To jej najlepszy sezon w karierze, Aga nigdy jeszcze nie grała tak dobrze, awansowała na trzecie miejsce na świecie, ale nie mam nic do stracenia. Ona będzie czuła presję - mówi 20-latka z wyspy Guernsey na kanale La Manche, która od kilku lat trenuje na Florydzie w akademii Nicka Bolletteriego, a ciężkie rachunki za jej edukację pokrywa brytyjska federacja LTA.

W mediach od początku Wimbledonu Watson urosła już trzykrotnie. Dosłownie, bo w czwartkowym "Timesie" jej wielkie zdjęcie rozlało się aż na dwie strony. Gazety zachwycały się, że w I rundzie wygrała pierwszy od 1985 r. dla brytyjskiego kobiecego tenisa mecz na korcie centralnym, a jej awans do III rundy to już "krok milowy brytyjskiego tenisa". Ostatni raz w tej fazie grała dekadę temu Elena Baltacha, choć Brytyjka z niej nieco przyszywana - tata kopał piłkę w reprezentacji ZSRR. "The Sun" w swoim stylu analizuje, że to wszystko dzięki śniadaniom - Heather od początku turnieju jada ponoć jedynie jajka z łososiem. I nie zamierza tego zmieniać. Nie wiadomo, co jada Radwańska. Prawda jest jednak taka, że Watson, 103. rakieta świata, miała po prostu bardzo łatwe losowanie - w I rundzie ograła Czeszkę Ivetę Beneszową (WTA 55), a w drugiej - Amerykankę Jamie Hampton (WTA 100). Obie oporu nie stawiały. "Czy Radwańska jest dobra? Niestety tak. Na trawie też? Niestety, też" - napisał najprzytomniej "Daily Mail".

Przed Radwańską otwiera się szansa awansu do pierwszego w karierze półfinału Szlema. W jej ćwiartce drabinki odpadły wszystkie najwyżej rozstawione tenisistki (m.in. Na Li i Samantha Stosur). Największe nazwiska, jakie pozostały to: Shuai Peng (nr 30), Maria Kirilenko (17) i Nadia Pietrowa (20).

Także w piątek o 1/8 finału męskiego singla będzie walczył Jerzy Janowicz (ATP 136). 21-letni Polak, który do głównego turnieju przedzierał się z kwalifikacji, zmierzy się z Niemcem Florianem Mayerem (ATP 29). Janowicz wyrównał już osiągniecie Łukasza Kubota, który w wielkoszlemowym debiucie w 2006 r. w US Open też dotarł z kwalifikacji do III rundy Szlema. Ma jednak szansę na więcej, bo Kubot trafił wtedy na silnego Nikołaja Dawidienkę, podczas gdy Mayer wydaje się w zasięgu Polaka. Janowicz niedawno przegrał z nim w czeskim Prostejovie 5:7, 5:7. - Walczyliśmy wtedy na korcie, który zupełnie mi nie odpowiadał. Był śliski, co przy moich gabarytach nie jest dobre. Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej - stwierdził mierzący 202 cm Polak.

Relacja z meczu Radwańskiej miała rozpocząć się w piątek o godz. 16:00 w Sport.pl, a relacja ze spotkania Janowicza miała zacząć się w Sport.pl pół godziny wcześniej, ale z powodu deszczu mecze opóźnią się o ok. godzinę.

Rafael Nadal twarzą serwisu pokerowego ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA